Logo Przewdonik Katolicki

Chodźcie i zobaczcie

Magdalena Guziak-Nowak
Fot. archiwum Narodzenia Pańskiego w Timonium, Maryland, USA MJW Headshot

Rozmowa z ks. Michaelem White’em i Bryanem Crookiem

Wasza książka jest czytana w wielu krajach przez wielu księży. Jak myślicie, co jest powodem jej wielkiej popularności?
– To „zasługa” tego, że żyjemy w specyficznych czasach. Papież Franciszek zachęcając do nowej ewangelizacji, rozeznał, że obecne czasy są dla Kościoła trudne i niepodobne do tego, co działo się w przeszłości. Ta specyfika polega na tym, że trzeba przyprowadzić do Kościoła tych, którzy są jego częścią, ale nie uczestniczą w jego życiu, i tych, którzy pod adresem wspólnoty rzucają same obelgi. Często robią to dlatego, że nie znają Kościoła. Księża są coraz bardziej świadomi, że osiągnięcie tych celów nie jest możliwe bez dobrej strategii działania. Razem ze świeckimi liderami szukają sposobów na wzrost. Pytają, jak dzisiaj wzmacniać swoich parafian. Odbudowana to jedno z narzędzi, które może być przydatne parafiom na całym świecie, bo daje bardzo konkretne rady, jak uczynić z niej bardziej przyjazne miejsce.
 
Czy jest możliwe stworzenie poradnika, który będzie tak bardzo uniwersalny? Czy amerykańskie parafie – jak Wasza, w Maryland – mają podobne kłopoty do parafii niemieckich, hiszpańskich, polskich?
– Odwiedziliśmy bardzo wiele wspólnot, zarówno w Stanach, jak i na całym świecie, i ciągle słyszymy od księży o tych samych wyzwaniach, przed którymi stoją. Mamy naprawdę wiele wspólnego. Może niektórych z naszych pomysłów nie da się wprost przeszczepić do każdej parafii, może trzeba je zmodyfikować i dostosować do lokalnej wspólnoty, ale są one na pewno dobrym punktem wyjścia. Potwierdza to prawie sto procent parafii, w których gościliśmy.
 
Czy księża chętnie korzystają z Waszego doświadczenia?
– Jesteśmy zaskoczeni, jak wiele osób sięga po Odbudowaną – od biskupów, przez proboszczów, liderów świeckich, po zaangażowaną młodzież. Nie wiemy, ile parafii realizuje nasze pomysły, ale chętnie gościmy w Maryland księży i liderów, którzy przyjeżdżają do nas na „wizytację” i chcą coś zaczerpnąć dla siebie.
 
„Jestem księdzem proboszczem. Moja parafia to klęska. Ludzie nie chodzą do kościoła, nie przyjmują sakramentów, nie ma wspólnot. Dajcie mi trzy konkretne rady, które mogę wprowadzić od zaraz, żeby ją uratować”. Co odpowiadacie, kiedy słyszycie takie słowa?
– Zmień swoje myślenie. Zamiast skupiać się tylko na tych, którzy chodzą do kościoła, poszukaj tych, którzy są poza nim. Uczyń swoim priorytetem spotkania weekendowe wokół parafii, a ich centrum ma być niedzielna Msza św. Zadbaj o to, by ci, którzy chodzą do kościoła, wzrastali w wierze.
 
Jak sprawdzić, czy osiągnęliśmy sukces? Stawiacie na ilość czy na jakość?
– Jedno i drugie jest ważne. Jeśli nasz lokalny Kościół jest zdrowy i życie religijne w naszej parafii się rozwija, nie musimy się martwić o liczby. Jest wiele parafii, w których spory odsetek chodzi do kościoła, ale to nie są zdrowe wspólnoty. Z drugiej strony, nigdy nie słyszałem o parafii, w której życie religijne kwitnie, a ludzie nie przychodzą. To niemożliwe. Jeśli rozwijają się duchowo, przystępują do sakramentów, taka wspólnota rośnie także w liczbach. To idzie w parze.
 
Jak duża jest Wasza parafia?
– Około 10 tysięcy osób jest zarejestrowanych, ale na terenie parafii mieszka dwa i pół razy tyle.
 
Ilu z nich chodzi do kościoła?
– Blisko 4 tysiące. Ale to nie są te same 4 tysiące co niedzielę, bo ludzie uczęszczają nie tylko do swoich kościołów parafialnych.
 
Mimo to działa u Was sto grup parafialnych. To doskonały „wynik”, szczególnie w amerykańskich warunkach.
– To prawda. Tworzymy tzw. małe grupki. Do każdej należy od 8 do 10 osób. Spotykają się raz na tydzień w domach. Razem się modlą, wspierają siebie nawzajem, dyskutują. Mamy pomysł, by raz na jakiś czas dzielić te grupy na pół i zapraszać do nich nowe osoby. Dzięki temu wspólnoty nie zamykają się, ale rozwijają, otwierają.
 
W Odbudowanej piszecie, że nie chcecie w swojej parafii konsumentów. Co przez to rozumiecie?
– Konsument tylko korzysta i wybiera. Przychodzi do kościoła, który traktuje jak supermarket, raz na tydzień. Kupuje to, co mu odpowiada. Ale już w następnym tygodniu chciałby spróbować czegoś nowego, chciałby dostać nową ofertę, jakiej nie było przedtem. Gdyby kapłan miał w swojej parafii samych konsumentów, może się szybko wypalić. Bo oni ciągle chcą czegoś nowego, dla nich cały czas trzeba wymyślać nowe „atrakcje” na Mszy św. Przeciwieństwem konsumentów są uczniowie. Przychodą do Kościoła, bo Jezus Chrystus jest ich nauczycielem. Oni nie potrzebują fajerwerków. Sam Pan Bóg jest dla nich tak „atrakcyjny”, że chcą się angażować bardziej. Problem w tym, jak zamienić konsumentów w uczniów.
 
Tylko czy konsumenci chcieliby być uczniami? Branie bez dawania jest łatwiejsze.
– Łatwiejsze, neutralne, nie trzeba się narażać. Ale to nie daje spełnienia i radości wiary.
 
Czasem myślimy, że tylko księża są odpowiedzialni za rozwój parafii. A co ja, zwykła parafianka bez funkcji, mogę zrobić dla swojej wspólnoty?
– Każdy może zacząć od zaproszenia do kościoła swojej rodziny i przyjaciół.
 
Czasem to właśnie jest najtrudniejsze…
– Zgadza się. Można też należeć do jakiejś wspólnoty, śpiewać, być dobrym przyjacielem, wśród swoich znajomych przedstawić parafię jako po prostu fajne miejsce i modlić się za nich, żeby przyszli. Można zaangażować swoje talenty w przygotowanie oprawy Mszy św.
 
Tyle? Nic spektakularnego.
– Nie musimy robić rzeczy spektakularnych, ale iść do przodu małymi kroczkami. Wbrew pozorom czasem jest to trudniejsze od skupienia się na jakiejś efektownej akcji duszpasterskiej. Te małe kroczki łatwiej odpuścić, przegapić, bo wydają nam się zwykłe, dziecinne, naiwne. Ale nie są. Postępując w ten sposób, naśladujemy przecież samego Jezusa Chrystusa. Ewangelia w wielu miejscach przypomina nam sposób, w jaki Jezus zapraszał do pójścia za Nim. „Chodźcie i zobaczcie”. Po prostu – „Chodźcie i zobaczcie”.
Gdy Jezus chciał, by apostołowie naśladowali Go po Jego śmierci, też prosił ich o rzeczy z pozoru zwykłe, banalne: budujcie wspólnotę, dzielcie chleb na kawałki, mówcie o Bogu. To On sam sprawił, że te proste czynności stały się niezwykłe, cudowne. To Chrystus je uświęcił.
 
Podobno niektóre z Waszych pomysłów na „naprawianie” parafii zaczerpnęliście ze świata biznesu…
– Doświadczenie ze świata biznesu można wykorzystać do zbudowania parafii jako zdrowej organizacji, transparentnej i najlepszej z możliwych, także skutecznej. Biznes podpowiada, jak budować zespół, wytyczać jasną misję, wartości, strategię działania. Czasem sądzimy, że nie ma z parafią nic wspólnego, a tymczasem parafia powinna być najlepszym „biznesem” w lokalnej społeczności. Mamy nawet podobne problemy – i parafie, i firmy muszą dostosowywać się do zmieniającej się rzeczywistości, być na bieżąco z najnowszymi formami komunikowania. Możemy się tego od siebie nawzajem uczyć.
 
Ale wytyczanie misji? Przecież misja parafii, Kościoła, jest jedna i ta sama od 2000 lat.
– Może więc nie wytyczanie misji, ale informowanie o niej. To, że mamy tak wielu ludzi poza Kościołem, świadczy o tym, że jego misja ciągle nie jest znana i dobrze rozumiana. Powinna być, racja, ale nie jest. Misji Kościoła nie rozumieją nie tylko niewierzący i niepraktykujący, ale także ci, którzy regularnie przychodzą do Kościoła. To duży problem – jak o trudnych rzeczach mówić prostymi słowami?
 
Właśnie – jak?
– Organizujemy przeróżne wydarzenia i wymyślamy coraz to nowsze programy duszpasterskie, w których ludzie się gubią. Musimy wrócić do źródła, Ewangelii, w której Jezus Chrystus mówi, że pragnie, byśmy byli Jego uczniami.



Ks. Michael White – proboszcz parafii Narodzenia Pańskiego w Maryland w USA, współautor (wraz z Tomem Corcoranem) książki Odbudowana, czyli jak przebudzić wiernych, dotrzeć do zagubionych i nadać Kościołowi znaczenie
Bryan Crook – lider, świecki współpracownik ks. Michaela

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki