Mówią o nich „babcie różańcowe”. Lekko protekcjonalnie, z wyższością intelektualistów i mistyków. A przecież Maryja nie wysyła nikogo na studia, ale prosi zawsze o jedno: odmawiajcie Różaniec. Tak po prostu.
Historia Żywego Różańca rozpoczęła się od młodej dziewczyny.
Paulina
Paulina Jaricot urodziła się w Lyonie w 1799 r. i zanosiło się, że będzie miała piękne i spokojne życie. Jej ojciec był zamożnym właścicielem fabryki jedwabiu, a ona szybko weszła w ten elitarny świat. Sama przyznawała, że bawiły ją rzeczy powierzchowne, była porywcza i leniwa. „Mówią mi, że jestem piękna. Trzeba byłoby być martwą lub chorą, aby nie doznawać wszystkich pochlebstw”. To nie był najlepszy start na drodze do świętości. I gdzie w tym wszystkim zmieścić Różaniec?
Ojcu Pauliny bogactwo jednak nie przewróciło w głowie: każdego dnia o czwartej rano brał udział we Mszy św. Kiedy Paulina już jako dorastająca panna spadła z wysokiego stołka na głowę, jej mama ofiarowała swoje życie Bogu za jej zdrowie. Dziewczyna oprzytomniała, nie tylko fizycznie. Zobaczyła, jak monotonne było jej życie. Oliwy do ognia dolał jeszcze znajomy jezuita, który głosił naukę o próżności, a kiedy ona poszła do niego do zakrystii dopytać, czym właściwie jest owa próżność, tylko spojrzał na nią wymownie.
Tak zmieniło się życie Pauliny. Poszła do spowiedzi generalnej. Złożyła ślub czystości. Odwiedzała chorych, ubogich, pomagać młodym pracującym dziewczynom.
Kiedy zaczęła chorować, musiała wycofać się z aktywnego życia. Nie mogła działać – i dopiero wtedy zrozumiała, jak wielką moc ma modlitwa. Oprócz tego, że modliła się sama, namawiała również innych. Chciała, by modlitwa różańcowa ożywiała wiarę rodzinnej Francji. Miała 27 lat, gdy zaczęła organizować największą na świecie nieustającą modlitwę różańcową. Zbierała ludzi w piętnastoosobowe grupy i prosiła, by każdy rozważał codziennie jedną dziesiątkę Różańca. Jedna dziesiątka to niewiele – ale gdy ludzi są setki i tysiące, ich modlitwa jest potężna. Na dodatek każdy z członków grupy miał obowiązek wprowadzić kolejnych pięć osób. I tak w 1826 r. Żywy Różaniec zaczął otaczać cały świat. Czterdzieści lat później liczył już ponad dwa miliony członków na kilku kontynentach. Papież Grzegorz XVI zatwierdził Stowarzyszenie Żywego Różańca w styczniu 1832 r.
Dla odważnych
Do Polski Żywy Różaniec dotarł już w XIX w. i do dziś obecny jest niemal we wszystkich parafiach. Członkowie stowarzyszenia wpisywani się do specjalnej księgi. Raz w miesiącu dokonują zmiany odmawianych tajemnic różańcowych. Każdego dnia – według myśli Pauliny Jaricot – odmawiają jedną dziesiątkę Różańca. Oprócz tego ich obowiązkiem jest częste przystępowanie do sakramentów, udział w procesjach maryjnych oraz szerzenie czci Maryi, przede wszystkim przykładem własnego życia. Członkowie Żywego Różańca powinni również brać udział w pogrzebie zmarłego członka oraz modlić się o jego zbawienie. Niewiele tych obowiązków. I modlitwa różańcowa prosta. I jeszcze to natrętne prawie, powtarzające się w każdym maryjnym objawieniu: „Odmawiajcie Różaniec”.
Żywy Różaniec przestaje dziś być modlitwą starszych pań, a coraz częściej staje się sposobem na duszpasterstwo dzieci i młodzieży – swoistym powrotem do fundamentu duszpasterskiej pracy. Powstają podwórkowe kółka różańcowe dla dzieci, powstaje Żywy Różaniec Młodzieży, organizowany przez katechetów w szkołach, przez księży w parafiach. Pojawia się również wiele inicjatyw oddolnych, proponowanych przez samych młodych: Różaniec z modlitewnikiem na komórkę, gdzie zamiast drewnianych koralików przesuwa się palcem po ekranie, czy wspólnoty, które odmawiają razem Różaniec, choć łączą się ze sobą jedynie on-line.
Pewnie trzeba odwagi, żeby zaproponować młodym coś, co kojarzy się tak bardzo staromodnie. Ale skoro Maryja tak bardzo prosi o Różaniec – może rzeczywiście jest on kluczem do życia? I może warto zaryzykować tę właśnie modlitwę: choćby w październiku, na próbę?