„Przychodzimy zburzyć twój dom i zrujnować ci życie” – taki napis nabazgrany czarną farbą umieszczony przy wejściu do Arsenału burzy spokój pijących piwo w kawiarnianych ogródkach na poznańskim Starym Rynku. Intryguje. Niestety, wewnątrz jest gorzej, a ja po raz kolejny przekonuję się, że ideologie sztuce nie służą. Kurator, Piotr Bernatowicz, wyszedł ze słusznego założenia, że polska sztuka współczesna w dużej mierze służy ideologii lewicującej. Niemal cały nurt sztuki krytycznej, będący głównym nurtem polskiej sztuki końca XX w., trwający właściwie do dziś, komentuje rzeczywistość z punktu widzenia światopoglądu skierowanego bardzo na lewo. Posługując się językiem skandalu i taniej prowokacji, ujawnia opresyjność różnych sfer, najczęściej tych tradycyjnych i konserwatywnych. Najgłośniejsze skandale artystyczne z udziałem polityków prawicowych partii miały miejsce na skutek wystaw sztuki krytycznej. Bernatowicz wpadł na interesujący pomysł: chciał pokazać, że również ta konserwatywna strona potrafi wzburzyć, wzbudzić kontrowersje, a nawet skandalizować. Częściowo się nie pomylił: dziennikarze zazwyczaj broniący wolności wypowiedzi artystycznej tym razem wyrażają swój sprzeciw wobec obiektów zgromadzonych na wystawie w Arsenale. Ten swego rodzaju performance kuratorowi się udał: pokazał hipokryzję środowisk zajmujących się krytyką sztuki. To także pewna „strategia buntu”. Jak się buntować to na serio, a nie na sprzedaż, jak wielu polskich artystów.
Przeciwko politycznej poprawności
Na poznańskiej wystawie zgromadzono prace zaledwie kilku artystów i ta ubogość niestety nie wróży sukcesu. Wspólnym mianownikiem tych prac jest sprzeciw wobec panującej w mainstreamie politycznej poprawności i obrona wartości we współczesnych czasach niemodnych bo tradycyjnych. Dosadnie mówi o tym jedna z prac: do muszli klozetowej wpadnie zaraz tablica, na której wypisane są hasła: wiara, patriotyzm, honor, ojczyzna. Zbyt dosadnie, a może wręcz łopatologicznie. Ogromna świnia zbudowana z kolorowych plastikowych kwiatów jest odpowiedzią na tęczę z placu Zbawiciela. Autorem tej instalacji jest Jacek Adamas, studiujący zresztą w tej samej pracowni co czołowi przedstawiciele sztuki krytycznej, jak Katarzyna Kozyra czy Żmijewski. Jego radykalizm polityczny sprawia, że jest jednym z wykluczonych w obiegu artystycznym. Dominują plakaty Wojciecha Korkucia, grafika z pokolenia trzydziestolatków, który założył Ruch Higieny Moralnej. Od lat jego plakaty można zobaczyć na ulicach miast, tyle że bardzo szybko są zdzierane. Wystawa jego prac kilka lat temu w Gdańsku wzbudziła ogromne kontrowersje. Korkuć w ironiczny i przewrotny sposób komentuje sytuację społeczną i kulturową. Interesujące, że mowę nienawiści zarzucają mu ci, którym nie przeszkadza z kolei „obrażanie uczuć religijnych” przez innych artystów. Na wystawie nie mogło zabraknąć grupy anonimowych artystów, występujących od kilku lat pod nazwą The Krasnals. Powstali w reakcji na niezrozumiałą modę na prace Wilhelma Sasnala. Mając na celu ośmieszenia rynku sztuki, którym rządzą mody i koterie, podejmują działania prowokacyjne. W 2008 r. na rynku pojawił się obraz zatytułowany Untitled (Group of Mokeys with White Bananas) namalowany w konwencji Sasnala, ale podpisany Whielki Krasnal. Dom aukcyjny Christie’s wycenił go na 70 tys. funtów. Dopóki nie zauważono pomyłki. The Krasnals do dziś stosują styl Sasnala, którego karierę światową uważają za wzór panującej w świecie sztuki rynkowej paranoi. Ich prace mają cechy performance'u i zawsze komentują bieżące wydarzenia. Także te na poznańskiej wystawie i prezentujące kandydatów na prezydenta z ostatnich wyborów.
Przeciw ideologii
Wystawa „Strategie buntu” miała pokazać, że także o wartościach tradycyjnych można mówić językiem sztuki współczesnej. Niestety, artyści z tamtej strony barykady robią to lepiej. Tyle że sztuce niepotrzebne jest stawianie jakichkolwiek barykad. Sztuka nie powinna być „przeciwko”. Pan Bernatowicz mówił, że wspomniany w tytule wystawy bunt miałby być w obronie wartości, ale on jest wciąż „przeciwko” i w tym tkwi jego słabość. Jest przeciwko politycznym wyborom, przeciwko określonym ideologiom. Przede wszystkim jednak ideologiom służy, tyle że innym. Słabość sztuki krytycznej polega na tym, że bez znajomości kontekstu nie przemawia, nie działa. Nie ma tu nic do rzeczy język i forma, może być akademicka, może być awangardowa. Zebrane w dwóch salach prace posługują się różnymi mediami: obok obrazów (Jerzego Jurry Zielińskiego) są instalacje, wideo art, performance (Zbigniewa Warpechowskiego, który nazywa siebie konserwatystą awangardowym), plakat, obiekt. Dlaczego jednak nie działają? Dlaczego nudzą? Dlaczego nie pobudzają? Wygląda na to, że jedni buntują się, bo tak jest trendy, a inni buntują się nieciekawie. Więc co to za bunt i gdzie jest sztuka?