Logo Przewdonik Katolicki

Ego jest wrogiem

Bogna Białecka

Pewność siebie, wysokie poczucie własnej wartości i przekonanie, że chcieć to móc – powszechnie uważa się, że takimi cechami obdarzeni są ludzie sukcesu. Czy rzeczywiście?

Jednym z ciekawszych najnowszych bestsellerów książkowych jest Ego is the enemy, czyli „Ego jest wrogiem” autorstwa Ryana Holidaya. 29-letni dziś Ryan rzucił szkołę w wieku lat 19. W ciągu dziesięciu lat był dyrektorem marketingu American Apparel, redaktorem „New York Observer”, współtwórcą wielu kontrowersyjnych kampanii marketingowych, autorem książek, które szybko stały się bestsellerami (m.in. Trust Me, I’m Lying: Confessions of a Media Manipulator – „Zaufaj mi, kłamię: Wyznania mediowego manipulanta”). Ryan dokonuje interesującej analizy współczesności. Jak pisze we wstępie, do przemyślenia własnej filozofii życiowej pchnęły go upadki bogaczy, których uznawał za osobistych mentorów. Odkrył, że bogactwo materialne jest ulotne, a sukcesy zastanawiająco łatwo mogą przerodzić się w porażkę. Co więcej, te cechy, które są szczególnie promowane we współczesnej kulturze – np. pewność siebie i przekonanie, że jedyną przeszkodą w drodze do sukcesu jest niewłaściwe podejście – tak naprawdę przeszkadzają w odniesieniu sukcesu i nadania sensu swojemu życiu.
 
Pułapki współczesności
Refleksja ta pchnęła go do zidentyfikowania i nazwania największego wroga współczesnego człowieka – ego. Ryan rozumie ego jako pychę – nadmierne skoncentrowanie na sobie, własnym znaczeniu, przekonaniu o wyższości nad innymi. Jak zauważa autor, współczesny świat, wraz z rozwojem techniki tworzy warunki do pielęgnowania tak pojmowanego ego. Założenie modnego bloga, wideobloga czy strony na Facebooku daje okazję chwalenia się swoimi celami i osiągnięciami przed tysiącami fanów. To co kiedyś było doświadczeniem gwiazd muzyki rozrywkowej czy filmu, jest w zasięgu ręki każdego, kto ma chwytliwy pomysł. Możemy przedstawiać się jako prezes istniejącej tylko na papierze doskonałej firmy albo założyć stronę na Wikipedii na swój temat i stać się osobą publiczną. Media społecznościowe także dla wielu młodych stają się areną walki o to, by poczuć się kimś popularnym, lepszym. Dotyka to bardzo mocno dziewcząt, które starając się zdobyć jak najwięcej polubień swoich wpisów w mediach społecznościowych, szybko odkrywają, że najprostszym sposobem przyciągnięcia uwagi jest umieszczenie pokazującego zbyt wiele zdjęcia. W ten sposób zatacza się błędne koło. Ludzie zaczynają uzależniać poczucie własnej wartości od opinii innych osób napotkanych w internecie, a z kolei obfitość pozytywnych reakcji pompuje ich ego.
Jednak technika to nie wszystko. Bardzo popularne są dziś poradniki przekonujące, że aby odnieść sukces, należy odrzucić zniewalające myśli i zacząć realizować swe pasje, nie zważając na obiektywnie istniejące trudności. Głównym przesłaniem tego rodzaju poradników jest myśl, że tam gdzie pasja, pomysł i żądza sukcesu, środki same się znajdą. Holiday uważa, że jednym skutkiem takiego myślenia jest pycha. Podaje sporo przykładów amerykańskich osobistości, które poniosły w którymś momencie kariery klęskę właśnie przez swą pychę.
 
Realizm, odpowiedzialność, wdzięczność
Według autora, ego współczesnego człowieka jest pielęgnowane od wczesnego dzieciństwa, szybko nabywamy nawyków nadmiernej koncentracji na sobie. Jako remedium Ryan podaje trzy zasady: „Bądź pokorny w swoich aspiracjach, pełen wdzięczności w sukcesach, prężnie podnoś się z porażek”. Namawia do codziennej pracy nad sobą i wyrabiania pozytywnych nawyków. Unikajmy  więc tracenia czasu na poszukiwanie oznak pochwał, a skoncentrujmy się na doskonaleniu metod skutecznego działania. Jeśli popatrzymy na listę swoich celów, pewnie znajdą się tam dobre relacje z bliskimi, godziwe zarobki pozwalające się utrzymać, a być może pozostawienie po sobie czegoś dobrego dla innych. Dla osoby wierzącej celem nadrzędnym będzie zbawienie duszy. Takie cele jak pieniądze same w sobie, władza czy popularność są zwodnicze – i jak zauważa autor – przemijające, niedające na dłuższą metę szczęścia. Pokorne aspiracje pozwalają na skupienie się na tym, co naprawdę ważne. Pokorne oznacza też: realistyczne. Nie: „wystarczy marzyć, a środki same się znajdą”, a „co konkretnie możesz zrobić, by osiągnąć cel”. Wdzięczność w sukcesie pomaga zachować zdrowy obraz tego, co do sukcesu doprowadziło. Nikt nie osiąga go w pojedynkę, zawsze dzieje się to przy wsparciu innych. To może być wsparcie emocjonalne, lecz też konkretna praca, a nawet inspirujące rozmowy. Gdy jesteśmy wdzięczni i tę wdzięczność wobec innych wyrażamy, pomaga to nam w zachowaniu zdrowego obrazu samego siebie. Ostatnia rada – prężne podnoszenie się z porażek dotyczy realnej oceny tego, co do porażki doprowadziło. W kryzysie, upadku, ego podpowiada nam: „Nie miałeś w tym żadnego udziału, jesteś ofiarą podłych ludzi, okoliczności”. Aby podnieść się z porażki, trzeba według Ryana przyjąć odpowiedzialność zastanowić się, czego mnie to nauczyło. Zamiast bierne rozczulać się nad sobą – wziąć się w garść i działać.
 
Chrześcijańska perspektywa
Analiza, jakiej dokonuje Ryan Holiday, jest ciekawa, nie potrafi on jednak do końca zaoferować konkretnych środków. Ryan odkrywa to, co bliskie jest chrześcijaństwu, choć sam tego tak nie definiuje. Jako osoba niewierząca próbuje odnaleźć receptę w stoicyzmie. A kiedy pokazuje przykłady pokornych ludzi sukcesu, koncentruje się na znanych Amerykanach, starannie unikając choćby nawiązania do tego, co mogło być motorem ich pokory – wiary w Boga. Jego system wartości jest „skończony”, choć w kilku punktach styczny z tym, co już wcześniej „odkryło” chrześcijaństwo.
Tymczasem katolicyzm daje doskonałą – także na poziomie psychologicznym, choć nie jest to celem samym w sobie – pomoc w walce z pychą i rozdmuchanym ego: rachunek sumienia i spowiedź, które dają szansę zachowania realistycznego obrazu samego siebie. Fakt ten doceniali już autorzy podręczników poświęconych psychologii religii (np. Wstęp do psychologii religii RT Thouless 1971). Mnożą się zresztą badania pokazujące wagę spowiedzi, a także pozasakramentalnego stanięcia w prawdzie o sobie i przyjęcia pełnej odpowiedzialności za popełnione zło. Na przykład A. Peer w artykule I cheated, but only a little („oszukałem, ale tylko trochę”) z 2014 r. pokazuje, że zatajanie popełnionego zła czy ujawnianie go tylko w części wpływa destrukcyjnie na psychikę człowieka. Tylko przyjęcie pełnej odpowiedzialności i zadośćuczynienie daje pokój i możliwość dalszego rozwoju.
Ważne jest też zwrócenie uwagi na to, co podkreślają zarówno chrześcijańscy mistrzowie życia duchowego, jak i niewierzący Ryan Holiday – pokora nie jest deprecjonowaniem samego siebie, lecz wyrabianiem właściwego, realistycznego oglądu własnej osoby. W psychologii chrześcijańskiej terapeuci zwracają uwagę na to, że choć upadamy (a przyznanie się do upadku uczy pokory), jednocześnie mamy wartość i godność wynikającą z faktu bycia Bożym dzieckiem. Odwoływanie się do tych dwóch rzeczy – rzeczywistości grzechu i odkupienia Bożą miłością – pozwala na kształtowanie takiego obrazu samego siebie, który nie jest egotyczny, przepełniony pychą, a jednocześnie nie jest czysto negatywny, napędzający apatię czy wręcz depresję.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki