Na lekcjach języka polskiego słyszeliśmy o pokoleniu Kolumbów. Urodzeni około 1920 r. twórcy literaccy zdeterminowani byli doświadczeniem wojny. Na najpiękniejsze lata ich życia przypadało bowiem graniczne doświadczenie, wobec którego nie można było przejść obojętnie. Właśnie w obszarze literatury zjawisko pokolenia wojennego zostało obszernie zbadane, a nawet wrosło ono w powszechną świadomość za pomocą adaptacji filmowych i innych dzieł kultury. Natomiast chyba tylko znawcy pamiętają, że była to swego rodzaju autolegenda, opis swojego doświadczenia, bo o Kolumbach mówimy za sprawą książki Romana Bratnego Kolumbowie. Rocznik 20.
Tuż po wojnie
Po lekturze książki prof. Friszke, Między wojną a więzieniem 1945-1953. Młoda inteligencja katolicka, skojarzenie z Kolumbami nasuwa się naturalnie. Wszakże opis swoich doświadczeń w formie literackiej nie jest zjawiskiem masowym, choć wielu może utożsamić się z tym, o czym pisali młodzi twórcy pokolenia 1920. Powszechne dla nich było natomiast doświadczenie wojny, a także – bycie katolikami.
Friszke zestawia ogromną ilość dokumentów z epoki, które w sposób szczegółowy przedstawiają nie tylko kulisy formowania się młodych ludzi, ale także klimat, w jakim przyszło żyć tuż po wojnie. Ze szczególną siłą przemawiają protokoły z przesłuchań, w których młodzi działacze, na tyle, na ile to możliwe, próbują chronić swoich kolegów i organizacje. Współczesny odbiorca musi najpierw przyzwyczaić się do specyficznej frazy, sformułowań, do nowomowy. Friszke pokazuje, na jaką skalę i w jaki sposób aktywiści katoliccy musieli stosować mimikrę, metodę zakrywania właściwych intencji pod językiem metafory lub wyrażać w istocie nieprzychylne systemowi treści pod maską zgody na działania nowych rządów. Przedstawione w sposób naukowy i rzetelny dokumenty tworzone przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego pokazują, jakich urzędników rekrutowała sobie nowa władza: absolutnie posłusznych, bezwzględnych, gotowych na wiele, by tylko wykonać zadanie czy doprowadzić śledztwo do zamierzonego celu. Mocne są również donosy tajnych agentów, którzy bezpardonowo wyjawiali informacje, a nawet tajemnice, oczywiście z różnych powodów. Bezpośrednie, personalne ataki na poszczególnych działaczy organizacji katolickich napawają zdumieniem. Cenny jest również materiał ilustracyjny, głównie fotografie młodej inteligencji katolickiej, na której twarzach możemy dostrzec pewną dozę idealizmu. Dzięki tym zdjęciom łatwiej jest sobie wyobrazić, jak niezwykłej pracy podjęli się bohaterowie opisu.
Katolickie organizacje
Historyk przedstawia powstanie, rozwój i zdławienie przez komunistów najistotniejszych organizacji katolickich, skupiających młodą inteligencję tamtego czasu. Opis ten poprzedzony jest wstępem przedstawiającym socjologię pokolenia i warunki polityczne, jakie zaistniały w Polsce w tamtym czasie. Nie jest tajemnicą, że większość z tych młodych ludzi, którzy zaczynali życie akademickie tuż po wojnie, w czasie okupacji działali w podziemnym ruchu oporu. Nie jest też tajemnicą, że materialistyczna doktryna komunistów nie była dla większości z nich tą, która byłaby zgodna z ich przekonaniami. Co ciekawe, większość z tych inicjatyw była oddolna, choć ich twórcy mieli szczęście trafić na charyzmatycznych kapłanów, takich jak np. jezuita o. Tomasz Roztworowski. Najmroczniejszy czas komunizmu w Polsce, jakim był początek funkcjonowania doktryny stalinizmu, rządził się jednak swoimi prawami. Praktycznie zawsze komuniści początkowo pozwalali na funkcjonowanie niezależnych stowarzyszeń, ale tylko po to, by zdobyć informacje na temat ich członków i osób z nimi związanych, by następnie zdławić je przez serie brutalnych aresztowań, śledztw, upokarzających procesów i niesprawiedliwych wyroków. Były one w dużej mierze zrehabilitowane już po 1956 r. Organizacjami, które opisuje prof. Andrzej Friszke były Sodalicja Mariańska Akademików, „Tygodnik Powszechny” i Klub Logofagów, Ósemki, Kolumna Młodych, „Dziś i jutro” czy grupy personalistów.
Oczywiście uważny czytelnik zauważy, że wśród wymienionych nie ma tak zacnych organizacji jak Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży czy Kluby Sportowe Sokół, których sieć organizacyjna oplatała całą Polskę. Przedmiotem zainteresowania prof. Friszke były jednak organizacje, których celem było samokształcenie i formacja intelektualna młodych katolików. Ciekawym ich rysem jest różnorodność tychże organizacji, odznaczających się różnym nastawieniem do komunizmu, różnymi relacjami z władzą i odmiennymi sposobami organizacji od jawnych i dość masowych (jak Sodalicja) po elitarne kluby dyskusyjne (Klub Logofagów).
Formacja intelektualna
Istotnym rysem młodej inteligencji katolickiej było ich powiązanie z mediami i przynajmniej próba tworzenia własnych organów prasowych, z których najistotniejsze to „Tygodnik Warszawski”, „Dziś i jutro” oraz „Tygodnik Powszechny”. Mimo ograniczeń cenzury i ogromnego niezadowolenia komunistów, twórcy tych czasopism zdołali na kilka lat wykorzystać margines wolności, który pozwolił im na jawne wydawanie prasy. Czasopisma katolickie były wtedy forum niezależnej myśli, choć ze względu na ograniczenia cenzury musiały być bardzo ostrożne i zmuszone były do lawirowania, pomiędzy wyrażaniem odmiennego zdania a obostrzeniom władzy. W najtrudniejszym momencie oznaczało to ograniczenie się tylko do publikowania wiadomości z zakresu kultury, prób literackich czy rozważań religijnych.
Młoda inteligencja tamtego czasu, choć zaangażowana w dźwignięcie Polski z ruin, swój namysł kierowała dalej niż tylko odbudowa kraju. Wśród dyskusji pojawiały się koncepcje społeczno-polityczne, bo Kościołowi zależało na wyjaśnieniu, dlaczego komunistyczny materializm jest sprzeczny z prawdami Ewangelii. Istotnym tematem była również filozofia, namysł nad miejscem człowieka we wszechświecie, tworzące się współczesne koncepcje osoby, bytu. W tej dziedzinie pierwsze powojenne lata pozwalały jeszcze na kontakty z młodą inteligencją katolicką z Francji i na lekturę dzieł, a nawet spotkania z francuskimi personalistami.
Lektura książki prof. Andrzeja Friszke skłania do jeszcze jednej refleksji. Gdyby tak, jak to zdarzyło się w ZSRR, całkowicie wycięto w pień możliwość swobodnej działalności Kościoła na polu edukacji młodzieży i swobodnych stowarzyszeń, nie wykształciłyby się grupy ludzi, które mogłyby przenieść świadomość katolickiego dziedzictwa na kolejne pokolenia. To, że choć przez kilka lat powojennej historii mogły działać u nas towarzystwa samorozwoju katolików, oparte na solidnej podbudowie intelektualnej, sprawiło, że i dzisiaj w naszym Kościele może funkcjonować katolicka inteligencja, bez której nie można by wykorzystać pełnego bogactwa duchowego Kościoła.