Oprócz ataków terrorystycznych toczą się obecnie na świecie 32 regularne wojny i konflikty zbrojne (dane Instytutu Badania Przyczyn Wojny (AKUF) Uniwersytetu w Hamburgu). Choć istnieje wiele przyczyn tego zjawiska, ograniczę się tylko do jednej: globalna niesprawiedliwość i istniejąca przepaść między najbogatszymi a resztą świata. Jak wynika z najnowszego raportu pozarządowej organizacji humanitarnej Oxfam (opublikowanego 18 stycznia br.), 1 proc. najzamożniejszych ludzi świata posiada obecnie więcej niż pozostałe 99 proc. ludzkości. „Różnica między nieliczną grupą najbogatszych a resztą populacji spektakularnie zwiększyła się w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy” – napisano w raporcie Oxfam zatytułowanym: Ekonomia na usługach 1 proc.
Wstrząsające liczby
Organizacja Oxfam wyliczyła, że 62 najbogatsze osoby posiadają tyle, ile 3,6 mld ludzi. Wśród najbogatszych są głównie oligarchowie, szejkowie i ich spadkobiorcy. Dramatyczny wzrost poczucia niesprawiedliwości jest obserwowany niemal we wszystkich krajach. „Po prostu nie da się zaakceptować tego, że biedniejsza część ludzkości ma mniejszy majątek niż grupa ludzi, która spokojnie zmieściłaby się w jednym autobusie” – stwierdziła dyrektor Oxfam Winnie Byanyima. W ciągu ostatnich pięciu lat majątek najbogatszych 62 osób wzrósł o 44 proc. do poziomu 1,76 bln dolarów, podczas gdy oszczędności połowy uboższej części świata (3,6 mld ludzi) spadły o 41 proc. do 1 biliona dolarów. Tendencja jest o tyle niepokojąca, że w tym samym czasie liczba ludzi na świecie wzrosła o 400 mln. Jednocześnie do pracowników trafia coraz mniejsza część wypracowywanych zysków, a przepaść pomiędzy pensjami tych z góry i tych z dołu drabiny zarobkowej cały czas rośnie. Dlatego też Oxfam wezwał rządy całego świata do zmniejszenia nierówności, między innymi przez ustalanie minimalnych pensji, które będą zapewniały życiowe minimum. „W rzeczywistości to tylko pokazuje chorobę światowej gospodarki: obecna eksplozja majątku posiadanego przez najbogatszych odbyła się kosztem większości, a dokładnie najbiedniejszej części społeczeństwa” – podsumowała Winnie Byanyima.
Bezlitosna chciwość
W raporcie odniesiono się także bezpośrednio do systemu ekonomicznego, który służy powiększaniu istniejących dysproporcji. Jak wynika z danych, żyjemy w świecie, którego reguły zostały ustalone pod najzamożniejszych. To one uniemożliwiają wyjście z biedy miliardom ludzi. Wielkie korporacje, międzynarodowe firmy i bogate elity mają bezpośredni wpływ na politykę i systemy prawne, które stawiają ich w uprzywilejowanej pozycji. Jednym słowem: wielkie dochody dla nielicznych i ocean biedy dla ogromnej większości.
Istniejący stan w kategoriach etycznych i politycznych określany jest jako niesprawiedliwość społeczna. Teologia natomiast nazywa go grzechem społecznym i strukturalnym, który burzy ustanowiony przez Boga porządek stworzenia. Bóg bowiem stworzył wszystkich ludzi z tą samą godnością i dając mu równy dostęp do dóbr ziemi. Na skutek grzechu chciwości człowiek sprzeniewierzył się zamierzeniom Stwórcy. Grzech rodzi grzech, niesprawiedliwość prowadzi do wojny. Czyż i obecny emigracyjny kryzys nie jest prostą konsekwencją istniejących w świecie dysproporcji?
Głos Franciszka
Jedną z najmocniejszych części papieskiej encykliki Laudato sí jest ta poświęcona tematowi globalnej nierówności (48–52). Warto przytoczyć choćby te słowa: „[Ludzie wykluczeni] stanowią większość mieszkańców planety – to miliardy ludzi. Wspomina się dziś o nich w międzynarodowych debatach politycznych i gospodarczych, ale najczęściej wydaje się, że ich problemy są poruszane jako dodatek, jako kwestia, którą się dodaje niemal z obowiązku lub w sposób marginalny, o ile nie są one postrzegane jako zwykły „negatywny efekt uboczny” (49). Tutaj znajduje się podstawowa przyczyna, która sprawia, że pokój staje się wartością ciągle nieosiągalną.
Głos Pawła VI
Słowa encykliki to nic innego jak przypomnienie stwierdzeń, które już od czasów Konferencji w Medellin (1968 r.) rozbrzmiewają w nauczaniu Kościoła Ameryki Łacińskiej i Karaibów. To właśnie ta Konferencja stała się impulsem do sformułowania założeń teologii wyzwolenia. Potępiała niesprawiedliwości kapitalizmu, piętnowała egoizm bogatych i wzywała Kościół do solidarności z ubogimi. W dokumencie końcowym czytamy: „Jeżeli zazdrośnie będą strzegli swych przywilejów, a zwłaszcza jeżeli będą ich bronić, stosując środki przemocy, staną się odpowiedzialni wobec historii za «rewolucje podyktowane rozpaczą»”. Te ostatnie słowa to cytat z przemówienia Pawła VI w Bogocie w 1968 r. Dlatego w encyklice Populorum progressio papież rozpatrywał prawo do rewolucyjnego powstania w przypadku „oczywistej i długotrwałej tyranii, poważnie naruszającej podstawowe prawa osoby i niebezpiecznie szkodliwej dla ogólnego dobra kraju” (PP 31).
Wskazówki dla świata
Teologiczne rozważania wypracowane w Ameryce Łacińskiej i opierająca się na nich nauka Kościoła wynikają z doświadczenia wiary w zetknięciu z rzeczywistością wielkich dysproporcji społecznych tak widocznych w krajach tego regionu. Stają się one obecnie wskazówką i punktem odniesienia dla świata, który w skali globalnej boryka się z problemem powiększających się nierówności.
Słowa ostatniej Konferencji CELAM w Aparecida (2007 r.) można śmiało odnieść do innych kontynentów, jak też do rzeczywistości globalnej: „Nasza ojczyzna jest wielka, będzie ona jednak rzeczywiście wielka tylko wtedy, gdy będzie ona taka dla wszystkich, będąc także bardziej sprawiedliwa. (...) Zintensyfikowały się [dziś] relacje handlowe i polityczne. Istnieje obecnie nowa komunikacja. Integracja jest jednak krucha i niejednoznaczna. Dzieje się tak, gdy jest ona redukowana do interesu elit politycznych i ekonomicznych, a nie opiera się na życiu i udziale narodów” (A 527–528).
Obojętność jest brakiem miłości i jest wyrazem cynizmu. Świadczy o naszej duchowej śmierci. Dotyczy to zarówno innych ludzi, jak i planety Ziemi, która też traktowana jest w sposób instrumentalny: wykorzystywana i dewastowana, poddana globalnemu ociepleniu i nieodwracalnym zmianom. Stąd też papieskie nauczanie o ekologii integralnej, dotyczącej zarówno osoby ludzkiej, jak i planety, którą człowiek zamieszkuje.
Podsumowujac aut – aut: albo przyjmiemy postawę osobistego, społecznego i ekologicznego nawrócenia, albo też nigdy nie zakosztujemy radości z życia w pokoju. Jedna z piękniejszych definicji pokoju została zapisana w Karcie Ziemi: „Pokój w całości stworzony jest przez właściwe relacje z samym sobą, innymi osobami, innymi kulturami, innymi formami życia, ziemią i tym wszystkim, czego jesteśmy częścią” (n.16, f). Pokój jest darem od Boga, ale jest on także zadaniem i obowiązkiem do wypracowania. Jest rezultatem właściwych relacji z tym wszystkim, co nas otacza. Bez tych właściwych relacji (opartych na sprawiedliwości) nigdy nie będziemy cieszyć się pokojem.
Jest czymś oczywistym, że w świecie nastawionym na produkcję i zysk, w świecie konsumpcji i rywalizacji, braku solidarności, gdzie dominującymi są egoistyczne postawy wykreowane przez globalizację obojętności, nie może królować pokój. Konieczna jest zmiana postaw, aby opierały się one na sprawiedliwych relacjach między ludźmi i ze światem, który zamieszkujemy. Pokój jest bowiem „dziełem sprawiedliwości” (opus iusticiae pax).
Być może dla wielu są to naiwne słowa, ale innej alternatywy nie ma. „Bomba atomowa albo miłość”. Globalizacja po chrześcijańsku, to znaczy powszechna sprawiedliwość, pokój i poszanowanie dla każdego człowieka, który niezależnie od koloru skóry, statusu społecznego, poglądów, a nawet wyznawanej religii jest dzieckiem Boga i zasługuje na nasz szacunek i miłość. Pokój osiąga się w relacji do człowieka, który potrzebuje mojej pomocy. Wojny natomiast rodzą się z niesprawiedliwości społecznej, pychy, zazdrości i pogardy dla drugiego człowieka.