Jesteśmy coraz wyżsi. Jak obliczyli naukowcy w ciągu stu lat wzrost przeciętnego Europejczyka zwiększył się aż o 11 cm. To dobrze czy źle?
– Co kto lubi, ale z biologicznego punktu widzenia ma to swoje negatywne skutki. Młodzież nie tylko jest wyższa, ale i rośnie szybciej. Nie idzie to jednak w parze z dojrzałością psychiczną i społeczną. Młodzi mężczyźni szybko osiągają już dorosłe wymiary ciała, w tym względzie mogą konkurować z dorosłymi mężczyznami, stawiać im opór fizyczny, a jednocześnie ich mózg jest jeszcze niedojrzały, niezbyt w pełni rozwinięte są obszary odpowiedzialne za kontrolowanie emocji czy procesy społeczne, w tym i współpracę w grupie. To prowadzi do kłopotów, podejmowania ryzykownych i nieprzemyślanych kroków. Między innymi dlatego odnotowuje się większą niż kiedyś liczbę wypadków wśród młodych mężczyzn.
Wyższy wzrost ma też inny negatywny skutek. Według niektórych wyników badań, im wyższy człowiek, tym statystycznie krócej żyje i częściej choruje na nowotwory, oczywiście przy porównaniu wewnątrz populacji. Na wysoki wzrost ciała wpływa bardzo dużo genów. Wiele z nich może osłabiać nasze mechanizmy obronne i przez to sprzyjać procesom nowotworzenia.
Ale o przyroście wzrostu między pokoleniami chyba nie decydują geny, bo to za krótki czas na taką zmianę?
– Tak. Zmiany genetyczne nie występują tak szybko, co najwyżej przez setki pokoleń. Przyczyn zjawiska trzeba więc upatrywać raczej w zmianach środowiska, spadku zachorowalności, wzroście higieny. Układ odpornościowy nie musi pracować tyle co kiedyś, zatem energia organizmu może być przeznaczona na wzrastanie. Ważnym czynnikiem jest dieta. Po okresie transformacji dzieci w Polsce jedzą więcej owoców cytrusowych, mięsa, warzyw, lepiej zatem wykorzystują swój potencjał wzrostowy.
Ale jednak każdy, kto był w krajach takich Hiszpania czy Portugalia, wie, że ludzie jedzą i żyją tam podobnie jak my, a jednak populacje tych krajów są niższe od nas.
– Narodowości różnią się genetycznie, bo mają różną historię i wpływy środowiska przez pokolenia. Całe Południe Europy, a więc nie tylko Hiszpania, ale też Włochy czy Grecja, należy do nacji stosunkowo niskich. Jednak i tam mamy do czynienia z coraz wyższą średnią wysokością ciała. W latach 50. ubiegłego wieku najwyżsi byli mieszkańcy Stanów Zjednoczonych. Od lat 60. odnotowuje się tam jednak bardzo duży napływ emigrantów, zwłaszcza z Meksyku, Ameryki Środkowej i Południowej. Ludność napływowa jest niższa i średnia wysokość ciała spadła. Najwyżsi na świecie są Holendrzy. W 1997 r. mierzyli średnio 184 cm. Podejrzewa się, że może mieć to związek m.in. z wysokim od pokoleń spożyciem przetworów mlecznych przez holenderskie dzieci. Do tego nie ma tam tak dużego napływu imigrantów, przynajmniej do tej pory nie było. Podobnie jest w Polsce, bo jesteśmy krajem genetycznie dość jednorodnym, w porównaniu np. z Niemcami i innymi krajami Europy Zachodniej. Etnicznie mamy bardzo mało mniejszości językowych i religijnych.
Ale w przeszłości też byliśmy niskim narodem
– Tak. Nasi przodkowie, w tym królowie i władcy, mieli zwykle około 160–165 cm wzrostu. Widać to po kościach znajdowanych w różnych grobowcach z tamtych czasów. Było tak od czasu neolitu, czyli od kiedy ludzie zaczęli prowadzić osiadły tryb życia i zajmować się rolnictwem. Warunki higieniczne nie były wtedy najlepsze, podobnie odżywianie, do tego nękały nas różne epidemie. Dopiero w połowie XIX w. zaczęliśmy być coraz wyżsi z pokolenia na pokolenie. Lepiej jedliśmy, mniej chorowaliśmy, bo wynaleziono nowoczesne leki, w tym antybiotyki i szczepionki.
Czy zatem będziemy rosnąc bez końca?
– Nie. Proces ten już wyhamowuje. Np. Szwedzi już nie stają się wyżsi z pokolenia na pokolenie. Tam już w latach 80. nie było zróżnicowania wzrostu między grupami społecznymi, bo jakość życia wszystkich była w miarę równa. Wszyscy żyli w podobnych, dobrych warunkach i dobrze się odżywiali. U nas nawet dziś nie ma jeszcze tego zjawiska, bo są spore różnice między rożnymi grupami społecznymi. Rodzice lepiej wykształceni na ogół żyją w lepszych warunkach i mają wyższe dzieci niż ogół społeczeństwa. Takie różnice utrzymują się bez względu na zarobki. Lepiej wykształceni nawet jeśli dysponują takim samym budżetem co gorzej wykształceni, to lepiej nim gospodarują, i zapewniają dzieciom lepsze warunki, bo mają większą świadomość potrzeb swoich dzieci.
Tak było zawsze?
– Przed 1989 r., a więc w dawnym ustroju, różnice we wzroście Polaków były mniejsze. Wszyscy mieli po prostu jednakowo skromnie. Potem otworzyły się nowe możliwości, z których jednym udało się skorzystać bardziej, innym mniej.
Czyli wzrost zależy od rodziny, w jakiej się wychowujemy?
– Tak, a dokładnie od opieki, jaką nas otoczy w dzieciństwie. Są badania japońskie, z których wynika, że przyrost wzrostu między pokoleniami ma miejsce głównie w pierwszych dwóch latach życia dzieci. Potem ta różnica utrzymuje się już do dorosłości.
To ciekawe, bo wielu chłopców aż do -nastu lat jest niskich, a potem zaczyna się dynamicznie wzrost.
– W wieku -nastu lat jest tzw. skok pokwitaniowy. Ci, co wcześniej dojrzewają, mają krótszy okres wzrastania, ale rosną wówczas bardziej intensywnie. Ci, co później dojrzewają, mają tego czasu trochę więcej, mimo to w okresie dorosłym nie ma istotnych różnic pomiędzy tymi grupami. Najwyraźniej ujawniają się one tylko w okresie pokwitania, tj. w wieku 11–13 lat u dziewcząt i 13–15 u chłopców.
Jak najłatwiej badać wzrost całej populacji?
– Trudno jest z kobietami, bo trzeba by na przykład odwiedzać zakłady pracy i dokonywać pomiarów. W przypadku mężczyzn jest łatwiej, bo efektywne okazało się wykorzystanie badania wzrostu poborowych. Każdego roku dziewiętnastoletni mężczyźni przechodzą coś, co nazywa się medyczną klasyfikacją zdolności do służby wojskowej. W naszym zakładzie od lat 60. ubiegłego wieku uczestniczymy w takich badaniach. Wystarczy tylko raz na dziesięć lat. Dzięki temu, w całej Polsce przebadaliśmy co dziesiątego poborowego. W większości krajów europejskich badania prowadzi się w podobny sposób. Ostatnie pomiary, jakie mamy, pochodzą z 2010 r. Średnia wysokość mężczyzn wyniosła wtedy 178,3 cm. W 1965 r. wynosiła ona tylko 170,5. Mamy więc przyrost wzrostu o prawie 8 cm. Z pomiarów wynika, że na początku ten przyrost był bardziej dynamiczny, bo wynosił 2,4 cm na dekadę. Teraz liczba ta spadła do 0,8 cm na dekadę. Można więc przypuszczać, że za kilka generacji, czyli 30–40 lat, przestanie przybywać nam wzrostu, choć do Holendrów jeszcze nam daleko.