Logo Przewdonik Katolicki

Kurier, czyli jak popkulturowo opowiadać o polskiej historii

Łukasz Adamski
fot. kino Swiat

Na ekrany kin wchodzi film Władysława Pasikowskiego Kurier. To idealny przykład, jak w popkulturowy sposób opowiadać o polskiej historii.

Podkręcone, włożone w ramy gatunku kino Pasikowskiego może irytować dokumentalistów. Zadowoli jednak masy, wychowane na Bękartach wojny

Twórca Psów jest ojcem chrzestnym polskiego kina sensacyjnego. Jednak dzisiejszy Pasikowski to twórca zupełnie inny niż ten z lat 90. Dobijający sześćdziesiątki reżyser robi kino bezpieczne i oparte na schemacie kina sensacyjnego lat 70. czy 80. Opowiadający o wojennej misji Jana Nowaka-Jeziorańskiego Kurier to film nie tylko odbiegający od standardów „teledyskowego” kina akcji spod znaku Johna Wicka, ale jest nawet pozbawiony wulgaryzmów, bez których nie można sobie wyobrazić twórczości wczesnego Pasikowskiego. Kurier to również dzieło okrojone z obrazowej przemocy. Owszem mamy tutaj strzelaniny, pościgi i ucieczki przed komiksowo złymi Niemcami. Wszystko jest dopasowane jednak do wrażliwości jak największej liczb widzów.
Nie wiem, czy wychowani na współczesnej, skąpanej w gatunkowym eklektyzmie i dosłownej przemocy sensacji młodzi ludzie polubią ten film. Na pewno nie będą się na nim nudzić, idąc ze szkołą do kina. Pozbawiony nużącego dydaktyzmu i artystycznego ciężaru Kurier jest dobrze skrojoną rozrywką, która do tego przekazuje istotne informacje.
 
Nowy lekki styl
Jednym z producentów filmu jest dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski. To on był pomysłodawcą serii filmów o polskich bohaterach, które będą opowiadały ich historie nowoczesnym i lekkim językiem. Jan Nowak-Jeziorański był doskonałym materiałem na kino przygodowe. Na dodatek Kurier ma być tylko elementem szerszej kampanii edukacyjnej (m.in. lekcje muzealne, wykłady, prelekcje, gry planszowe i wystawy). Jeżeli dodamy do tego sposób, w jaki Pasikowski film nakręcił, to możemy spodziewać się nowej jakości w popkulturowej polityce historycznej.
Podkręcone (przecież Jan Nowak nie strzelał się z Niemcami), włożone w ramy gatunku i z nieogranym amantem w głównej roli, kino Pasikowskiego może irytować dokumentalistów. Zadowoli jednak masy, wychowane na Bękartach wojny, gdzie Tarantino pokazał, jak żydowscy łowcy skalpów rozstrzeliwują w paryskim kinie Adolfa Hitlera i całą śmietankę nazistów. Kurier nie jest tak oderwany od historii, ale jego twórcy również nie ukrywają, że nie chcieli opowiadać dokładnej historii polskiego bohatera. Jedynie inspirowali się jego losami. Jestem przekonany, że po tym filmie gwiazdorska kariera Filipa Tłokińskiego wybuchnie. Nie przez przypadek filmowy Jan Nowak to bohater z przypadku. Zwykły student ekonomii wrzucony w sam środek szpiegowsko-wojennego piekła. Widocznym zamysłem była próba utożsamienia postaci ze współczesną młodzieżą.
 
Kogo to obchodzi
W wywiadzie dla RMF Pasikowski pochwalił pomysł, by promować film za granicami Polski. Jednak zdystansował się od wielkich oczekiwań na efekty tej promocji. – Ale mnie wydaje się, że psa z kulawą nogą na całym świecie nie obchodzą nasze sprawy. Jeżeli ktoś słyszał o jakimś powstaniu w Warszawie, to było to powstanie w 1943 r. w getcie warszawskim. Tragizm tej historii polega na tym, że, zachowując wszelkie proporcje, tak jak nikogo nie obchodziło nasze powstanie w 1944 r., tak najprawdopodobniej nikogo obecnie, w dobie filmów o Avengersach i Ironmanach, nie obchodzi nasza historia powstania, którą nakręciliśmy w roku 2018. Więc plany są, film jest realizacyjne na przyzwoitym poziomie, świetnie zagrany, również przez obcojęzycznych aktorów, natomiast ja mu osobiście sukcesu za granicą nie wróżę – powiedział reżyser Jacka Stronga. Czy ma rację?
 
Nas wizerunek Polski interesuje
Pisałem o tym niedawno na portalu wPolityce.pl, gdzie odnosiłem się (po raz setny już chyba) do pomysłów, by Hollywood kręciło filmy o polskiej historii. Oczekiwanie, że państwo polskie będzie zlecało Hollywoodowi realizację wysokobudżetowych produkcji, które jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki spowodują miłość zachodniego widza do kraju nad Wisłą, wynika z bardzo głębokiej nieznajomości funkcjonowania amerykańskiego show biznesu. Hollywood nie zwykło praktykować koprodukcji międzynarodowych, robionych na dodatek z udziałem państwowych pieniędzy.
Można ewentualnie zainteresować twórców z Hollywood określoną tematyką albo wynająć gwiazdę do filmu, co wcale jednak nie przekłada się na sukces filmu. Dowodem niech będzie sprzedający gruzińską antyrosyjską narrację 5 dni wojny. Zagrali Andy Garcia, Val Kilmer i Olga Kurylenko, reżyserował hollywoodzki spec od kina akcji Renny Harlin. Efekt? Pokaz w jednym kinie w Nowym Jorku i katastrofalne recenzje.
Dlaczego zresztą Hollywood miałoby się interesować historią średniej wielkości kraju, leżącego gdzieś w środku Europy? Nas jednak dobry wizerunek Polski interesuje. Mamy świetnych filmowców, którzy w ostatnich latach (nagrody w Cannes, Berlinie, Wenecji, Sundance i upragniony od lat Oscar) odnoszą sukcesy za granicą.
 
To nie jest propaganda
Naszą historyczną narrację należy w popkulturze sprzedawać. Z pomysłem. Muzeum Powstania Warszawskiego robi to znakomicie. Zaczęło się od komiksów o bohaterach i koncertów znanych polskich zespołów (nie tylko tych „słusznych ideologicznie”, ale naprawdę lubianych przez masowego odbiorcę), a teraz mamy etap popularnego kina. Kurier nie jest propagandowym (nie w negatywnym sensie tego słowa) filmem o żołnierzach wyklętych. Nie jest to film zrobiony przez filmowca mającego patriotyzm w sercu, ale niewidzącego własnych braków warsztatowych. Pasikowski to przecież jeden z najlepszych rzemieślników w polskim kinie. Piękne zdjęcia z Kuriera zrobiła pracująca i mieszkająca w Hollywood Magdalena Górka, a epizodyczne role zagrali znakomici i lubiani polscy aktorzy (Woronowicz, Pazura, Zamachowski, Małecki etc.). Dlatego ten film ma wielkie szanse, by wypełnić założenia dyrekcji Muzeum Powstania Warszawskiego.
Nie przez przypadek najlepszym filmem dotykającym tematu wyklętych jest osobisty i niewyrachowany artystycznie tegoroczny obraz Jana Jakuba Kolskiego Ułaskawienie. Nie przez przypadek spektakularnym międzynarodowym sukcesem była Zimna wojna Pawła Pawlikowskiego. Trudno oczywiście ten film traktować jako dzieło propagujące szczególnie mocno polską narrację historyczną. To uniwersalna historia miłosna ocierająca się o klimat Casablanki, ale za to pokazująca koszmarne lata stalinizmu. Podobna była również niesłusznie oskarżana o antypolskość oscarowa Ida. Nie tylko pokazała moralny upadek stalinowskiej oprawczyni, to jeszcze była przypowieścią religijną.
 
Skromniej i godniej
Kurier został nakręcony za 17 mln złotych. To bardzo małe pieniądze w porównaniu do wysokobudżetowych dzieł z Hollywood. Tyle samo kosztowała czarno-biała, nakręcona w formacie 4:3, artystycznie wyrachowana Zimna wojna. O ile nie mam złudzeń, że Kurier posłuży głównie jako film propagujący historię wśród polskiej młodzieży, co jest szalenie istotne w dzisiejszych czasach, to kino mówiące o naszej historii widzom zagranicznym powinny być robione jak film Pawlikowskiego. Nie mówię o jego wizualnej stronie, ale wymiarze produkcyjnym. Naprawdę skromny, ale jednocześnie uniwersalny film o zamkniętym w czterech ścianach żołnierzu AK może nieść większy ładunek emocjonalny niż „superprodukcja z wybuchami”, która i tak będzie wyglądała przy amerykańskich produktach za 200 mln dolarów jak dzieło ubogiego krewnego.
Wystarczy znaleźć uniwersalny klucz i pobawić się gatunkami kina. W tym miesiącu na ekrany kin wejdzie nagrodzony na festiwalu w Gdyni za reżyserię znakomity Wilkołak Adriana Panka. Film opowiada o Polsce tuż po wyzwoleniu obozów koncentracyjnych. Panek zanurzył całą historię w… klasyczny horror z elementami gore. Jest to język, który zrozumie widz na każdej szerokości geograficznej. Pozna przy okazji kawałek polskiej historii. Film spodobał się na festiwalu horroru w Teksasie. Wróżę mu sukces również w innych krajach. To jednak kolejny film robiony z potrzeby serca. Nie na zamówienie państwa. Z nietuzinkowym scenariuszem i odważnym pomysłem. Tylko takie kino może odnieść sukces. Dlatego nośmy patriotyczne treści za jego pomocą. Nie naśladujmy Hollywood.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki