Logo Przewdonik Katolicki

Jak nas w to wrobiłeś...

Kamila Tobolska
Poznaniak o. Wojciech Prus i krakus o. Maciej Soszyński zostali wyznaczeni przez prowincjała polskich dominikanów o. Pawła Kozackiego na nowych duszpasterzy Ruchu Lednickiego.

Jeden spokojny, drugi dynamiczny. Jeden dobrze czuje się w kwestiach duchowych i potrafi docierać do tłumów, drugi świetnie zna się na sprawach gospodarczych i organizacyjnych. Ten duet poprowadzi Lednicę.

Poznaniak o. Wojciech Prus i krakus o. Maciej Soszyński zostali wyznaczeni przez prowincjała polskich dominikanów o. Pawła Kozackiego na nowych duszpasterzy Ruchu Lednickiego. To przedstawiciele kolejnych dwóch pokoleń dominikanów. O. Wojciech urodzony w 1964 r. wstąpił do zakonu jako wychowanek o. Jana. Jak przyznaje, chciał być drugim ojcem Górą. Studiował patrystykę w Instytucie Patrystycznym „Augustianum” w Rzymie, przed dwoma laty obronił doktorat. Natomiast o. Maciej, urodzony w 1972 r., jako student związany był z duszpasterstwem „Beczka”, którą współprowadził wówczas o. Wojciech Prus. – Ojciec Wojciech jest z pokolenia ojców, od których uczyłem się duszpasterstwa i bycia kaznodzieją – przyznaje. Obaj dominikanie od 11 lat mieszkają w tym samym klasztorze, najpierw przez rok w Gdańsku, a potem w Poznaniu.
 
Posłani we dwóch
To, że będą prowadzili Ruch Lednicki we dwóch, nie jest u dominikanów niczym nadzwyczajnym. To owoc dominikańskiej tradycji, dominikanie bowiem często głoszą rekolekcje czy prowadzą duszpasterstwa po dwóch, jeśli tylko pozwalają na to względy kadrowe. – Już sam św. Dominik rozsyłał braci na misje po dwóch. Wspólne prowadzenie Lednicy to dla nas przygoda braterstwa – zauważa o. Wojciech. Z drugiej strony, jak dodaje, w zakonie nie ma drugiego o. Jana. – Nie sposób go podrobić i jako zakon w pokorze to rozpoznajemy.
Czy spodziewali się tych nominacji? – Trochę tak – przyznaje o. Maciej. – Nominacje poprzedziły rozmowy, podczas których wyraziłem wolę podjęcia się tego zadania – dodaje. Dominikanin nie ukrywa też, że chciał pozostać w Poznaniu, a tymczasem kończyła się właśnie jego posługa syndyka, czyli osoby odpowiedzialnej za sprawy finansowe i ekonomiczne poznańskiego klasztoru. – Bardzo nie lubię zmian i bardzo lubię Poznań, w czym jestem podobny do ojca Jana.
O. Wojciech natomiast, choć był gotowy po śmierci o. Jana Góry zostać duszpasterzem Lednicy, był raczej przekonany, że to nie będzie on. Tym bardziej więc zaskoczył go telefon od prowincjała.
 
Habit to nie wszystko
Ojcowie zasadniczo nie mają podzielonych między siebie ról. Jak podkreślają, będą się uzupełniali, wykorzystując swoje predyspozycje i talenty. – Nazywamy to między nami, że ja będę duszpasterzem dzieła, czyli wspólnoty, a o. Maciej duszpasterzem spotkania lednickiego. Ale jak to będzie wyglądało w praktyce, zobaczymy – wyjaśnia o. Wojciech. – Bardziej chciałbym być od spraw ducha, chociaż nie wzbraniam się przed podejmowaniem kwestii organizacyjnych i zarządzania. Byłem ekonomem prowincji przez 8 lat i tyle samo czasu szefem Wydawnictwa „W drodze”, więc to też potrafię. Mam wrażenie, że jednak to ojciec Maciej lepiej się czuje w kwestiach organizacyjnych niż ja – dodaje. Na hasło swojej nowej posługi obrał słowa: „Słuchać, kochać, być”, podkreślając, że ceni sobie współpracę z osobami świeckimi i jest otwarty na ich argumenty. – To, że dominikanin ma habit, nie oznacza, że zna się na wszystkim i zawsze ma rację.
O. Maciej deklaruje, że będzie bardziej skupiał się na trosce o ośrodek na Lednicy. – Mam nadzieję, że nie przeszkodzi mi w pracy duszpasterskiej, która jest przecież najważniejsza. Mury bowiem łatwo postawić, ale o wiele trudniej do tych murów zaprosić ludzi i coś konkretnego im dać – zauważa. Dopowiada też z uśmiechem, że 40-hektarowa przestrzeń Pól Lednickich go nie przeraża. – Można ją ogarnąć wzrokiem z jednego miejsca. Wystarczy pójść do kaplicy w ośrodku na Lednicy i stanąć przy tabernakulum. Dla mnie to najbezpieczniejsza perspektywa. Jeżeli bowiem w tym dziele nie będzie Bożego ducha, to się ono wcześniej czy później po prostu rozsypie.
O. Maciej Soszyński podkreśla, że jego współbrat jest bardzo rozmodlonym człowiekiem. – To gwarancja tego, że jego zaangażowanie w Lednicę nie będzie tylko zwykłą aktywnością. Jest bardzo wrażliwy, pisze bajki i maluje. W naszym duecie to on jest spokojny. Ja jestem bardziej dynamiczny, czasami zbyt szybko podejmuję decyzje i przez to szybciej wchodzę w konflikt. Ja będę pewnie bardziej wywoływał konflikty, a on będzie je łagodził – śmieje się dominikanin.
– Kiedy o. Maciej podejmuje się dużego zadania, a tak było w przypadku organizacji pogrzebu ojca Jana, wstępuje w niego niesamowita energia. Ma też tę zdolność, którą miał o. Jan: „Chcę się z panem zaprzyjaźnić...”, pomagającą zdobywać sponsorów. I jestem pewien, że wkrótce ją w sobie rozwinie – opowiada o. Wojciech.
 
Sztabowcy generała Góry
Po raz pierwszy ojcowie spotkali się z liczącym około 30 osób sztabem lednickim 26 stycznia. – Poczułem wówczas wiatr w żaglach. Wiedziałem już, że to jest to! – wyznaje o. Maciej, który jest zresztą zapalonym żeglarzem. – Jeśli zdać sobie sprawę z ogromu ludzi przybywających co roku na Lednicę, to aż dech zapiera. Ale jak się spotykamy i rozmawiamy w sztabie, to oddech się odzyskuje. Trzeba przyznać, że o. Jan był generałem, i do tego dobrym, co widać po tym, jakich sztabowców zostawił – dopowiada o. Wojciech.
Młodzi, którzy od lat współpracowali z o. Górą podkreślają, że chcą kontynuować jego dzieło. A mają ułatwione zadanie, bo jak zdradza Agnieszka Chrostowska, przez wiele lat prawa ręka o. Jana, rozpisał on Lednicę do 2020 r., podając tematy kolejnych spotkań. – Ojciec dużo nam mówił o przyszłości Lednicy, o tym, jak sobie wyobraża wspólnotę i działania na Polach Lednickich – zaznacza Ewa Nagel, koordynatorka tegorocznego spotkania. – Najważniejsze jest teraz dla nas to, żeby nasi nowi duszpasterze czuli, że muszą dbać o naszą jedność. Wspólnota jest bowiem największym skarbem. Tylko polegając na sobie nawzajem, jesteśmy w stanie uciągnąć to dzieło.
XX Spotkanie Lednickie, które odbędzie się 4 czerwca pod hasłem „Amen”, będzie kontynuacją, a zarazem zwieńczeniem poprzednich trzech spotkań: „W Imię Ojca”, „W Imię Syna” i „W Imię Ducha Świętego”. – Mówimy „Amen”, czyli niech tak się stanie, niech ta wiara w nas trwa. Chcemy żyć wyborem Chrystusa i zarażać lednickim entuzjazmem innych – stwierdza Ewa Nagel. – Całe życie o. Jana było ciągłym mówieniem Bogu „Amen”. I my je teraz podejmujemy, wierząc, że ojciec jest z nami cały czas. Mówimy zresztą do niego: „Jak nas w to wrobiłeś, to teraz pomagaj” – podkreśla o. Wojciech. A w tym roku ma w czym, bo Lednica będzie niezwykła. Nie dość, że dwudziesta, to przeżywana w roku jubileuszu
800-lecia zakonu dominikańskiego i 1050. rocznicy chrztu Polski.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki