Kiedy wieczorem 25 września 1953 r. funkcjonariusze komunistycznego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego wtargnęli do siedziby prymasa Polski w Warszawie, rozpoczęła się znana nam dziś doskonale historia internowania kard. Stefana Wyszyńskiego. Zaraz po wyprowadzeniu prymasa aresztowano również (o czym on nie wiedział) dyrektora jego sekretariatu, bp. Antoniego Baraniaka. Dla biskupa zaczął się wtedy 27-miesięczny czas więzienia, okrutnych przesłuchań i bestialskich tortur. Miały one wymusić na nim zeznania pozwalające na zorganizowanie pokazowego procesu przeciwko prymasowi Wyszyńskiemu, a tym samym zniszczenie polskiego Kościoła. „Więzień Baraniak”, jak go wtedy nazywali śledczy w oficjalnych dokumentach, jednak wytrzymał. Nie udało się go złamać. Ale to już mniej znana Polakom historia.
Utrwalone świadectwa
To właśnie losy tego niezłomnego i bohaterskiego, a jednocześnie zapomnianego dziś nieco kapłana, przedstawia film dokumentalny Jolanty Hajdasz Żołnierz Niezłomny Kościoła. Jego premiera odbyła się w 63. rocznicę aresztowania prymasa i jego sekretarza w poznańskim kinie „Rialto”. Obecny był na niej m.in. kolejny następca abp. Antoniego Baraniaka, metropolity poznańskiego w latach 1957–1977, abp Stanisław Gądecki – przewodniczący polskiego Episkopatu oraz jego zastępca, metropolita łódzki abp Marek Jędraszewski. Film będzie też w najbliższym czasie pokazywany w innych miejscach, a osoby, które chciałyby zorganizować jego projekcję, mogą się w tej sprawie kontaktować z reżyserką pod numerem telefonu 607 270 507.
To już drugi dokument tej autorki poświęcony osobie niezłomnego biskupa, po nakręconym w 2012 r. filmie pt. Zapomniane męczeństwo. – Po jego premierze bardzo szybko zaczęli się do mnie zgłaszać ludzie, świadkowie życia abp. Baraniaka, których nie znałam, kręcąc film. Wiedziałam, że ich świadectwa muszą zostać zarejestrowane, zanim ci ludzie odejdą, tak jak to się stało w przypadku ks. Henryka Grześkowiaka, proboszcza z parafii Radomicko. Udało mi się z nim porozmawiać telefonicznie o warunkach panujących w więzieniu na Rakowieckiej, o których wspominał mu abp Baraniak, umówiliśmy się na nagranie, ale zmarł, zanim się spotkaliśmy – opowiada Jolanta Hajdasz, dodając, że ma jeszcze wiele niewykorzystanych wypowiedzi świadków, które nie zmieściły się w drugim filmie. – Zostały jednak utrwalone, a to jest najważniejsze. Mamy bowiem obowiązek przypomnieć Polakom, komu między innymi zawdzięczają to, że nie udało się zniszczyć polskiego Kościoła w tamtym czasie. Gdyby bowiem złamano abp. Baraniaka i zmuszono go do podpisania jakichkolwiek zeznań przygotowanych przeciwko prymasowi, doszłoby do pokazowego procesu kard. Wyszyńskiego. W efekcie zrealizowano by taki sam scenariusz jak w Chorwacji, w Czechach i na Węgrzech, gdzie skompromitowano Kościół i jego pasterzy – przekonuje reżyserka.
Walka o prawdę trwa
Jak przyznaje Jolanta Hajdasz, pierwszy film o abp. Baraniaku nakręciła nie tylko po to, by opowiedzieć ciekawą i ważną dla naszego narodu i Kościoła historię, ale przede wszystkim dlatego, by udowodnić, że Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (pion śledczy IPN), która w latach 2003–2011 prowadził śledztwo w sprawie prześladowania fizycznego i psychicznego abp. Baraniaka, pomyliła się, umarzając je z braku dowodów. Jednak po przesłaniu filmu do prokuratury prowadzącej śledztwo, po kilku miesiącach dostała odpowiedź, że nie ma podstaw do jego wznowienia. – Nie pojmuję, jak można taką nieprawdę podawać dzisiaj w oficjalnych dokumentach instytucji stojącej na straży pamięci naszego narodu? Jak można ją tolerować i nie walczyć o przywrócenie prawdy i pamięci. Widać, że ta walka, którą prowadził prymas Hlond, prymas Wyszyński i abp Baraniak nie jest jeszcze zakończona. Zresztą ilość wszelkich przygód i trudności, jakich doświadczyliśmy, kręcąc obecny film, sprawiła, że w końcu chyba wszyscy uwierzyliśmy, że ktoś nam bardzo przeszkadza w tym, żebyśmy go nigdy nie skończyli. Więc tym bardziej uparliśmy się, że skończymy i udało się – opowiada Hajdasz. Jej zdaniem także obecny dokument mógłby stać się pretekstem do wznowienia śledztwa, tym bardziej że zebrane w nim świadectwa potwierdzają niedawne odkrycia w więzieniu na Rakowieckiej dające dowody m.in. na to, że naprawdę istniało tam takie pomieszczenie jak tzw. mokry karcer, w którym również przetrzymywano abp. Baraniaka.
Baraniak, ty się nie możesz ześwinić
Zdjęcia do Żołnierza Niezłomnego Kościoła kręcone były zresztą nie tylko w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie, ale także w Poznaniu, na Jasnej Górze, w Oświęcimiu, Krakowie oraz w Rzymie, gdzie studiował przyszły metropolita poznański. Jak zaznacza Jolanta Hajdasz, była z kamerą również w Budapeszcie, szukając informacji o losach prymasa Josefa Mindszenty’ego, oraz w Pradze, by poznać historię prymasa Josefa Berana, pasterzy Kościoła prześladowanych przez komunistów. W filmie wystąpili m.in. ostatni żyjący świadkowie życia abp. Baraniaka, jak np. siostry elżbietanki, s. Remigia i s. Agreda, które pracując w pałacu arcybiskupim cały czas były przy boku metropolity i zaświadczają o tym, co wiedzą o jego męczeństwie oraz o tym, co przeszedł w więzieniu. Swoim świadectwem dzieli się także dr Małgorzata Kulesza-Kiczka, lekarka opiekująca się chorym już na raka trzustki arcybiskupem. O abp. Baraniaku opowiada również abp Marek Jędraszewski, największy w Polsce ekspert w tej dziedzinie, który jako pierwszy opublikował w 2009 r., w dwutomowym dziele pt. Teczki na Baraniaka, materiały z archiwów Instytutu Pamięci Narodowej na temat prześladowania abp. Baraniaka. Jak sam zresztą przyznaje, czuje się w jakiś sposób spadkobiercą arcybiskupa, który wyświęcił go na kapłana i wysłał na studia do Rzymu. Przytacza on w filmie m.in. opowieści ks. Henryka Grześkowiaka, które przekazał mu abp Baraniak w 1976 r., tym cenniejsze, że arcybiskup raczej nie dzielił się swoimi przeżyciami z tego okresu. – Za wszelką cenę chciano księdza arcybiskupa Baraniaka w więzieniu złamać. Więc nagiego wrzucano go do celi, gdzie z góry płynęły fekalia. Co jakiś czas go z niej wydobywano, nie wiedział czy co kilka czy kilkadziesiąt godzin i czekano z kartką, żeby podpisał lojalkę. Był tak wykończony, że mówił do siebie tylko jedno: „Baraniak, ty się nie możesz ześwinić”. I nie podpisał. Jest to przejmujące świadectwo, bo w przypadku biskupa można by przypuszczać, że będzie miał jakieś argumenty nadprzyrodzone, argumenty wiary. A tu chodziło o jakąś najbardziej podstawową, wewnętrzną uczciwość – wspomina w filmie abp Jędraszewski.
Szansa na kolejny proces…
Po poznańskiej premierze filmu Żołnierz Niezłomny Kościoła można było złożyć swój podpis pod dwoma listami otwartymi przygotowanymi przez jego autorkę. Pierwszy adresowany był do prezydenta RP Andrzeja Dudy z prośbą o pośmiertne odznaczenie abp. Antoniego Baraniaka za zasługi dla Kościoła i państwa polskiego. Adresatem drugiego był abp Stanisław Gądecki. – To prośba o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego abp. Antoniego Baraniaka. Zresztą nie jestem tu oryginalna, bowiem pierwsi z taką inicjatywą wyszli księża z poznańskiego Domu Księży Emerytów w styczniu 2013 r. Od tego też czasu co roku, w rocznicę aresztowania prymasa Wyszyńskiego i abp. Baraniaka, w Poznaniu odprawiana jest Msza w intencji wszczęcia procesu beatyfikacyjnego – zaznacza Jolanta Hajdasz.
Jak przyznał obecny na premierze abp Gądecki, są przesłanki do tego, by rozpocząć taki proces na szczeblu diecezjalnym. – Abp Baraniak nie doświadczył męczeństwa w dosłownym jego rozumieniu, to znaczy jego prześladowania nie zakończyły się natychmiastową śmiercią. Ten proces został rozciągnięty w czasie, bowiem maltretowany arcybiskup nigdy nie wrócił już do pełni zdrowia. Dzięki obu tym filmom zostały zebrane świadectwa przede wszystkim z czasów jego uwięzienia. Do procesu trzeba jeszcze zebrać świadectwa z całego życia kandydata i przebadać wszystkie pisma, kazania i listy, które po sobie pozostawił – zauważył metropolita, dodając, że jest urzeczony filmem, który w klarowny sposób przedstawia prawdę o abp. Baraniaku i dowodzi jego heroiczności jako człowieka, co na pewno pomoże też w propagowaniu tej wyjątkowej osoby.