Oj tak, często kierujemy się dużą naiwnością. Oczekujemy na cud i wielką nadzieję pokładamy w magicznej mocy niezwykłych wydarzeń. Gdyby ktoś ze zmarłych się zjawił i przemówił, co by to się nie stało… Ano nic by się w naszym życiu nie zadziało. Cud to możność zrobienia tego, przed czym stoimy z bezradnością. A to wymaga ogromnej siły, która działa wewnętrznie, od środka. I taką właściwość oddziaływania ma w sobie Pismo Święte. Ono jest żywe i skuteczne.
Proste słowa Biblii stają się dla nas święte, czyli pełne mocy, gdy przyjmujemy je jako święte czyli jako od Boga pochodzące. Choć to niemal truizm, powiedzmy wprost – wiara otwiera nam oczy.
Gdy zaczynałem studia na geodezji we Wrocławiu, dziwnym zrządzeniem losu, jak wtedy myślałem, jako praktycznie niewierzący trafiłem do duszpasterstwa akademickiego na Godziny Biblijne. Czytaliśmy tam wspólnie Apokalipsę, Księgę Izajasza i wiele innych. Biegałem na uczelnię, robiąc pierwsze pomiary teodolitem z wypiekami na twarzy, gdyż odkrywałem zupełnie nowy, nieznany mi świat. Natomiast przewodnikiem po tym bezkresnym kosmosie życia duchowego było Pismo Święte. Zmiany, które dokonywały się we mnie, były niezwykłe. Słowo Boże rodziło wiarę, a wiara pozwalała odkrywać słowo Boże. I tak jak z jajkiem i kurą nie sposób orzec, co było pierwsze. Jedno jest pewne, owe zmiany okazały się niezwykle trwałe i gruntowne. I nawet gdybym spotkał się z którymś z moich nieżyjących protoplastów, nie jestem w stanie sobie wyobrazić choćby porównywalnego oddziaływania.
Myślę, że kluczem do tamtych, najistotniejszych wydarzeń w moim życiu było nie tylko Pismo Święte, ale właśnie wspólne czytanie. Nikt z nas nie był specjalistą, nie znaliśmy języków oryginalnych, ksiądz nie epatował wiedzą z zakresu… Z daleko idącą prostotą czytaliśmy Pismo Święte i to wszystko. Słowo samo znajdowało sobie drogę i serca robiły się gorące.
To w sumie bardzo proste do zrobienia. Znaleźć kilka osób, troszkę czasu i czytać. My często w spotkaniu z Biblią skupiamy się na tym, czego nie rozumiemy, i toniemy w niejasnościach, a wystarczy tylko podjąć to, co jest jasne oraz zrozumiałe, i zastanowić się wspólnie, jak można tym, co rozumiemy, żyć i to od zaraz.
- Jak do tej pory słowa, które zrozumiałem z Pisma Świętego, wpływały konkretnie na moje życie?
- Jakie dotąd podejmowałem próby wspólnego czytania Biblii?
- Kiedy i jak konkretnie spróbuję spotkać się z tekstem biblijnym w grupie? Po której Mszy św. podejdę do księdza proboszcza z zapytaniem, gdzie i kiedy mają miejsce tego typu spotkania? Jeśli ich nie ma w parafii, jak zamierzam przyczynić się do ich zainicjowania?