We współczesnej pedagogice widać dwa trendy. Jeden promuje ideę, że stawianie dzieciom wymagań i odmawianie prowadzi u nich do braku poczucia własnej wartości, przez co będą nieszczęśliwe. Trend ten jest o tyle popularny, że rzeczywiście dzieci są smutne i nieszczęśliwe, gdy nie dostają tego, czego chcą, lub gdy mają robić rzeczy, na które nie mają ochoty. Drugi trend pedagogiki (o wiele mniej popularny) mówi, że dzieci będą czasem nieszczęśliwe i smutne, gdy nie pozwolimy im na pełną swobodę działania, ale że to normalne i wyjdzie im na dobre, kształtując charakter i ucząc samodyscypliny. Drugie podejście jest o wiele bardziej wymagające dla rodziców. Dzieci nie są wdzięczne za stawianie wymagań i wprowadzanie ograniczeń. A nawet te, które nauczyły się podporządkowywać dyscyplinie i rozumieją, że pomoże im to w przyszłości, od czasu do czasu starają się przesunąć granice dopuszczalnych przez rodziców zachowań. Thomas Phelan i Chris Webb, autorzy poradnika 1-2-3 Magic for Christian Parents, opisują najczęściej stosowane przez dzieci sposoby testowania granic.
Ile mi wolno?
Należy pamiętać o podstawowej rzeczy związanej z testowaniem granic. Dzieci robią to wskutek frustracji. Nie kupiłeś hot doga, zabroniłeś dręczyć kota, każesz pościelić łóżko... Zachowanie dzieci w odpowiedzi na frustrację jest zachowaniem celowym. Cel oczywisty to – zrobić to, na co ma ochotę dziecko, a nie ty. Cel mniej oczywisty to – o ile nie uda się rodzicem zamanipulować, trzeba sprawić, by poczuł się z tym podle. Bardzo rzadko dzieje się to na poziomie świadomym. Nie oznacza to, że dziecko jest złe, niemoralne czy zaburzone emocjonalnie. Próby wymuszenia są całkowicie normalne. Każde dziecko to robi (a czasem także dorośli, którzy nie nauczyli się samokontroli i panowania nad impulsami).
Wiercenie dziury w brzuchu
„Mamo, tylko ten jeden raz, pozwól, pozwól!” – wiercenie dziury w brzuchu to technika najczęściej towarzysząca innym rodzajom manipulacji. Zakamuflowany przekaz to: „Daj mi to, czego chcę, a przestanę cię zadręczać nagabywaniem”. Technika ta jest szczególnie skuteczna, gdy odbywa się w miejscu publicznym. Może też być niebezpieczna dla rodziców. Przykładem może być pięcioletni chłopiec, który nie chciał zejść z placu zabaw, a gdy tata w końcu wziął go na ręce zaczął krzyczeć: „Tylko mnie nie bij, błagam, nie bij”. Mimo że ojciec nigdy nie stosował kar fizycznych, przestraszył się możliwości donosu. Cel syna (ukaranie rodzica za pozbawienie go możliwości zabawy) został osiągnięty. Dzieci nie mają pojęcia, jakie mogą być konsekwencje tego typu zachowań, ale szybko uczą się, że są one skuteczne.
Urządzanie sceny
Zastraszanie – jest to bezpośrednie, agresywne wyrażenie frustracji. Może polegać na rzucaniu się na ziemię, płaczu, histerii, może obejmować krzyk, przeklinanie, oskarżenia. W przypadku dzieci z ADHD lub problemami emocjonalnymi może to trwać nawet godzinę. Scena będzie trwała dłużej, jeśli dziecko ma publiczność, a rodzic czuje się bezradny lub wdaje się w dyskusję, starając się dziecku wyperswadować zachowanie, odwołując się do empatii, poczucia winy czy rozsądku. Problem polega na tym, że dziecko, które rozpoczęło urządzanie sceny w celu manipulacji rodzicem, może w końcu stracić resztki panowania nad emocjami i będzie mu trudno się uspokoić, nawet jeśli rodzic się podda.
Groźby
„Zabiję się”, „Zobaczycie, że ucieknę z domu i nigdy nie wrócę”, „Nic już nie zjem i umrę” – to typowe przykłady zastraszania. Trzeba wtedy zadać sobie pytanie: czy dziecko generalnie jest szczęśliwe? Czy potrafi się bawić, ma przyjaciół, radzi sobie w przedszkolu, szkole, ma dobre relacje rodzinne? Jeżeli odpowiedź na te pytania jest pozytywna, możemy uznać, że to groźba bez pokrycia, tym bardziej jeśli widzimy, że pojawiła się w wyniku poczucia frustracji. Natomiast, jeśli okazuje się, że dziecko jest nieszczęśliwe, a uwagę o zrobieniu sobie krzywdy rzuciło w powietrze bez wyraźnego powodu – warto skonsultować się z psychologiem.
Robienie z siebie męczennika
„Bo wy mnie nie kochacie”, „Nigdy mi na nic nie pozwalacie”, „Dobrze zrobię to, ale zobaczycie, że nic z tego nie wyjdzie” – to typowe przykłady robienia z siebie męczennika. Dziecko może nawet rzeczywiście zrobić coś, co jest samoukaraniem się, jak np. niezjedzenie obiadu (mimo że jest głodne), stanie w kącie z własnej woli itp. Celem jest sprawienie, by rodzice poczuli się winni. Męczeństwo jest zadziwiająco efektywnym sposobem manipulacji, gdyż wiele osób (szczególnie kobiet) wydaje się mieć ogromne poczucie winy. Dlaczego tak łatwo wzbudzić w nas poczucie winy? To proste – nikt z nas nie jest idealnym rodzicem i każdy czasem popełnia błędy. A zatem w każdym oskarżeniu jest ziarno prawdy. Podstawowym sposobem obrony jest stanięcie w prawdzie o danej sytuacji. Warto poświęcić minutę na analizę, zadanie sobie pytania: „Jasne, nie jestem ideałem, ale czy w tej konkretnej sytuacji moje oczekiwania wobec dziecka są racjonalne?”. W 99 przypadkach na 100 odpowiedź będzie brzmiała: „Tak”.
Przymilanie się
„Jesteś najpiękniejszą mamą na świecie, myślę, że w nagrodę posprzątam twój pokój. Dostanę lody?” – to skrótowy opis strategii przymilania się. Pochwała, obietnice zrobienia dobrego uczynku, po których następuje wyrażenie oczekiwań, to kolejny sposób manipulacji. Podstawowy przekaz leżący u podstaw przymilania się to: „Poczujesz się podle, jeśli po tym, jak miły byłem dla ciebie, spróbujesz mi czegoś zabronić, czy spróbujesz zdyscyplinować”. A zatem przymilanie się jest tworzeniem podstawy do wzbudzania poczucia winy. „Jestem tak dobrym dzieckiem, że nie będziesz mieć serca mi odmówić”.
Przymilanie się może przybrać formę demonstrowania smutku i powtarzania „przepraszam, to już nigdy więcej się nie wydarzy”, po to, by uniknąć kary. Tu ukryty przekaz brzmi: „zobacz jaki jestem skruszony, jak ładnie przepraszam, jesteś bez serca, jeśli chcesz mnie po tym ukarać”.
Oczywiście dzieci mówią rodzicom komplementy i miłe rzeczy też jako wyraz miłości. Nie możemy wyrazów pozytywnych uczuć traktować z góry jako prób manipulacji. Jeżeli jednak masz wrażenie, że jedyna sytuacja, w której dziecko jest dla ciebie miłe, to gdy czegoś od ciebie chce – uważaj. Dlatego najlepszą taktyką na przymilanie się jest stwierdzenie: „Bardzo się cieszę, też cię bardzo mocno kocham i moja odpowiedź brzmi: „Nie”.
Taktyki fizyczne
Dziecko atakuje rodzica fizycznie, niszczy coś, ucieka. Najczęściej stosują to małe dzieci, u których umiejętności językowe są jeszcze nierozwinięte. Gorzej, gdy zdarza się to u dzieci w wieku szkolnym, gdyż oznacza to, że jest to w jego przypadku wyjątkowo skuteczna metoda, która się utrwaliła. Teoretycznie najlepszym sposobem, by pomóc szalejącemu dziecku uspokoić się jest tzw. karny kocyk, czyli czas na odosobnieniu, w cichym miejscu. Czasami okazuje się to jednak niemal nierealne. Jeżeli dziecko często stosuje tego typu zachowania, warto mieć przygotowane w domu miejsce, gdzie nie będzie miało okazji zrobić sobie krzywdy ani zniszczyć niczego wartościowego. Może być to jego pokój (aczkolwiek w takim wypadku lepiej, by przechowywać kleje i farbki w innym miejscu). Jeżeli zniszczy zabawkę – trudno. Nie kupujemy nowej. Najważniejsze w tym przypadku jest nie dać się zarazić negatywnymi emocjami. Jeśli zaczniemy się złościć, dziecko osiąga cel pośredni – rewanż. Czasem rozwiązaniem jest scedowanie zadania uspokojenia dziecka na drugiego, mniej poddającego się emocjom rodzica.
Jak sobie poradzić z trudną sytuacją?
Phelan i Webb uważają, że kluczem do sukcesu jest zachowanie spokoju oraz unikanie wchodzenia w dyskusje. Namawiają do stosowania taktyki wprowadzania systemu ostrzeżeń i konsekwencji, jeśli dziecko się nie podporządkuje. Komunikujemy oczekiwanie: „Proszę posprzątać zabawki”. Jeśli dziecko podejmuje próby wykręcenia się, ostrzegamy: „To raz”, potem „To dwa”, a za kolejną próbą manipulacji: „To trzy”. I wyciągamy konsekwencje . Może być to jednak dowolne inne podejście, pod warunkiem że dziecko będzie wiedziało, czego oczekujemy, jakie są konsekwencje nieposłuszeństwa i zostanie ostrzeżone, że przekracza granice. Rodzic musi jednak zachować spokój i unikać dyskusji czy usprawiedliwień.