Logo Przewdonik Katolicki

Jan Paweł II był prawdziwym liderem

Dominik Górny
Księżna prof. dr Ingrid Detter de Frankopan / fot. Hieronik Dymalski

Rozmowa z księżną prof. dr Ingrid Detter de Frankopan, członkinią Brytyjskiej Rodziny Królewskiej.

Cieszymy się, że możemy powitać Księżną w naszym kraju. Ale to przecież nie pierwsza Pani wizyta w Polsce.
– Od 2013 r. to już moja piąta wizyta w Polsce, w tym czwarta w Poznaniu. Przyjechałam na zaproszenie kard. Stanisława Dziwisza oraz moich poznańskich przyjaciół w związku z  obchodami 1050. rocznicy chrztu Polski. Poproszono mnie także o wystąpienie podczas konferencji historycznej poświęconej początkom polskiej państwowości na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Motywem przewodnim mojego wystąpienia będzie refleksja nad suwerennością i postawą Dobrego Samarytanina.
 
Co jest fascynujące w postawie Samarytanina?
– Bezinteresowność. Współczesny Dobry Samarytanin nie pyta, skąd przybyłeś i  w co lub w kogo wierzysz. Posiada za to różne środki, w tym finansowe, które umożliwiają pomoc innym, na przykład w Afryce.
 
Uczestniczyła Pani w obchodach 1050. rocznicy chrztu Polski w Poznaniu na zaproszenie Jego Eminencji kard. Stanisława Dziwisza...
– Ucieszyło mnie to, iż dostałam takie zaproszenie – właśnie od niego – gdyż wielokrotnie rozmawialiśmy i spotykaliśmy się na gruncie duchowym, podobnie jak ze świętym Janem Pawłem II.
 
W latach 1983–2005 była Księżna doradcą papieża Polaka w zakresie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Jaki był najważniejszy wyznacznik tej współpracy?
– Ojciec Święty nauczył mnie, że na wiele spraw trzeba patrzeć wielowymiarowo. Papież pokazał mi Polskę i swój naród jako bardzo istotne dla Europy i świata. Zresztą do dziś Polacy są dla mnie ważnym narodem. Święty Jan Paweł II powiedział swego czasu – komunizm musi umrzeć. Wtedy Polacy odpowiedzieli – tak! Papież stał się wówczas liderem idei i ducha. Dziękuje ci za to Janie Pawle II! W tamtych czasach wielu innych liderów było jak zombie. Nie zauważało człowieka. A Święty Jan Paweł II potrafił stwierdzić – ja się z tym nie zgadzam. To niesamowite!
 
Pozostawiając na boku kwestie protokolarne, proszę powiedzieć, co najbardziej urzekło Księżną w postaci Świętego Jana Pawła II właśnie jako w człowieku?
– Otwartość i niezłomność głoszenia poglądów. Spontaniczność zachowania. Kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy, nawet nie zauważyłam, jak swoją dłonią dotknął mojej twarzy. Poczułam coś takiego, jakbym spotkała się z Chrystusem. Zapomniałam wszystkim rzeczy, które chciałam powiedzieć. Miałam je spisane na kilku kartkach... To było tak: podchodzę do papieża jako osoba z tytułem profesorskim, która zawsze powinna wiedzieć, co ma mówić. I tak jest, kiedy wykładam na Oksfordzie i na całym świecie. Jestem przyzwyczajona do mówienia. A tutaj nic nie mogłam powiedzieć. Chciałam słuchać...
 
Co Księżna wtedy usłyszała z ust papieża Polaka?
– Zupełnie inne rzeczy niż te, które zapisałam na kartce. Oddałam ją Jego Eminencji kard. Stanisławowi Dziwiszowi. Papież poruszył wtedy temat niepodległości Litwy.
 
Ze Świętym Janem Pawłem II spotkały się także Pani dzieci, które jako zespół zaśpiewały dla Jego Świątobliwości.
– To był niezwykły i symboliczny moment nie tylko dla mnie, ale i dla Polaków – trzy miesiące przed upadkiem komunizmu. Moje dzieci śpiewały – nie bójmy się, nie ukrywajmy się. Niech ludzie nas zobaczą... Niektórzy mówili, że nie mamy śpiewać, bo jako książęta nie jesteśmy przez wszystkich akceptowani, ale papież wyraził na to zgodę.
 
W środowiskach dyplomatycznych jedną z najczęściej powtarzanych myśli jest taka, że aby zasiąść do negocjacji, trzeba zapomnieć o dawnych państwowych waśniach i budować przyszłość, opierajac się na teraźniejszeości i wspólnych celach. Zgodzi się z tym Księżna, a może ma Pani własną złotą regułę dyplomacji?
– To ważne, że zwraca Pan uwagę na ten aspekt dyplomacji. Nie mam jednak jednej reguły. We współczesnej dyplomacji trzeba mieć świadomość historii i elementów, które na co dzień ją tworzą: języka, religii, obyczajów...
 
Jak w tym aspekcie odnosi się Księżna do sytuacji państw członkowskich Unii Europejskiej?
– To, co powiem, nie jest popularnym stwierdzeniem, ale prawdziwym. Na podstawie moich działań międzynarodowych jestem w stanie zaobserwować, że Unia Europejska w praktyce przyczynia się do zatracenia tożsamości wielu państw. Zapytuję, dlaczego flaga Unii Europejskiej na różnych oficjalnych uroczystościach musi się znajdować obok innej narodowej flagi? Czy Unia Europejska jako związek państw, jest ważniejsza od każdego państwa z osobna? Nie, bo istnieje tylko dzięki nim. Dlaczego więc nie szanuje ich odrębności? Co więcej, narzuca pewne normy i powinności dobre dla siebie jako dla Wspólnoty. Pojedyncze, często te mniejsze państwa nie odnoszą większych korzyści z bycia w Unii.
Nawiążę jeszcze do flagi europejskiej. Widnieje na niej dwanaście maryjnych gwiazd. Dlaczego zatem nie szanuje się religii katolickiej tak jakby sobie na to zasługiwała?
 
Odnieśmy się do Pani społecznej roli. Czym różni się bycie Księżną we współczesnych czasach od piastowania tej roli w latach minionych?
– Bycie Księżną to nobilitacja i piękny tytuł. Ma on dzisiaj jednak wymiar bardziej reprezentacyjny niż uprawniający z zasady jego posiadania do podejmowania ważnych decyzji państwowych, narodowych itp. Kiedyś za brak szacunku do Księżnej można było stracić głowę. Dzisiaj już nie. Czasem ktoś otworzy drzwi, okaże serdeczność, ale nie można tego bezwzględnie wymagać jako jednego z oficjalnych przywilejów. Tak to się ma w stosunku do działań zewnętrznych i kontaktów z osobami spoza rodzin książęcych i królewskich. W moim domu nic się jednak nie zmieniło –  żyjemy w świadomości znaczenia dawnych przywilejów, szacunku do nich.
 
Spośród wielu miejsc na świecie, które Księżna odwiedziła, do którego z nich powraca w marzeniach, traktując je jako miejsce azylu albo poczucia radości?
– To Cieśnina Bosfor. Miałam wtedy 16 lat. Pojechałam tam z moją koleżanką, córką ambasadora Szwecji. Marzyłyśmy o popłynięciu do Europy. Tak płynęliśmy i prawie zdryfowałyśmy z obranego kursu. Byłyśmy zziębnięte. Kiedy wróciłyśmy do domów, powiedziano nam – dziewczyny, nie możecie tak długo siedzieć na basenie. A my nie miałyśmy śmiałości, żeby powiedzieć, że pływałyśmy przez cztery godziny i wcale nie na basenie.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki