Nauki kościoła pierwszy pierwszy raz dotarły na Filipiny wraz z wyprawą Ferdynanda Magellana w XVI w. Po dziś dzień w mieście Cebu znajduje się kaplica Krzyża Świętego, w której umieszczono pierwszy, drewniany krzyż jaki przywiózł na archipelag podróżnik. Miejsce to jest jednym z najważniejszych i najświętszych dla Filipińczyków i otoczone jest szczególną czcią. Za swego rodzaju chrzest Filipin przyjmuje się datę 1521 r., kiedy to na wyspie Limasawa odprawiono pierwszą mszę. W tym samym czasie na archipelag zaczęli przybywać hiszpańscy misjonarze: augustianie, dominikanie, jezuici, którzy ewangelizowali także inne regiony dalekiej Azji. Filipiny były dla nich swego rodzaju bezpieczną i pewną przystanią, którą po czasie traktowali jak ojczyznę. Chrześcijaństwo na Filipinach z szacunkiem odnosiło się do wielu zwyczajów, które de facto związane były z obrzędami pogańskimi. Dotyczy to między innymi wieszania trumien na klifie skały we wsi Sagada. Nie walczono z utartymi przez wieki przyzwyczajeniami, a jedynie próbowano umieścić je w ramach wiary chrześcijańskiej. Wszystko to sprawiło, że religia chrześcijańska dla wielu ludów zamieszkujących archipelag stała się głównym sensem życia.
Chrześcijaństwo na Filipinach
Niestety XIX w. i upadek zamorskiej potęgi hiszpańskiej zapoczątkował trudny okres w historii Filipin. Do głosu zaczęli dochodzić działacze nacjonalistyczni, którzy pragnęli uniezależnienia się Filipin od wszystkiego, również od Watykanu. W tym czasie powstało wiele kościołów narodowych, które wyparły się zwierzchnictwa papieża, bazując jednak na naukach kościoła katolickiego. Wielu z ówczesnych misjonarzy, księży i działaczy Kościoła katolickiego musiało opuścić Filipiny, a filipińscy katolicy zostali w wielu regionach osamotnieni w obronie swojej wiary. Dążenia Filipińczyków do niepodległości zrealizowały się dopiero w 1898 r., kiedy to Hiszpanie opuścili ich kraj. Wtedy też można mówić o unormowaniu niepokojów w związku z powstawaniem kościołów narodowych i powróceniem wielu chrześcijan z powrotem do wiary katolickiej podporządkowanej Watykanowi. Niestety, po dwóch latach niezależności Filipinami zainteresowały się Stany Zjednoczone i bezwarunkowo postanowiły, że od tego momentu archipelag stanie się ich kolonią. Od tego momentu językiem urzędowym w miejscu hiszpańskiego stał się angielski.
II wojna światowa przyniosła Filipinom, tak samo jak i Polsce, zniszczenie i tragedię. Japończycy, którzy próbowali podbijać kraje Dalekiej Azji zrównali z ziemią stolicę kraju- Manilę, która do dziś nie została odbudowana. Po trzyletniej okupacji japońskiej (1942–1945), Filipińczycy nareszcie odzyskali niepodległość, a wojska amerykańskie opuściły wyspy dopiero w 1992 r. Mimo dość smutnej historii i zawirowań poprzez powstanie tzw. kościołów narodowych, Filipińczycy pozostali wierni katolicyzmowi. Świadczą o tym setki tysięcy osób, które każdorazowo towarzyszą papieżowi w pielgrzymkach na archipelag.
Góra trumien
Dokładnie nie wiadomo, kiedy lud Igorot – zamieszkujący filipińską wyspę Luzon – zaczął składać zwłoki do drewnianych trumien i podwieszać je na pionowym zboczu góry. Analizując podania ustne, zapisy, wyryte znaki na skałach, szczątki trumien oraz kości znalezione w jaskiniach naukowcy uważają, że ten rodzaj pochówku może być praktykowany nawet od 2 tys. lat. Tradycja nakazywała, aby trumnę przed śmiercią przygotowała osoba, która do tej trumny będzie złożona. Z tego względu każdy, kto ukończył 40. rok życia zobligowany był do przygotowania dla siebie miejsca doczesnego spoczynku. Trumny dłubano z jednego kawałka drewna lub zbijano z desek. Jeżeli jednak osoba zmarła nagle lub nie mogła o własnych siłach przygotować trumny, mógł to uczynić ktoś z najbliższej rodziny.
Po śmierci ciało zawijane było w koce i obwiązywane sprężystymi liśćmi rattanu. Podczas ceremonii żałobnej każdy z uczestników miał prawo do dotknięcia zwłok. Wierzono, że dzięki temu możliwe było przejście zdolności zmarłego na osobę dotykającą. Niesienie zwłok do miejsca spoczynku było swego rodzaju zaszczytem, dlatego podczas dość długiej trasy osoby niosące trumnę bardzo często się zmieniały. Po dotarciu na miejsce, ciało umieszczane było w trumnie z podkurczonymi nogami, co symbolizowało filozofię zamknięcia się cyklu życiowego. Lud Igorot wierzył, że świat należy opuścić w tej samej pozycji w jakiej się urodziło, czyli w pozycji płodu. Po złożeniu ciała do trumny i zabiciu lub przywiązaniu jej wieka, trumnę podciągano i przymocowywano na klifie. W zależności od możliwości, trumny były przywiązywane linami do wystających elementów góry, przybijane lub nakładane na długie, wystające, metalowe mocowania. Czasami obok trumny podwieszano również krzesło – to samo, na którym wcześniej na kilka chwil umieszczono zwłoki zmarłego.
Miejscowy koloryt
Po przyjęciu chrześcijaństwa przez Filipińczyków nie odstąpiono od tego oryginalnego rodzaju pochówku. Kościół włączył cały obrządek wieszania trumien i przygotowywania ciała w swego rodzaju miejscowy koloryt chrześcijaństwa. Obrzędy w żaden sposób nie naruszały nauk Kościoła i mogły stanowić jedynie spoiwo łączące dawne przyzwyczajenia ze współczesną wiarą. Jedyną różnicą w porównaniu z dawnymi obrzędami są modlitwy skierowane do Boga oraz przymocowanie do trumny krzyża – znaku wiary chrześcijańskiej. Nad całością obrzędu czuwa pastor miejscowej parafii, którzy towarzyszy żałobnikom od momentu modlitw nad zwłokami w domu zmarłego, aż do zamocowania trumny na klifie. Podczas przemarszu orszaku śpiewa się pieśni żałobne i odmawia modlitwy. Tak jak dawniej, żałobnicy zmieniają się podczas niesienia zwłok, tłumacząc to ostatnim dobrym uczynkiem, jaki mogą zrobić dla zmarłego. Z biegiem czasu wiele osób z ludu Igorot odstąpiło jednak od wieszania trumien na klifie. Parafia anglikańska, którą powołano we wsi, wyznaczyła miejsce na cmentarz, gdzie zwłoki są grzebane. Mimo tego zdarza się, że któraś z wpływowych rodzin powiesi trumnę na zboczu. Aktualnie na klifie w dolinie Echo znajduje się kilkanaście trumien, a kilkadziesiąt ukrytych jest w wielu jaskiniach. Do doliny z wioski Sagada dojść można wąską nieoznakowaną ścieżką, którą przechodzi się przez cmentarz anglikański. Po zejściu prowizorycznymi schodami i przekroczeniu niewielkiej rzeki w wilgotnej dolinie można zauważyć kilkudziesięciometrowy klif, na którym widnieją opisywane trumny.
Bliżej Nieba
Powszechnie uważa się, że umieszczanie trumny na zboczu klifu miało przybliżyć zmarłego do nieba i gwarantować szybkie połączenie jego duszy z duszami przodków. Naukowcy sugerują jednak, że taka przyczyna pochówków mogła mieć bardziej praktyczny charakter. Lud Igorot żyje bardzo wysoko w górach, gdzie głębokie grzebanie zmarłych nie jest możliwe z uwagi na cienką warstwę miękkiej gleby. Poza tym, każdy skrawek ziemi był dla miejscowych bardzo cenny i mógł posłużyć jako kolejne poletko do uprawy ryżu. Gleba w rejonach Sagady jest bardzo wilgotna i grzebane w niej zwłoki mogłyby zatruć wody gruntowe lub być zwyczajnie wypłukane. Poza tym płytkie grzebanie zmarłych nie gwarantowałoby zwłokom spokoju. Oprócz zwierząt, ciała mogły być odnalezione przez rabusiów lub ówczesne plemiona zwane „łowcami głów”. Z powyższych względów decydowano się by ciała wieszano u zbocza góry. Jednak dogodnych miejsc pochówku nie było zbyt dużo, a idealna góra gwarantująca ochronę przed deszczem w Sagadzie w zasadzie jest jedna i znajduje się w dolinie Echo. Osoby mniej wpływowe i mniej majętne musiały zadowolić się złożeniem ich ciał, co prawda w trumnach, ale już nie przymocowanych do klifu. Trumny takie umieszczano w jaskiniach lub wyrwach w skale. Ważne było aby w takim miejscu występowała cyrkulacja powietrza, co gwarantowało zwłokom wyschnięcie, a nie rozkład.
Nie wiadomo dokładnie, co tak naprawdę skłoniło lud Igorot do tak oryginalnego rodzaju pochówku. Badacze jednak zauważają, że podobna praktyka chowania zmarłych miała miejsce w Indonezji i w południowych Chinach, wśród ludów Bo i Guyue. Tamte pochówki datuje się na lata 1027–777 p.n.e., przypadające na okres panowania dynastii Zhou. Być może istniał wówczas kontakt pomiędzy ówczesnymi mieszkańcami południowych Chin i filipińskiej wyspy Luzon.