Jest ich co najmniej kilkanaście tysięcy. W samej Francji około 8 tys. Do ich zadań należy informowanie rządów o potrzebach rodzin. Pełnią rolę łącznika – by decyzje na szczycie państwa odpowiadały rzeczywistym potrzebom rodzin.
Na europejskiej mapie
Jeśli nie będziecie zakładać stowarzyszeń, będziecie zajmować przegrane pozycje – w wyniku opieszałości, braku interwencji i oczywistych niesprawiedliwości społeczeństwa – tak można sparafrazować słowa Jana Pawła II ze skierowanej do rodzin adhortacji Familiaris Consortio z 1981 r. Papież widział w stowarzyszeniach narzędzie do tego, by państwowe instytucje broniły praw i obowiązków rodziny. Na współczesnej mapie stowarzyszeń prorodzinnych, szczególnie ważne są te, które przyjmują spojrzenie katolickie: i na małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, i na prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z przekonaniami. Bez względu na to, czy jawnie mówią o sobie jako o stowarzyszeniu katolickim, czy też hołdują tym założeniom, nie nazywając wprost ich pochodzenia.
Współdziałania i spory
Od początków XX w., kiedy to powstały pierwsze stowarzyszenia rodzin katolickich we Francji, mocno oddziałują one na politykę państwa. Były wówczas odpowiedzią na wchodzące ustawy laicyzujące, a że nie było między nimi różnic ideologicznych, łatwo było je ująć w jedną organizację. Organizacje te – choć różniące się teraz znacznie między sobą – współdziałają do dziś. – Zgodnie z przepisami rząd i parlament francuski mają obowiązek rozmawiać z Narodowym Związkiem Wszystkich Stowarzyszeń Rodzinnych na temat każdej decyzji politycznej, która ma wpływ na rodzinę – mówi Antoine Renard, przedstawiciel stowarzyszeń na gruncie unijnym. – W wyniku tego, że nasi poprzednicy mieli szansę negocjować i rozmawiać z przedstawicielami poszczególnych rządów o kształcie polityki prorodzinnej, mamy tak dobre wyniki demograficzne i rozwiązania umożliwiające kobietom łączenie pracy zawodowej z macierzyństwem.
W myśl przekonania, że rodzice są najlepszymi wychowawcami i ponoszą główną odpowiedzialność za edukację swoich dzieci, w szkołach publicznych powołano grupy rodziców, organizujących debaty dotyczące nie konkretnej szkoły, lecz oświaty na poziomie ogólnym, np. podejmowania tematu miłości w edukacji seksualnej. Stowarzyszenia francuskie zabiegają o to, by państwo rozróżniało politykę społeczną od polityki rodzinnej. – Polityka społeczna jest po to, by naprawiać problemy społeczne. Polityka rodzinna to inwestycja w przyszłość. Jeśli pieniądze z inwestycji są przeznaczane na rozwiązywanie problemów budżetowych, zaczyna się klęska – mówi Renard o możliwościach rozwojowych i zagrożeniach.
Ważny gracz
– W Niemczech Stowarzyszenie Rodzin Katolickich i piętnaście organizacji katolickich: kobiecych, zawodowych, prasowych itp. tworzy rozległą sieć. Ich przedstawiciele wchodzą w skład grupy doradczej niemieckiego Episkopatu. – Jesteśmy ważnym graczem w społeczeństwie obywatelskim, dlatego uczestniczymy w przesłuchaniach natury politycznej i na spotkaniach politycznych na poziomie krajowym. Publikujemy sześć razy do roku magazyn, w którym opisujemy sytuację rodzin i politykę prorodzinną. Angażujemy się w działania, które czynią rodzinę głównym nurtem polityki. Promujemy edukację przez rodzinę i zalety związane z pracą w rodzinie – mówi Joachim Drumm, przedstawiciel niemieckich stowarzyszeń katolickich.
W Niemczech stowarzyszenia katolickie opracowały konkretne rozwiązania nie tylko odnośnie do prowadzenia dialogu, lecz także procedur zgłaszania zastrzeżeń i pozywania organów państwowych. Współpracują z przeważającymi liczebnie w Niemczech kościołami protestanckimi. – Ważne jest, byśmy mówili wszyscy jednym głosem w sprawach finansowych, społecznych i antropologicznych – podsumowuje Drumm.
Krajowe związki stowarzyszeń rodzinnych oddziałują na rządy centralne, samorządy i administracje lokalne, m.in. we Włoszech i w Hiszpanii.
Mama to nie tata
Rolą stowarzyszeń jest przede wszystkim oddziaływanie na mentalność: lokalizowanie problemów, mówienie o nich i poszukiwanie adekwatnych rozwiązań. Przedstawiciele stowarzyszeń z różnych krajów podejmują prace projektowe i współdziałają ze sobą. I dopiero potem pojawia się wynik: w postaci większej świadomości społeczeństwa i przedstawicieli rządów, a co za tym idzie – konkretnych decyzji, także prawnych. Obecnie przed katolickimi stowarzyszeniami prorodzinnymi w Europie stoją duże wyzwania.
– Jesteśmy w trakcie ustalania referendum na rzecz legalizacji związków homoseksualnych – mówi Padraic Maher z Irlandii, której mieszkańcy mają szansę być pierwszym narodem, głosującym w tej kwestii. – Martwi nas sytuacja, w jakiej znajdą się dzieci, jeśli dojdzie do legalizacji tych związków. Dzieci takich par będą mogły być poczęte tylko w sposób sztuczny, tzn. przy użyciu dawcy spermy czy jajeczka, często donoszone przez surogatkę, a potem odłączone od jednego z naturalnych rodziców. Jestem pewien, że osoba homoseksualna może być wspaniałym rodzicem. Chcę jednak wyraźnie powiedzieć, że ojciec nie może być równie dobry jako matka, a matka nie może być równie dobra jako ojciec. Chodzi też o to, że dzieci homoseksualnych rodziców nie mają szans na otrzymanie naturalnego wzorca rodziny. Stowarzyszenia irlandzkie dokładają starań, by uświadamiać skutki takiej decyzji w społeczeństwie – wyjaśnia.
Wolontariusze i władza
Stowarzyszenia rodzinne stają przed wyzwaniami ideologicznymi, organizacyjnymi i mentalnymi. – Zadaniem dla nas jest spięcie dwóch elementów: działania na rzecz osoby i działania na rzecz polityki – mówi Algidras Petronis z Litwy, gdzie działa 46 ośrodków i 20 organizacji pozarządowych, finansowanych przez Kościół katolicki. – Na razie te elementy wydają się rozchodzić. Organizacje mają wielu wolontariuszy, którzy zajmują się swoimi obszarami, np. przygotowywaniem do sakramentu małżeństwa, propagowaniem naturalnych metod planowania rodziny, szkołami rodzenia – ale nie rozumieją polityki, więc nie mogą na nią skutecznie oddziaływać. Mają też przedstawicieli, którzy umieją prowadzić rozmowy z władzą, lecz wydają się nie mieć potrzebnego kontaktu z ludźmi, których są przedstawicielami. Jak podkreśla Algidras Petronis, pole działania stowarzyszeń prorodzinnych wyznaczają m.in. tematy progenderowe, pojawiające się w litewskim parlamencie i ich praktyczne zastosowanie w placówkach edukacyjnych (na Litwie także zdarza się już, że chłopcy podczas zajęć są przebierani za dziewczynki). A zbyt poprawni politycznie przedstawiciele władz boją się sprzeciwić. I tu jest pole do działania organizacji pozarządowych.
Liczy się jakość
Niezwykle interesująca jest działalność stowarzyszeń katolickich w Rumunii, gdzie przedstawiciele tej religii są w zdecydowanej mniejszości. Jest tam tylko 8 proc. katolików, z czego połowa obrządku rzymskiego, a połowa – greckiego. Tymczasem prorodzinne stowarzyszenie katolickie świetnie się tam rozwija i dobrze się samofinansuje. – Nasze stowarzyszenie liczy tylko 32 członków, niemniej od 2008 r., czyli od momentu powstania, doświadczamy, że nie liczą się liczby, lecz jakość – mówi Cornel Barbut, podkreślając, że działają prężnie, mimo iż sytuacja rodzin w jego kraju nie jest zbyt dobra. Stowarzyszenia zajmują się tu zarówno przygotowaniem młodych do małżeństwa, jak też działalnością prorodzinną i wolontaryjną na rzecz potrzebujących z innych państw. W zeszłym roku z myślą o promowaniu myśli prorodzinnej, zorganizowali spotkanie w parlamencie rumuńskim.
O to, co ważne, trzeba upominać się samemu. Często najpierw uświadamiając partnerom dyskusji wagę problemu, bo skuteczne zmiany zaczynają się od zmiany sposobu myślenia. Stowarzyszenia prorodzinne w Europie tak właśnie działają: organizując się we własnych krajach, a także organizacjach na poziomie europejskim.
Mimo profeministycznych, prohomoseksualnych i opowiadających się za seksualizują dzieci zmian, jakie można znaleźć w wielu dokumentach międzynarodowych organizacji, większość Europejczyków pragnie żyć w tradycyjnych rodzinach. Młodzi – np. w szwedzkich badaniach rynkowych z 2013 r. – deklarują, że ich autorytetem są nie gwiazdy sportu czy filmu, ale rodzice, którzy utrzymali własny związek i rodzinę. Ważne, by przebijać się z tymi faktami do opinii społecznej. I by ten głos był mocny.
Fot. Dorota Niedźwiecka
Przedstawiciele stowarzyszeń rodzinnych spotykają się co pół roku – zwykle w innym mieście Europy. Na zdjęciu: podczas spotkania w Warszawie
można wykorzystać zdjęcia, które zostały z tekstu o FAFCE