Logo Przewdonik Katolicki

Crowdfunding i Biblia

Natalia Budzyńska

Nowy spektakl kabaretu Mumio, nowa kolekcja sztuki Galerii Zachęta lub Biblia w wersji audio – każdy może mieć w tych przedsięwzięciach swój udział. Społecznościowe finansowanie, czyli crowdfunding to zjawisko mające zaledwie kilka lat, ale dopiero teraz osiągnęło szczyty popularności.

Najpierw pojawia się pomysł. Potem szuka się na jego realizację pieniędzy, często mozolnie, długo i niestety często bezskutecznie. Granty, dotacje, różne formy współfinansowania przez specjalne programy wymagają umiejętności i mnóstwa czasu. I tak wygrywają najsilniejsi, a większość projektów, nierzadko bardzo ciekawych i z ogromnym potencjałem, zostaje odrzuconych. I – co najsmutniejsze – nigdy nie zostanie zrealizowanych. A gdyby tak ominąć urzędników i położyć nadzieję w realnych odbiorcach? Komisje decydujące o podziale środków publicznych to przecież tylko urzędnicy bez osobistego stosunku do idei, często niemający o niej zbyt dużej wiedzy, rozpatrujący podania tylko z punktu widzenia opłacalności lub ekonomicznego doświadczenia. Tymczasem najbardziej zainteresowaną grupą jest konkretny odbiorca, osoby, do których pomysł jest skierowany. Niech to oni zatem decydują, czy warto go zrealizować. Jak dotrzeć do potencjalnego odbiorcy? No przecież nic łatwiejszego: internet daje nieograniczone możliwości. Aż dziw, że społecznościowe finansowanie wynaleziono tak późno. Dzisiaj dzięki portalom społecznościowym coraz częściej dowiadujemy się o kolejnych zbiórkach pieniędzy. Crowdfunding to jednak nie darowizna, ale system finansowego wspierania kreatywności najczęściej w zamian za konkretnie określony bonus.  W sieci istnieje już ponad 600 portali zajmujących się prezentowaniem projektów.
 
Sfinansowany przez tłum
Zaczęło się od artystów. Kultura to dziedzina, w której najtrudniej uzyskać dofinansowanie. Wielcy potentaci rynkowi, tacy jak banki czy ogromne korporacje, dokładają się chętnie do wydarzeń jak najbardziej masowych. Przecież nie chodzi im o sztukę, a o reklamę, i wszyscy o tym dobrze wiemy. Łatwiej ich pozyskać, gdy uznane muzeum postanowi zrobić wystawę na przykład Salvadora Dalí i na każdym bilecie wydrukowane będzie logo darczyńcy. Lub dla festiwalu, na który zostanie zaproszony znany światowy wykonawca, a najlepiej kilku, których słuchać będą tysiące ludzi. Niszowe lub po prostu mniej komercyjne przedsięwzięcia nie mają szans na zasobną kieszeń mecenasa. Niestety coraz częściej tak jak komercyjne korporacje zachowują się państwowe urzędy, finansując wybrane projekty oceniane przez urzędników często niestety zideologizowanych. Literatura jako pierwszy przykład społecznościowej zbiórki na cele prywatne sięga mocno wstecz i wspomina budowę Statuy Wolności całkowicie sfinansowanej przez Amerykanów i Francuzów. Ale na podobnej zasadzie odbywały się zbiórki na budowę kościołów, łącznie ze słynną Sagrada Familia. Najczęściej przywołuje się zespół Marillion, który w 1997 r. przez internet zwrócił się do fanów z prośbą o pomoc w sfinansowaniu trasy koncertowej po Stanach Zjednoczonych. Udało im się zebrać 60 tys. dolarów! Nic dziwnego, że w ten sam sposób postanowili wydawać swoje płyty.  W 2000 r. powstał portal Artisshare.net, który specjalizował się w pozyskiwaniu społecznych pieniędzy dla tak zwanego przemysłu kreatywnego, czyli dla projektów związanych z muzyką, sztukami wizualnymi, teatrem, niezależnym dziennikarstwem. Chwile potem w ten sposób zaczęły zbierać fundusze fundacje i organizacje międzynarodowe jak np. Greenpeace. Informacje o pomysłach wcale nie docierały do jakiegoś szerokiego grona odbiorców, ale do tych najbardziej zainteresowanych, którzy natrafiali na nie właściwie sami, surfując po sieci. Podaje się, że pierwszą platformą internetową, która z prawdziwego zdarzenia zajmuje się finansowaniem społecznościowym była najlepiej dziś znana kickstarter.com oraz indiegogo.com. Powstały w 2008 r. i oblicza się, że dzięki nim sfinansowanych zostało niemal 100 tys. projektów na kwotę ponad 2 mld dolarów. W Polsce ten rynek rozwinął się trochę później, a rozpędu nabrał dwa lata temu. Pieniądze na realizację swojego pomysłu i przedsięwzięcia można zbierać poprzez kilka portali, z których najpopularniejsze to Siepomaga.pl, Wspieramkulture.pl, Wspieram.to i Polakpotrafi.pl. Warto dodać, że crowdfunding jest w Polsce legalny.
 
Jak to działa?
 Najważniejsze to przekonać do swojego projektu jak największą społeczność. Projekt może dotyczyć jakiejkolwiek dziedziny, musi być jednak zaprezentowany w sposób jasny i przejrzysty oraz atrakcyjny. Powinny być określone cele, zadania i dokładny sposób ich realizacji. Zasada crowdfundingu wymaga, żeby przedstawić potrzebną sumę i budżet. Wspierający od początku wie, jaka suma jest potrzebna do zrealizowania projektu i widzi na bieżąco, ile pieniędzy jeszcze brakuje do końca zbiórki. Określona data końca zbiórki to kolejny charakterystyczny element społecznościowego finansowania. Dalszym postępowaniem platformy różnią się między sobą: jedne zakładają, że „bierzesz, ile zbierzesz”, inne oferują opcję „wszystko albo nic”. Dodatkowo każdy wspierający otrzymuje bonus w różnej formie. Na przykład, jeśli dokłada się do wydania płyty, to może liczyć na jakiś gadżet lub płytę – w zależności od oferowanej sumy. Ale nagrody nie muszą mieć wymiaru materialnego, może to być udział w nagraniu, a nawet kolacja z jakąś sławną osobą.
 
Cyfrowy pomnik
Aktualnie jedną z największych akcji crowdfundingowych w Polsce jest prowadzony w ramach portalu wspieram.to, projekt „Biblia audio”. Planowany jako superprodukcja i reklamowany jako największe słuchowisko w Polsce i Europie ma różnić się od zwykłego audiobooka. W inicjatywę zaangażowanych jest około 300 aktorów, w tym między innymi Krystyna Janda, Małgorzata Kożuchowska, Adam Woronowicz, Jerzy Trela, Wojciech Malajkat. Zatrudniono najlepszych profesjonalistów: dźwiękowców, reżyserów, muzyków. Obliczono, że jedna godzina gotowego audiobooka to 50 godzin pracy. Nagranie w ten sposób całej Biblii pochłonie ogromne koszty i dlatego pomysłodawcy zdecydowali się na taką formę finansowania. Praca podzielona jest na siedem części, które po realizacji zostają udostępnione w internecie. Pierwszym etapem było zebranie 200 tys. zł na nagranie Nowego Testamentu. Udało się i to z nawiązką, która zostanie przeznaczona na dalszą część produkcji. Ponad tysiąc osób zebrało 270 tys. zł. To nie koniec. Próg kolejny to realizacja Pięcioksięgu Mojżesza, na który potrzeba 550 tys. zł. Każda wpłata powyżej 40 zł jest nagrodzona: od limitowanej wersji T-shirtu, przez stylowego pendrive’a z Biblią Audio (czyli stugodzinne słuchowisko) po możliwość nagrania własnego głosu jako jedna z biblijnych postaci. Pomysłodawcą akcji jest aktor i reżyser Krzysztof Czeczot, który ma na swoim koncie realizację kilku audiobooków. Planuje, że jeśli jego pomysł znajdzie poparcie i darczyńców, to całą Biblię uda mu się udźwiękowić do końca 2017 r. Teraz ruszyły prace nad Nowym Testamentem i mają potrwać do lipca. Fragmenty rozdziałów ze Starego Testamentu zostały już nagrane i można ich posłuchać na stronie www.bibliaaudio.pl. Dzięki temu, każdy może zdecydować, czy taka forma prezentacji Biblii mu się podoba i czy chce taki projekt współfinansować. „Tworzymy cyfrowy pomnik” – mówi Czeczot i podkreśla, że całe słuchowisko będzie dostępne w internecie zupełnie za darmo: zawsze i wszędzie. Najciekawsze jest w tej inicjatywie to, że jest całkowicie w stuprocentach oddolna: nie są w nią zaangażowane żadne struktury, ani państwowe, ani kościelne.
 
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki