Wrocław, miasto takich cyklicznych międzynardowych festiwali jak Nowe Horyzonty, Wratislavia Cantans, Avant Art, Jazz nad Odrą, Angelus, Brave. Można by jeszcze wymienić kilka. To przedsięwzięcia kulturalne obejmujące wszelkie rodzaje sztuk: teatr, muzykę klasyczną i eksperymentalną, literaturę, design, sztuki wizualne. Co oznacza fakt, że w 2016 r. stolica Dolnego Śląska stanie się Europejską Stolicą Kultury? Jeszcze więcej imprez? Jednorazowe całoroczne fetowanie sukcesu? Spektakularne projekty noszące miano wydarzenia, o których za kilka lat nikt nie będzie pamiętał?
Wybór Wrocławia wywołał kontrowersje ze strony innych polskich miast startujących w konkursie. Wiadomo przecież, że łączy się to z ogromnymi środkami finansowymi i wielką promocją miasta. Niektórzy uważali, że wybór Wrocławia dokonał się dzięki związkom ówczesnego ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bogdana Zdrojewskiego i jego osobistym związkom z miastem, co publicznie zdementował przewodniczący międzynarodowego jury. Wrocław wygrał (m.in. z Warszawą, Lublinem, Katowicami i Gdańskiem) atrakcyjnymi planami artystycznych wydarzeń, które mają przynieść trwałe rezultaty. Takie jest właśnie zamierzenie: efekty wydarzeń kulturalnych mają być długofalowe, a najlepiej trwałe. Miasto dostało na ten cel półtora miliona euro – to nagroda pieniężna im. Meliny Mercouri, pomysłodawczyni tytułu Europejskiej Stolicy Kultury.
Z Aten do Wrocławia
Melina Mercouri była grecką minister kultury, gdy wpadła na pomysł zorganizowania konkursu, który poprzez kulturę zintegruje Europejczyków. Jej pomysł polegał na tym, aby przez 12 miesięcy wybrane miasto europejskie prezentowało swoje życie kulturalne oraz kulturę regionu i państwa. Pomysł przedstawiony w 1985 r. podczas spotkania Rady Unii Europejskiej, spotkał się z życzliwym przyjęciem. Pierwszym Europejskim Miastem Kultury zostały Ateny. Zasady konkursu i wyborów były kilka razy modyfikowane, od 1999 r. kolejne miasta stawały się już Europejską Stolicą Kultury. Wtedy też ustalono, że co roku będą wybierane dwa miasta, a selekcji dokonywać będzie komisja złożona z przedstawicieli Unii Europejskiej oraz państw, które w danym roku kandydują do ESK. Najpierw bowiem typuje się państwa. Miasta z danego kraju dziewięć lat wcześniej składają swoje kandydatury.
Ideą ESK jest wzajemne poznanie, zbliżenie i dialog międzykulturowy Europejczyków. Przez cały rok miasta noszące tytuł ESK skupiają uwagę całej Europy. Nie wszystkie potrafią wykorzystać swoją szansę. Kto wie, że w 2015 r. Europejskimi Stolicami Kultury były Mons w Belgii i Pilzno w Czechach? Za idealny przykład podaje się za to Liverpool, o którym w 2008 r. było bardzo głośno. Miasto zaplanowało aż 300 wydarzeń artystycznych na wysokim poziomie i zarobiło mnóstwo pieniędzy. Inwestycje, jakie wtedy miasto poczyniło, wciąż zarabiają. Tytuł ESK to także darmowa promocja miasta i regionu w całej Europie, której owoce będzie się zbierać przez lata.
Polskie miasto już raz było wyróżnione tytułem ESK. W milenijnym roku Unia Europejska wyjątkowo przyznała ten tytuł większej liczbie miast. Chodziło o to, by szczególnie mocno zaznaczyć wkład miast europejskich w osiągnięcia kultury i cywilizacji. Oprócz pięciu miast z UE, wybrano dwa z państw, które dopiero miały stać się członkami wspólnoty. Rząd polski bez rozpisywania konkursu wskazał na Kraków. Po raz kolejny polskie miasto będzie mogło kandydować do miana ESK w 2029 r.
Dotychczas tytuł ESK zdobyło ponad 40 miast: bardziej i mniej znanych, bogatszych i biedniejszych, dużych i małych. Rok, który właśnie się zaczął należeć będzie do Wrocławia i popularnej hiszpańskiej miejscowości wypoczynkowej San Sebastian.
Dzieje i duchy miasta
O tym, jak Wrocław zainwestuje otrzymane środki i jak wywiąże się z zadania będzie można powiedzieć za rok. Wtedy nadejdzie czas rozliczeń z obietnic i trwałych rezultatów. Na razie wszystko się rozpoczyna i to dosyć spektakularnie. Miasto zaangażowało specjalistę od miejskich performance’ów, plenerowych wydarzeń o wielkim rozmachu, brytyjskiego reżysera Chrisa Baldwina. Jest twórcą czteroetapowego przedsięwzięcia zatytułowanego „Kwartet Flow”, które pierwszą odsłonę miało w czerwcu zeszłego roku. Baldwin organizuje performance, angażując mieszkańców miasta na skalę rzadko spotykaną. W przygotowaniach do czerwcowych „Mostów” brało udział kilkaset młodych ludzi, którzy współpracowali z profesjonalnymi artystami. Przekształcili całkowicie 26 wrocławskich mostów tak, żeby opowiadały skomplikowaną historię miasta. Był to podobno największy jednodniowy performance na świecie, w którym udział wzięło ponad 20 tys. osób, przemieniając mosty w sceny teatralne lub koncertowe, pracownie plastyczne. Druga część „Flow” odbędzie się 17 stycznia i ma być głównym punktem obchodów Ceremonii Otwarcia. „Przebudzenie” – to tytuł widowiska, którego finał będzie miał miejsce na wrocławskim Rynku. „Naszym celem jest dialog przeszłości z przyszłością Wrocławia prowadzony przez artystyczne diaspory bezpośrednio łączące się z jego historią, gdzie mieszają się jak w tyglu pierwiastki polskie, ukraińskie, izraelskie, niemieckie i czeskie” – tłumaczy Baldwin. Tytuł tej części odnosi się do „przebudzenia” różnych części miasta. Pochody mieszkańców prowadzone przez „Duchy” wyruszą z czterech części miasta i spotkają się na Rynku. Brzmi to nieco enigmatycznie, wiadomo, że będzie głośno i kolorowo. Baldwin mówi, że inspiruje go wielowarstwowa tkanka miejska, która szczególnie w przypadku Wrocławia daje wiele możliwości prowadzenia narracji. Kolejna część „Kwartetu” odbędzie się w czerwcu i zajmie Odrę oraz jej brzegi, a ostatnia zakończy rok 2016.
Oczekiwania
Nie ma szans, żeby wymienić wszystkie plany na najbliższy rok, bo już jest ich ponad tysiąc. Kilka z nich to kosztowne i jednorazowe wydarzenia, jak na przykład koncert Ennio Morricone w Hali Stulecia. Słynny kompozytor muzyki filmowej podsumuje 60 lat pracy artystycznej występem w towarzystwie dwustuosobowej orkiestry. W czerwcu na placu Wolności przed budynkiem Narodowego Forum Muzyki wystąpi legendarny gitarzysta Pink Floyd David Gilmour razem z Leszkiem Możdżerem. Z kolei na Stadionie Miejskim pięciuset artystów odegra widowisko Noc z Carmen. Ale przecież żadna kulturalna impreza nie odbędzie się bez gwiazd.
Na co czekam? Na czerwcowe otwarcie Muzeum Sztuki Współczesnej w odrestaurowanym Pawilonie Czterech Kopuł. Na zapowiadane od kilku lat zaproszenie do Muzeum Pana Tadeusza. Na wrześniowe wystawy, szczególnie młodych artystów i nowej sztuki. Na Olimpiadę Teatralną: od września do listopada Wrocław będzie gościć twórców teatru, z których wielu to legendy: Peter Brook, Eugenio Barba, Tadashi Suzuki czy Romeo Castellucci. A do tego możliwość obejrzenia spektakli teatralnych z całej Europy. Czekam także na premierę filmu Twój Vincent, który powstaje w technice animacji malarskiej, a za kanwę scenariusza posłużyły listy van Gogha do brata. Miłośników kina ucieszy fakt, że w grudniu przyszłego roku właśnie we Wrocławiu odbędzie się gala wręczenia Europejskich Nagród Filmowych. Do miasta przyjadą reżyserzy i gwiazdy europejskiego kina. W tym roku naprawdę warto zwrócić uwagę na Wrocław.