Logo Przewdonik Katolicki

Gdy dziecko się nudzi

Bogna Białecka

Liczne zajęcia dodatkowe, smartfony, tablety, DVD… a nasze dzieci nadal się nudzą. To prowadzi do złych decyzji i wpędza w złe towarzystwo. Jak walczyć z nudą? Jak nauczyć dzieci samodzielnego zajmowania się sobą?

Każdy z nas, jak sądzę, czytał Dzieci z Bullerbyn. Gdy patrzę na przygody małych Szwedów z perspektywy matki dzieci urodzonych w XXI w., najbardziej uderza mnie, że dzieci z Bullerbyn nigdy się nie nudzą. Nie mają internetu, bogatego wachlarza zajęć dodatkowych, ba, nawet telewizora nie mają (nie wspominając już o potężnej kolekcji filmów na DVD). Mają mnóstwo obowiązków w gospodarstwie i… nigdy się nie nudzą. Nie chcę wychodzić na narzekającą na współczesną młodzież defetystkę, jednak także ze swojego dzieciństwa (z czarno-białym telewizorem, w którym jedynym programem nadającym się do oglądania była dobranocka) nie pamiętam okresów jakiejś przytłaczającej nudy. Pamiętam książki, planszówki, tysiące gier i zabaw z kolegami z podwórka, nudy – nie. Pytanie brzmi – na czym polega problem?
 
Nuda z braku inicjatywy
Jedna z przyczyn problemu leży w zapaści demograficznej Polski. Gdy byłam w szkole podstawowej, w pobliżu mieszkało około 20 dzieci w zbliżonym wieku, więc jeśli tylko wyszło się po szkole na podwórko, zawsze było się z kim pobawić. W chwili obecnej większość sąsiadów to osoby starsze, a przynajmniej dorosłe. Inna sprawa, to, że kiedy już ktoś się na podwórku pojawi, wychodzi nie z piłką, skakanką czy rolkami, a smartfonem. Potem dzieciaki siedzą na ławce i obserwują, jak jedno gra w jakąś grę lub pokazuje różne filmiki na ekranie. To obiektywnie nudne. Jak długo można biernie patrzeć w ekran?
 
W rezultacie rodzice czują się odpowiedzialni za zapewnienie dzieciom rozrywki. To my, dorośli, przejmujemy inicjatywę. Dlatego warto zadać sobie szereg pytań. Jak bardzo czujemy się odpowiedzialni za to, by dziecko się nie nudziło? Jak wiele zaplanowanych zajęć wypełnia dzień naszego dziecka? Ile czasu dziennie dziecko spędza przed ekranem – telewizora, komputera, smartfonu, tabletu? Ile przestrzeni pokoju zajmują jego gry i zabawki?
 
Oczywiście żadna z tych rzeczy sama w sobie nie musi być przyczyną problemów. Dopiero ich skumulowanie uczy dzieci postawy roszczeniowej: „Proszę mi zapewnić rozrywkę!”. Dlatego nam, rodzicom, pomóc może uzmysłowienie sobie, że naszym obowiązkiem nie jest zapewnienie dziecku rozrywki i uchronienie przed nudą, a wychowanie na osobę samodzielną, radzącą sobie z wyzwaniami życia. Wtedy możemy nauczyć nasze dzieci, że czasami życie jest fascynujące i pełne przyjemności, a czasem męczące i monotonne. A gdy jest męczące i monotonne to do nas należy zapewnienie sobie rozrywki.
 
Pierwsza rzecz, którą warto zrobić, to przeanalizowanie planu dnia dziecka. Czy nie ma za dużo zorganizowanych zajęć dodatkowych? Czy nie spędza za dużo czasu, korzystając z elektroniki? Warto wprowadzić w tym zakresie ograniczenia. Pojawia się wtedy myśl – ale czy nie działamy na własną szkodę? Dziecko będzie miało przecież więcej czasu, z którym nie wiadomo co zrobić. Będzie się w takim razie jeszcze bardziej się nudzić. Na początku nasza pociecha stanie przed problemem nudy. Będzie protestować, narzekać. Później jednak nauczy się większej samodzielności.
 
„Mamo, nudzi mi się”
Na początku dziecko na pewno będzie więcej marudzić. Jak sobie z tym poradzić, pisze dr R. Guarendi w książce Dyscyplina na całe życie. Pierwsza możliwa odpowiedź na stwierdzenie dziecka „nudzi mi się”, to spojrzenie na nie ze zdziwieniem i zapytanie: „Jak to możliwe?”. Po czym należy wrócić do własnych spraw. Drugi sposób to ostrzeżenie dziecka, że narzekanie na nudę automatycznie prowadzi do napisania dwustronicowego wypracowania na temat przyjemności życia. W innej wersji dziecko dostaje zadanie: znaleźć dziesięć unikatowych synonimów słowa „działanie” i użycie ich w dziesięciu pełnych zdaniach. Jednak ulubionym narzędziem autora jest stworzenie słoika „domowych prac nudziarza”. Za każdym razem, gdy dziecko narzeka na nudę, losuje kartkę ze słoika, w którym zgromadzone są różne drobne prace domowe. Uczymy w ten sposób dziecko, że narzekanie na nudę traktowane będzie jako prośba o wymyślenie mu zajęcia (nie rozrywki). Należy tylko być konsekwentnym i wprowadzać te zasady w życie.
 
Złoty środek
Ograniczenie dziecku ilości zorganizowanej rozrywki nie oznacza całkowitego pozostawienia go samemu sobie. Warto bawić się z dziećmi – zagrać w planszówkę, poczytać książkę, wspólnie wyjść nas rower, rolki, pograć w piłkę itp. Mówi się o tym jako o czasie wysokiej jakości, czyli poświęcaniu czasu na wspólne robienie czegoś przyjemnego. Jednak to nie ma wypełniać całego jego czasu wolnego.
 
Z kolei ograniczanie liczby zabawek też nie powinno oznaczać wyczyszczenia pokoju na chybił trafił. Niech najbardziej dostępne będą te zabawki, które wymagają najwięcej zaangażowania wyobraźni. Dla przykładu – kiedyś kupowaliśmy zestawy klocków lego. Można było z nich zbudować według planu ściśle określone konstrukcje. Gdy klocki się pogubiły – wymieszaliśmy resztę. Okazało się, że prowadzi to do tworzenia przez dzieci budowli znacznie ciekawszych niż oryginalne. A zatem najlepszymi zabawkami są te, które nie narzucają z góry wyniku – klocki, plastelina, kredki itp.
 
Nie trzeba rezygnować z proponowania dzieciom rozrywki, ale należy wziąć pod uwagę, czy dana aktywność wymaga wkładu własnego dziecka. Jeśli bowiem dziecko wykształci w sobie jakąś pasję – z czasem samo uczy się ją rozwijać, poświęca jej czas, ćwiczy zaletę wytrwałości i cierpliwości, ma cel, plan, marzenia. Tu akurat bardzo przydatny może być dla nas internet. Znajdują się tam tysiące pomysłów, przepisów, instrukcji tworzenia różnych rzeczy – od dzieł plastycznych, przez kulinaria, aż do eksperymentów naukowych wykonywanych w warunkach domowych.
 
W niektórych przypadkach widzimy, jakie są zainteresowania naszego dziecka i stosunkowo łatwo je zachęcić do samodzielnego rozwijania jakiegoś hobby. Z niektórymi dziećmi jest trudniej – bo nie interesują się same z siebie określoną rzeczą. Wtedy wprowadźmy zasadę – mama (lub tata) znajduje jakąś propozycję  zabawy. Zadaniem dziecka jest wypróbować to (poświęcić temu zajęciu minimum godzinę) i ocenić – opisać jego wady i zalety. Jest to warunkiem poszukania kolejnej propozycji. Ograniczamy się w tym też do maksimum trzech propozycji tygodniowo. Praktyka pokazuje, że o ile wymagamy od dziecka napisania oceny danego działania – średnio wypada jedna propozycja tygodniowo.  Dodatkowa zaleta: nawet jeśli nasze dziecko nie rozwinie w sobie jakiejś pasji – nauczy się pisania recenzji.
 
Na koniec warto podkreślić jedną rzecz. Ograniczanie udziału dorosłych w zabawianiu dzieci musi iść w parze z ograniczaniem dostępności gadżetów elektronicznych. Nie pobudzimy dziecka do aktywnego radzenia sobie ze znudzeniem, jeśli będzie miało ciągły dostęp do mediów. Bezmyślne wpatrywanie się w ekran jest w stanie skutecznie zabić czas, jednak tylko potęguje poczucie monotonii, bezradności, znużenia, przytłoczenia.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki