Logo Przewdonik Katolicki

Nieznana historia

Szymon Bojdo
Andrzej Friszke / fot. archiwum A. Friszke

Rozmowa z prof. Andrzejem Friszke, historykiem i członkiem IPN, o losach inteligencji katolickiej po II wojnie światowej .

Dotychczas badał Pan działalność opozycji demokratycznej w późniejszych latach PRL. W nowej książce opisuje Pan ruchy opozycyjne działające tuż po wojnie. Trafił Pan na jakieś ciekawe dokumenty?
– Badając życie ludzi, którzy byli czynni właśnie w późniejszych latach, na przykład Wiesława Chrzanowskiego, szukając akt dotyczących jego osoby, trafiałem na materiały z lat 40. Podobnie było z paroma innymi osobami. Te materiały zaczęły się układać w pewien zarys problemu, na tyle ciekawy, że kontynuowałem badania w kierunku samych lat 40. i początku 50.
 
Ciekawych nazwisk pojawia się więcej, choćby Tadeusz Mazowiecki.
– Są także Andrzej Wielowieyski czy Zygmunt Skórzyński. To również osoby, które znamy z późniejszego okresu, np. z Klubu Krzywego Koła, jak Czesław Czapow i Jan Józef Lipski, czy z kręgu „Więzi”, jak Adam Stanowski, Janusz Zabłocki czy Andrzej Micewski. Jest tam kilka osób, które znamy jako późniejszych redaktorów „Tygodnika Powszechnego” czy „Więzi”, ale też osoby, które zaangażowały się w życie naukowe, jak Anna Przecławska czy Adam Podgórecki. Obserwujemy historie tych ludzi, dotychczas w ogóle nieopisane: co robili, gdy mieli po dwadzieścia lat. A jak się okazało, robili ciekawe rzeczy.
 
Czy komuniści w Polsce podjęli jakąś grę z opozycją? Przecież działalność takich organizacji byłaby niemożliwa w zwalczającym religię Związku Radzieckim.
– Porównanie z ZSRR jest chybione, jeśli mówimy o okresie do 1948 r. Do tego czasu w zasadzie nie obowiązywała w Polsce doktryna komunistyczna. Rzeczywiście, komuniści Polską rządzili, ale wystawiając inne sztandary. Oni wprost nie walczyli z Kościołem. Ukazywał się „Tygodnik Warszawski”, „Tygodnik Powszechny”, działały stowarzyszenia akademickie, choć ograniczano ich możliwości rozwoju. Zatem formalnie nie prowadzono walki z Kościołem i nie zamykano organizacji ze względu na to, że są katolickie. Owszem, następowały aresztowania, ale raczej ze względu na to, że ktoś działał w podziemiu. Walka rozpoczyna się w latach 1948–1949, wtedy atmosfera wyraźnie się zagęszcza. Bo komuniści walczyli z opozycją falami: pierwsza z nich to niszczenie zbrojnego podziemia, kolejna to walka z PSL, w trzecim etapie rozbijano PPS. Następnie zabrano się za walkę z Kościołem.
 
Ale przez całą tę historię przewija się Departament V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i padają nazwiska osób, które parafrazując Pana słowa, choć z niechlubnych powodów, należy zapamiętać.
– Tak, szczególnie szefową Departmentu V – Julię Brystigerową. To była bardzo ważna postać w tamtym czasie, nie tylko w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, ale silnie osadzona w całym aparacie władzy komunistycznej. Departament V koordynował walkę ze wszystkimi legalnymi przeciwnikami, o których wcześniej wspomniałem.
 
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę: to formowanie się laikatu miało miejsce jeszcze przed Soborem Watykańskim II.
– To jest celna uwaga. Też miałem taką intuicję, że to były różne grupy, które jakby wyprzedzały sobór i zadawały różne pytania, które później były podejmowane i to dość szeroko. Zresztą warto spojrzeć też na późniejsze losy tych ludzi: część z nich była ważnymi publicystami, dziennikarzami czy duchownymi, którzy byli zaangażowani w próby reformowania Kościoła.



Prof. Andrzej Friszke – historyk, członek Rady IPN, członek Polskiej Akademii Nauk. Autor wielu publikacji, m.in. nagrodzonych Życie polityczne Emigracji oraz Anatomii buntu. Odznaczony Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki