„Kościół traci zaufanie Polaków” – alarmowały media w kwietniu tego roku. Przypominając, że na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego stulecia zaufanie do Kościoła deklarowało aż 90 proc. badanych, tym razem podawały liczbę 55 proc. W rankingach zaufania Kościół jest zastawiany m.in. ze strażą pożarną, pogotowiem ratunkowym, wojskiem, policją, a także Sejmem, Senatem i rządem. Rodzi się pytanie o adekwatność takich porównań.
Można spróbować innego zestawienia. We Włoszech pół roku temu ogłoszono, że zaufanie do papieża Franciszka ma 84 proc. ogółu Włochów – wierzących i niewierzących, a do Kościoła – zaledwie 47 proc. „La Repubblica” analizowała, że to innowacyjny zapał papieża doprowadził do tak wielkiej przepaści między zaufaniem do niego i do instytucji Kościoła. W badaniach przeprowadzonych podczas poprzednich pontyfikatów ta różnica wynosiła około 10 proc.
W październiku 1969 r. papież Paweł VI jedno z rozważań podczas audiencji generalnej poświęcił zaufaniu do Kościoła. „Powinniśmy mieć zaufanie do Kościoła. Tak – do tego Kościoła Chrystusowego rzeczywiście założonego przez Niego na skale, a na przestrzeni historii podobnego do łodzi Szymona Piotra miotanej burzami. Zaufanie do Kościoła takiego, jakim jest” – mówił, dodając, że takie zaufanie jest równocześnie realizmem i wiernością.
Sondaże i papież używają tego samego sformułowania. Ale czy mówią o tym samym? Czy tak samo rozumieją słowo „Kościół”?
Socjologia czy teologia?
Nie da się zaprzeczyć, że Kościół jest rzeczywistością socjologiczną. Jest grupą ludzi, społecznością, którą łączą wspólne przekonania, która ma przywódców, liderów. Jest społecznością, w której mają miejsce relacje formalne, osobowe, a poszczególni członkowie spełniają różne funkcje. Ma też swoją strukturę. Stanowi instytucję, która ma konkretne cele i zadania do wypełnienia. Realizuje je w przestrzeni publicznej. Podobnie jak inne instytucje w niej działające, podlega ocenom, zarówno ze strony swoich członków, jak i ze strony tych, którzy do niego nie należą i się z nim nie identyfikują.
To nie wszystko, co można powiedzieć o Kościele. To także nie najważniejsze. Chociaż spojrzenie socjologiczne jest w pełni usprawiedliwione, to jednak przede wszystkim jest on rzeczywistością teologiczną. Właśnie w tej perspektywie mówi sam o sobie. Sobór Watykański II w Konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen Gentium stwierdził: „Kościół jest w Chrystusie jakby sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego”. Katechizm Kościoła katolickiego wyjaśnia, że bycie sakramentem wewnętrznego zjednoczenia ludzi z Bogiem jest pierwszym celem Kościoła. A ze względu na to, że jedność między ludźmi opiera się na zjednoczeniu z Bogiem, Kościół jest także sakramentem jedności rodzaju ludzkiego.
To nie wszystko. Teologiczne patrzenie na Kościół pozwala w nim widzieć świątynię Ducha Świętego. „Duch jest jakby duszą Ciała Mistycznego, zasadą jego życia, jedności w różnorodności oraz bogactwa jego darów i charyzmatów” – tłumaczy Katechizm, przywołując słowa św. Augustyna „Czym jest nasz duch, to znaczy nasza dusza, dla członków ciała, tym jest Duch Święty dla członków Chrystusa, dla Ciała Chrystusa, którym jest Kościół”. Św. Ireneusz zapewniał, że tam, gdzie jest Kościół, jest także Duch Boży, a tam, gdzie jest Duch Boży, tam jest Kościół i wszelka łaska.
Miłość, nie biurokracja
Papież Franciszek od pierwszych dni swego pontyfikatu wielokrotnie podkreślał, że Kościół to nie jedna z organizacji pozarządowych. Mówił, że Kościół to dzieje miłości, a nie organizacja biurokratyczna. „My, ludzie Kościoła, jesteśmy pośród historii miłości: każdy z nas jest ogniwem tego łańcucha miłości. A jeśli tego nie rozumiemy, nie rozumiemy nic z tego, czym jest Kościół” – podkreślał podczas jednej z Mszy św. w kaplicy Domu św. Marty. Znamienne, że wśród uczestników byli wtedy pracownicy Instytutu Dzieł Religijnych (IOR), nazywanego często „bankiem watykańskim”.
Franciszek zauważył, że istnieje pokusa, by rozwijać Kościół, nie podążając drogą miłości. Można dodać, że istnieje też silna pokusa patrzenia na Kościół tylko z punktu widzenia socjologicznego, jako na instytucję publiczną, której powinno zależeć na akceptacji i poparciu ze strony jak największej liczby ludzi. Która winna zabiegać o popularność i zwiększanie własnej liczebności. To może skłaniać do pójścia na kompromisy, do paktowania ze światem, dostosowywania się do jego reguł, także w wewnętrznym funkcjonowaniu Kościoła. Skutkiem takiego podejścia staje się rezygnacja ze słuchania Ducha Świętego i próby „poprawiania” Jego decyzji.
Gdy Duch zabrania
Decyzje Ducha Świętego z perspektywy myślenia socjologicznego, nastawienia na sukces, wydają się niejednokrotnie niezrozumiałe, a nawet błędne. O. Jacek Szymczak OP, podczas niedawnego spotkania katolików aktywnych na Twitterze zwrócił uwagę, że Duch Święty zabronił św. Pawłowi i jego towarzyszom głosić Ewangelię w Azji. Jak podają Dzieje Apostolskie, nie pozwolił im też przejść do Bitynii, czyli części Azji Mniejszej, przylegającej do morza Marmara. Z drugiej strony posłał św. Filipa do urzędnika królowej etiopskiej i po jednej rozmowie pozwolił go ochrzcić. Po ludzku patrząc, są to decyzje co najmniej dziwne, ich korzystność dla rozwoju Kościoła wydaje się dyskusyjna. A jednak Apostołowie byli im posłuszni, bo nie stawiali na pierwszym miejscu własnej wizji rozwoju i dobra Kościoła. Zaufali Duchowi Świętemu, zaufali Kościołowi, widząc w nim – mówiąc dzisiejszym językiem – rzeczywistość teologiczną, a nie socjologiczną.
Pokusa spoglądania na Kościół, jako instytucję, organizację tylko w wymiarze doczesnym, a nie na rzeczywistość Bosko-ludzką, którą ożywia i kieruje Duch Święty, jest obecna w każdych czasach. Współcześnie efektem ulegania jej jest na przykład negowanie, ignorowanie, a nawet odrzucanie tego, co mówi Następca św. Piotra, podważanie ustaleń i decyzji różnych kościelnych gremiów, łącznie z Synodem Biskupów, brak zaufania do Kościoła i jego decyzji, a także porównywanie jego „skuteczności” do efektów działań innych instytucji. Zwracał na to uwagę m. in. wspomniany wyżej papież Paweł VI. Równocześnie podkreślał, że Kościół jest zjawiskiem duchowym i religijnym. „Wiara go rodzi, autorytet nim kieruje. Duch Święty go ożywia. Kościół zasługuje na nasze zaufanie i na naszą wierność, na naszą służbę i na naszą miłość” – mówił.
Jak zobrazować zaufanie do Kościoła ujęte w perspektywie teologicznej, a nie socjologicznej? Można je porównać do zaufania, jakim dziecko obdarza swoją matkę. Na wspomnianej Eucharystii w Domu św. Marty Franciszek mówił: „Kościół jest Matką. Tutaj, na tej Mszy św. jest tak wiele matek. Co czujecie, jeśli ktoś mówi: «Czy jest pani organizatorką swojego domu? – Nie, ja jestem matką». Także Kościół jest Matką. A my jesteśmy pośrodku historii miłości, która rozwija się mocą Ducha Świętego, i wszyscy razem jesteśmy rodziną w Kościele, który jest naszą Matką”. Matce się ufa. Nie dlatego, że jest sprawną organizatorką i podejmuje korzystne dla rodziny decyzje. Ufa się, bo się ją kocha.