Po dziesięciu latach od śmierci Czesława Niemena wciąż jest on uważany za najważniejszą postać w dziedzinie twórczości artystycznej. Mówią o tym rozmaite rankingi oraz emocje, jakie towarzyszą wykonaniom jego utworów. Dziwny jest ten świat, Pod Papugami, Sukces, Bema pamięci żałosny rapsod, a ostatnio coraz bardziej popularny dzięki kibicom Legii Sen o Warszawie – to utwory, które na zawsze pozostaną w pamięci każdego Polaka, i to kolejnej generacji. Był prawdziwym królem polskiej piosenki. Nieprawdopodobnie wszechstronny, bo był także malarzem, oraz wrażliwy na piękno świata. Planował napisać piosenkę Piękny jest ten świat, która miała wejść do albumu zatytułowanego Świat nieodkryty. Nie zdążył go wydać. W 1999 r. zapytany o wartość dla niego absolutną i niepodważalną odpowiedział: „Niewątpliwie Stwórca, ponieważ wszystko, co mnie otacza, jest tak niepojęte, że nie można nie dostrzec tego. To jest coś, co wyzwala zachwyt”. Nie mógł pojąć, dlaczego człowiek tak sobie lekceważy piękno Ziemi. Wciąż był tym światem zadziwiony. Dziwiło go jego piękno, ale i niesprawiedliwość i nienawiść człowieka do człowieka, pycha ludzka i zawiść. Czytając jego felietony, jakie pisywał do prasy muzycznej, można było odnieść wrażenie, że bywał światem rozgoryczony. Nie mógł pogodzić się z tym, co dzieje się w kulturze współczesnej, szczególnie muzycznej. Charyzmatyczny wokalista zaczynał od prostych piosenek, poprzez coraz ambitniejszy repertuar doszedł do momentu, kiedy dla publiczności zbyt trudne stały się rozbudowane kompozycje z elementami jazzu i muzyki awangardowej.
Narodziny gwiazdy
Urodził się w Wasiliszkach Starych koło Nowogródka – to Białoruś, ale wtedy, w lutym 1939 r., była to jeszcze Polska. Wcale nie nazywał się Niemen tylko Wydrzycki. Z muzyką miał do czynienia od zawsze: ojciec był stroicielem instrumentów muzycznych, w domu więc było kilka instrumentów. Z całą rodziną śpiewał w miejscowym kościelnym chórze, a jako młodzieniec uczył się w Liceum Muzycznym w Grodnie w klasie fortepianu. Do Polski przyjechał jako dziewiętnastolatek, na fali repatriacji, i rozpoczął naukę w klasie fagotu w średniej szkole muzycznej w Gdańsku. Jednocześnie występował w studenckich klubach i kabaretach. Zaczął od... samby – wzbudzając duże kontrowersje, wykonał ją podczas I Festiwalu Młodych Talentów, na pierwszej tak dużej muzycznej imprezie w powojennej Polsce. Od razu ruszył w swoją pierwszą trasę po kraju z zespołem Czerwono-Czarni. Wkrótce zmienił nazwisko na Niemen i związał się z popularną grupą Niebiesko-Czarni. Koncertowali nie tylko w Polsce, ale także za granicą, między innymi w sali Olimpii w Paryżu. Jego kompozycja Wiem, że nie wrócisz stała się wielkim przebojem tej trasy. W 1964 r. występował w Sali Kongresowej przed Marleną Dietrich, której tak spodobał się utwór Czy mnie jeszcze pamiętasz, że nagrała go potem z własnym tekstem i włączyła do swojego repertuaru. I zaczęło się dla Czesława Niemena pasmo sukcesów. Od 1967 r. nieprzerwanie przez 17 lat wybierany był w ankietach czasopism „Jazz” i „Non Stop” na najpopularniejszego i najlepszego wokalistę w kraju. W 1967 r. nagrał utwór Dziwny jest ten świat, którego losy pokazują absurd tamtych czasów. Najpierw ówczesny szef Radiokomitetu przyznał jej jedną z głównych nagród w Opolu. Potem zorientowano się, że może jednak to piosenka wywrotowa, bo jakże świat może być dziwny w tym wspaniałym najlepszym ze wszystkich ustroju? Utwór stał się więc niechciany i bojkotowany przez polskie media, podobnie jak sam artysta. W wywiadach mówił, że z tego powodu nie pozwolono mu również nagrać płyty z tekstami Herberta, choć wykonywał je na koncertach. Otrzymywał nagrody również międzynarodowe, nagrywał we Włoszech, Niemczech i Stanach Zjednoczonych. Miał większe ambicje niż śpiewanie ciekawych, ale jednak popowych piosenek. W 1970 r. zapewne stracił część publiczności, wydając album Niemen Enigmatic, na którym znalazły się kompozycje do wierszy Norwida, Asnyka, Przerwy-Tetmajera. To były utwory nawiązujące do rocka progresywnego, jazzu i muzyki awangardowej. Nowatorskie interpretacje polskiej poezji Niemen nagrał wraz z Michałem Urbaniakiem i Zbigniewem Namysłowskim. Do dziś ta płyta może znaleźć się w czołówce światowych dokonań muzyki rocka progresywnego. Podczas koncertów przerywał występ i recytował wiersze Herberta. Potem powstały dwa albumy nagrane z muzykami zespołu SBB i kontrabasistą Helmutem Nadolskim, na których została nagrana muzyka eksperymentalna z elementami improwizacji. „Uchodziliśmy za szarlatanów” – wspominał Niemen przy okazji reedycji płyty Od początku. „Porozumiewawcze uśmieszki ze strony kolegów fruwały nad naszymi głowami często i gęsto”. Od 1977 r. Niemen wycofał się z życia koncertowego, występując tylko sporadycznie, najczęściej za granicą. Eksperymentował z instrumentami elektronicznymi, organami Hammonda i syntezatorami Mooga. Owocem tego okresu jest solowa płyta Terra Deflorata z 1989 r. Ostatni album zawierający premierowy materiał artysta zaprezentował w 2001 r., jego tytuł to spodchmurykapelusza. Jednak już wtedy Niemen był bardziej zainteresowany twórczością malarską i grafiką niż muzyką.
Poza ideologiami
Na płycie Terra Deflorata Czesław Niemen śpiewa taki tekst: „Nikt mnie nie nakarmił ideami świata’”, oraz „...pomińmy brednie ideologów”. Artysta, który wbrew sobie został uwikłany w politykę i stał się ofiarą. Tyle że jego bunt przeciwko komunizmowi rozpoczął się już w liceum w Wasiliszkach, kiedy nie chciał wstąpić do Komsomołu. Został skreślony z listy uczniów. Sporo miejsca na temat reakcji władz na twórczość Niemena poświęcił w swoim filmie Sen o Warszawie Krzysztof Magowski. To pierwszy „poważny” biograficzny film o Czesławie Niemenie, a okazją do jego realizacji stała się 10. rocznica śmierci artysty. Magowski rozpoczął zdjęcia do filmu już w 2005 r. Znalazło się w nim wiele materiałów archiwalnych, dotąd nieznanych, które mogą rzucić nowe światło na twórczość i artystyczne zmagania muzyka. Na przykład dotarł do taśm filmowych, dotąd kompletnie zapomnianych, ze wspomnianego wyżej występu Marleny Dietrich w Sali Kongresowej. Utwór Niemena, do którego wykupiła prawa, stał się później jednym z najważniejszych w jej dorobku. Sen o Warszawie to także opowieść o historii Polski i o mecenacie kulturalnym z okresu PRL. „Rok 1970. Sierpień. Opera Leśna w Sopocie. Wystąpiłem po zakończeniu festiwalu – w poniedziałek, kiedy dziennikarze i cała światówka artystyczna opuściła miasto. Ku zaskoczeniu decydentów, koncert odbył się przy nadkomplecie widzów. Była to niezapomniana, spontaniczna manifestacja młodzieży na znak solidarności ze mną. Aż mi dłoń spuchła, kiedy waliłem o deski sceny, na której odmówiono mi występu podczas festiwalu...” – wspominał w komentarzu do zdjęcia Niemen. Nie był lubiany przez komunistyczne władze, choć był czas, kiedy próbowali go wmieszać w swoją strukturę rządzenia kulturą. W stanie wojennym, kiedy artyści polscy bojkotowali telewizję, wykorzystano wywiad z Niemenem i wyemitowano jego fragment w Dzienniku Telewizyjnym. To wystarczyło, że stał się obiektem nagonki. W filmie ten problem został przedstawiony rzetelnie. O Niemenie mówią przyjaciele, krytycy, dziennikarze muzyczni. Zabrakło osoby najważniejszej: żony artysty, pani Małgorzaty. Rok temu rozmawiała z Joanną Kos-Krauze i z Krzysztofem Krauze, twórcami filmów Mój Nikifor, Plac Zbawiciela i Papusza. Zaproponowała im nakręcenie filmu fabularnego o mężu. Dzisiaj wiadomo, że prace już trwają. Krzysztof Krauze mówi, że interesują go opowieści o samorodnych artystach, a film o Niemenie miałby zamknąć tryptyk filmowy o takich postaciach: Nikifor – Papusza – Niemen. Jeszcze za wcześnie, żeby przedstawiać szczegóły, ale małżeństwo Krauze zapowiada, że film nie będzie zwykłą biografią. Skupi się na cenie, jaką płaci się za bycie wielkim indywidualistą. Czy pokażą Niemena z innej niż dotychczas strony? Nie udało się to autorowi Snu o Warszawie, dzięki któremu to filmowi wychodzę z kina wypełniona muzyką, ale w poczuciu wciąż nieodkrytych kart. Życie Czesława Niemena wciąż jest zagadką. Może jednak tak powinno być? Był to przecież człowiek, który nie bał się mówić, co myśli, nie zważał na to, do kogo warto się uśmiechać, miał za nic układy, mass media i cały ten „szołbiznes”. I na zawsze pozostał nonkonformistą: w sztuce i życiu.