Intymny, wyrafinowany, kameralny, artystyczny, hipnotyzujący, wysmakowany, skromny, subtelny. Takimi słowami krytycy najczęściej opisują film Pawlikowskiego. Idzie przez Europę jak burza. Zdobywa najważniejsze nagrody na festiwalach filmowych, doceniają go amerykańscy krytycy i międzynarodowe grono operatorów filmowych. Od ćwierćwiecza żaden polski film nie był tak popularny wśród widzów na całym świecie. We Francji obejrzało go już pół miliona widzów, niemal pięć razy więcej niż w Polsce. Uwieńczeniem całorocznego pasma sukcesów było z pewnością aż pięć statuetek, które Ida otrzymała w Rydze podczas Europejskich Nagród Filmowych. W kategorii najlepszy film roku polski obraz rywalizował m. in. ze świetnym Lewiatanem Andrieja Zwiagincewa, a statuetkę wręczała Pawlikowskiemu Liv Ullmann, ulubiona aktorka Bergmana, do którego kina film Pawlikowskiego bywa porównywany. Czy ma szansę na Oscara? Kiedy piszę te słowa, nie wiem jeszcze, jak ma się sprawa z inną ważną nagrodą, do której Ida została nominowana, chodzi o Złote Globy.
Antypolski i antysemicki?
Paweł Pawlikowski, pracujący w Wielkiej Brytanii polski reżyser, opowiedział historię młodej dziewczyny, która poszukuje własnej tożsamości. Polska, wczesne lata sześćdziesiąte. Młoda nowicjuszka Anna – w tej roli debiutantka Agata Trzebuchowska – zostaje przez siostrę przełożoną nakłoniona do poznania swojej żyjącej rodziny, zanim złoży śluby wieczyste. Przełożona wie, co robi: wychowana w klasztornym sierocińcu Anna jedzie do miasta, odnajduje krewną, od której dowiaduje się, że jest Żydówką, nazywa się Ida Lebenstein i urodziła się we wsi Piaski pod Łomżą. Ciotka Idy, Wanda Gruz (nagradzana za tę rolę Agata Kulesza) to zimna komunistyczna sędzia, mająca na sumieniu wiele wyroków skazujących na śmierć „wrogów ludu”. Ta przedziwna para wyrusza w drogę w poszukiwaniu przeszłości. Obie chcą odnaleźć grób, w którym pochowano zamordowanych rodziców Idy. Co znajdą? Czy to je odmieni? Czego dowiedzą się o sobie? Czy młodziutka Ida-Anna w swojej nowej historii odnajdzie Boga? Film wzbudził wiele kontrowersji i to w różnych środowiskach. Odezwały się głosy oskarżające reżysera o to, że powiela i ugruntowuje schematyczne i stereotypowe opinie Polaków o Żydach. Mowa tu oczywiście o postaci granej przez Kuleszę – Żydówki, komunistki i alkoholiczki. Pawlikowski mówił w wywiadach, że ta postać ma rzeczywiste odniesienie w polskiej historii. Jej pierwowzorem była Helena Wolińska-Brus, komunistyczna zbrodniarka żydowskiego pochodzenia, oskarżająca w polskich procesach politycznych w czasach stalinizmu. Polska pisarka związana z ruchem feministycznym, Agnieszka Graff, także twierdziła, że Ida to „powtórka z najgorszych antysemickich klisz oraz nieudolna próba chrystianizowania Zagłady”. Środowiska prawicowe oburzał fakt przedstawienia Polaków jako morderców Żydów. O Idzie mówiono więc, że jest w związku z tym antypolski, że relacje polsko-żydowskie przedstawia według najgorszych stereotypów, że zakłamuje historię.
Dojrzewanie Idy, dramat Wandy
Dla mnie Ida nie jest obrazem politycznym i filmem rozrachunkowym. Opowiada historię, która mogła się wydarzyć. Nic nie da uciekanie przed prawdą, że niektórzy Polacy byli antysemitami, że byli też tacy, którzy się nie wykazali heroizmem, ponieważ się po prostu nieludzko bali, że nie widzieli nic złego w tym, że przejmowali domy i majątki po żydowskich rodzinach. Tak samo, jak nie da nic negowanie tego, że byli Żydzi, którzy stali się zatwardziałymi komunistami i w imię diabelskiej ideologii zasądzali wyroki śmierci na polskich żołnierzach podziemia. Pawlikowski w taką historię wrzuca swoją opowieść i nie oskarża ani nie osądza. Otrzymujemy cichą historię o poznawaniu siebie, o walce sumienia, o zagubieniu, o poszukiwaniu wybaczenia, o cierpieniu. Pawlikowski nakręcił film o historii Wandy, która być może się mści, ale której i przeszłość i teraźniejszość nie pozwalają żyć, która wyrzuty sumienia zapija i szuka zapomnienia w seksie z nieznajomymi. I o historii Idy, dziewczyny, która nie znając życia poza klasztorem, wyrusza w drogę, odnajduje prawdę o swojej tożsamości, poznaje świat pełen różnych odcieni, dojrzewa, przemienia się z eterycznego dziewczęcia w kobietę, która wie, czego chce. Choć film sugeruje, że główną bohaterką jest Ida, to mnie bardziej zaintrygowała postać Wandy, świetnie zarysowana i fantastycznie zagrana przez Agatę Kuleszę. To postać prawdziwie tragiczna, której wybory życiowe zadają tyle pytań, tyle możliwości odpowiedzi. Pojawienie się Idy w jej zbankrutowanym duchowo życiu porusza jakieś struny dawno umarłe. Ale czy nie jest za późno, żeby rozliczać się z przeszłością? I gdzieś tu brzmi to najważniejsze pytanie, choć niezupełnie wprost, czy jest Bóg dla grzesznika, dla człowieka naprawdę upadłego? To prawda, że Anna-Ida w porównaniu z Wandą wypada zbyt blado, tym bardziej jak na osobę, która zostaje postawiona w zupełnie nowej dla niej sytuacji. Jej apatyczność może się chwilami wydawać nieprawdziwa i wydumana. Jej wyciszony charakter podkreślają zdjęcia – chyba najpiękniejsze zdjęcia, jakie nakręcono w polskim filmie. Ich autorami są Łukasz Żal i Ryszard Lenczewski. To dzięki nim film Pawlikowskiego ma klimat, który recenzenci na całym świecie określają jako oniryczny, wysublimowany, kameralny. Dzięki nim można w tym przypadku mówić o filmie artystycznym. Sposób filmowania też jest oryginalny i niespotykany. Historia, która dzieje się na początku lat 60., została nakręcona w formacie, w jakim wówczas kręcono w Polsce filmy. Stylizacja PRL wczesnych lat 60. jest więc doskonała. Czy te zjawiskowe zdjęcia mglistej i zimnej polskiej prowincji, budujące oniryczny klimat i pełna dramatycznego napięcia rola Kuleszy wystarczą na Oscara?