Wydarzenia te powinny przynieść trwałe owoce. Każde z nich stanowi szansę i zadanie. Każde z nich można przeżyć duchowo lub „eventowo”. Trzeba sięgnąć do głębi ich znaczenia, odkryć drzemiące w nich duchowe inspiracje i dać się im ponieść w codziennym życiu. Nie wolno zatem poprzestać na zapewnieniu im właściwej zewnętrznej oprawy, by tuż po zakończeniu „odhaczyć” je i głęboko odetchnąć z ulgą.
Kalkuta jest wszędzie
Na Jubileuszowy Rok Miłosierdzia pięknie nastroił nas jego pomysłodawca, papież Franciszek: „Będzie to rok, w którym mamy wzrastać w przekonaniu o miłosierdziu. Jak wiele krzywdy wyrządza się Bogu i Jego łasce, kiedy przede wszystkim się twierdzi, że grzechy są karane Jego sądem, nie stawiając natomiast na pierwszym miejscu, że są odpuszczane przez Jego miłosierdzie”. To wspaniała, podnosząca na duchu i budząca naszą nadzieję teologiczna podbudowa pod konkret dnia codziennego. A o tym mówi w specjalnym komunikacie Rada Stała KEP, zachęcając do uczynków miłosierdzia względem ciała i duszy bliźniego oraz do międzyludzkiej solidarności. Jak mawiała Matka Teresa: „Kalkuta jest wszędzie”. Kalkuta, dodajmy, materialna, ale i duchowa. Miejmy oczy szeroko otwarte.
Potrzeba żywych świadków postaw ewangelicznych: troski o ubogich, odrzuconych, cierpiących i wykluczonych – w każdej parafii i wspólnocie. Każdego dnia Caritas Polska i jego diecezjalne oddziały zapisują wspaniałą kartę w dziejach Kościoła w Polsce. Rozwija się działalność parafialnych Caritas – to też budująca prawda.
Myślę, że jednym z konkretów, o którym warto wspomnieć z perspektywy całego Kościoła w Polsce mogłoby być jego większe zaangażowanie na rzecz katolików żyjących na Wschodzie. Wydaje się, że można byłoby zbudować sieć „parafii partnerskich”, inicjując stałe kontakty kilku tysięcy polskich parafii ze wspólnotami na Wschodzie. Im naprawdę żyje się zdecydowanie gorzej niż nam. Te 2,5 mln zł, jakie zbierają dla nich co roku polscy katolicy, to kropla w morzu potrzeb tamtejszych chrześcijan żyjących na gigantycznym obszarze – od Bugu do Władywostoku. Na marginesie: czy w II niedzielę Adwentu rzeczywiście we wszystkich parafiach odbyły się zbiórki na rzecz Kościoła na Wschodzie? Zróbmy z tego rachunek sumienia, podobnie jak z podobnych, zalecanych przez Episkopat akcji charytatywnych, na przykład na rzecz misji...
Będzie to rok ważny dla rzesz uchodźców wciąż przybywających do Europy. Na ten temat Kościół w Polsce powiedział bardzo dużo i wymownie. W duchu papieża Franciszka, który inaugurując Jubileuszowy Rok zachęcał: „Przekroczenie dzisiaj Drzwi Świętych niech nas pobudzi do utożsamienia się z miłosierdziem Dobrego Samarytanina”.
Otwarcie Bram Miłosierdzia w polskich świątyniach zbiegło się w czasie z zaostrzeniem konfliktu politycznego. Z gorącym apelem o wzajemne przebaczenie i darowanie win wystąpiła Rada Stała KEP. Następnego dnia wezwanie to, już bezpośrednio do polityków, skierował przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki. Czy polska klasa polityczna, którą w zdecydowanej większości stanowią katolicy, zechce przeżyć ten rok w klimacie Jubileuszu Miłosierdzia? Ja wiem, ale nie powiem...
Chrzest – osoba i naród
W refleksji nad 1050. rocznicą chrztu Polski zdecydowanie ważniejszy wydaje mi się wymiar indywidualny niż zbiorowy. Znaczenie tego wydarzenia dla budowy polskiej państwowości czy określenia statusu Polski jako państwa cywilizacji Zachodu to bez wątpienia istotne kwestie dla naszej zbiorowości. Dziś wszakże o wiele ważniejsze jest pytanie o stan świadomości polskich wiernych dotyczący indywidualnych zobowiązań wynikających z ich własnego chrztu. Czy polski chrześcijanin naprawdę zdaje sobie sprawę z tego, że ten sakrament winien określać jego świadomość; że winien być drogowskazem w jego wyborach, budować jego hierarchię wartości, być istotą jego życia?
Budowanie, wzmacnianie i ożywianie tych pojedynczych świadomości to kwestia kluczowa dla przyszłości wspólnoty polskiego Kościoła. To święta „gra”, którą w jubileuszowym roku trzeba podejmować ze zdwojoną siłą: na katechezach w szkole i w parafii, w homiliach, w katolickich mediach, na forach społecznościowych, że o ruchach i stowarzyszeniach katolickich nie wspomnę, bo to wszak fundament ich działalności.
Polski katolicyzm, określany jako „bastion z wieloma znaczącymi rysami” (te rysy to problemy w realizacji nauczania Kościoła zwłaszcza w sferze moralności małżeńskiej i rodzinnej) ma niewątpliwie także mocne strony. Uznanie całego wręcz świata budzi żywotność kapłańskich powołań (choć zdecydowanie więcej kapłanów mogłoby się angażować w pracę na misjach). Obok często niemrawych działań laikatu na gruncie parafii, miliony świeckich angażują się w ruchy i stowarzyszenia katolickie, w których nie tylko pogłębiają swą chrześcijańską tożsamość i „pielęgnują dusze”, ale umocnieni Ewangelią spieszą bliźnim z rozmaitą pomocą. Fenomenem ostatnich lat jest wzrastająca liczba osób przystępujących do Komunii św. oraz katolików uważających siebie za głęboko wierzących.
Nie ulega wątpliwości, że niezależnie od wspomnianych „rys”, nie można nie zauważyć, że Polska dysponuje wielkim potencjałem chrześcijańskiej duchowości. Ale możliwości te trzeba dziś, w rocznicę chrztu Polski, umiejętnie uruchomić i wykorzystać dla dobra całego społeczeństwa. Niewątpliwie wzmocnieniem całej wspólnoty – ileż razy była o tym mowa... – byłoby przebudzenie (się) „śpiącego olbrzyma”, czyli laikatu.
Młodzież i sztuka słuchania
Nie wolno też zmarnować wielkiej okazji, jaką dla Kościoła w naszym kraju stanowić będą Światowe Dni Młodzieży. To szansa, by rzeczywiście i naprawdę przyjrzeć się młodemu pokoleniu Polaków: co je dziś najbardziej trapi, czego szuka z życiu, czy wie, co chce w nim osiągnąć, czego się lęka: w społeczeństwie, w szkole, w rodzinie, w pracy? Co myśli o Kościele? Jak się w nim czuje? Jeśli się z nim nie utożsamia, to dlaczego? To szansa, by na podstawie takiego prawdziwego opisu wypracować adekwatny język i styl duszpasterstwa.
Socjologowie religii wskazują na coraz powszechniejsze kwestionowanie zasad etycznych, dotyczących moralności seksualnej i wyraźnej tendencji społeczeństwa do kierowania się w tym względzie przede wszystkim własną oceną, a nie nauką Kościoła. Co np. zrobić z faktem, że już na początku „dekady wolności”, we wczesnych latach 90. jedynie 15 proc. maturzystów akceptowało nauczanie Kościoła na temat środków antykoncepcyjnych? Socjolog religii, ks. prof. Janusz Mariański, mówi jasno: „Odchylenia od tradycyjnej moralności seksualnej są tak znaczne, że można mówić o swoistej rewolucji obyczajowej, a nawet moralnej”.
Jedną z (bardzo wielu) recept wydaje się bardziej zindywidualizowane podejście do katechez przedmałżeńskich, przygotowywanie do tego sakramentu w małych grupach, gdzie schematyczne pogadanki zastąpione zostaną żywą dyskusją, uwzględniającą współczesne realia, pytania i wątpliwości. Polskie (ale i światowe) dyskusje wokół synodów o rodzinie jedynie potwierdziły takie właśnie spostrzeżenia, dotąd, jak się wydaje, wypowiadane zbyt cicho...
Tak, to bardzo ważne, czy i na ile młodzież Kościoła słucha. Bo powyższe wskaźniki mogą dowodzić nie tylko ludzkiej skłonności do grzechu, ale i tego, że Kościół nie potrafi skutecznie dotrzeć do młodzieży ze swoim przekazem.
„Jeśli nie dokona się w duszpasterzach zmiana myślenia, kościoły prędzej czy później opustoszeją” – ubolewał ks. Artur Godnarski z Zespołu Episkopatu ds. Nowej Ewangelizacji. W jednym z wykładów na temat nadziei związanych z ŚDM, ubolewał: „Nie słuchamy młodych. Nie spotykamy się z nimi. Dajemy im utarte odpowiedzi na pytania, których oni nam nie stawiają. Nie wsłuchujemy się w nich!”. Po czym przestrzegł: „Jeśli w nas, pasterzach, nie dokona się przemiana myślenia, to będziemy jedynie starzejącą się instytucją, która nie odpowiada na potrzeby współczesnego świata”. To także ważne słowa.
Przed nami trzy wielkie wydarzenia. Trzy szanse na ożywienie i wzmocnienie wiary. Prof. Stefan Swieżawski, polski audytor Vaticanum II, powtarzał, że Kościół prawdziwy to Kościół wspólnotowy, służebny, otwarty. Taki Kościół może patrzeć w przyszłość z nadzieją. Oby ten rok wzmocnił nasze nadzieje.