Jest ich w naszym kraju znacznie ponad dwa miliony. Niedawno jeden z polskich biskupów mówił, że są ratunkiem dla ludzkości, i prosił, by nie ustawali w tym, co robią. W październiku 2021 r. Katolicka Agencja Informacyjna napisała, że są znakiem firmowym polskich parafii. Choć nie brak też upowszechnianych na ich temat stereotypów. O kim mowa? O tych, którzy należą do róż różańcowych, tworząc Żywy Różaniec.
Nieustannie obecni
„Przyznaję z pewnym wstydem, że wiele lat temu o kołach różańcowych myślałem podobnie jak osoby niewierzące. Należąc do różnych młodzieżowych wspólnot i grup formacyjnych, które powstały po Soborze Watykańskim II, uważałem, że te starsze kobiety – jak mówiłem – «klepiące» różaniec, niewiele rozumieją z chrześcijaństwa. W swoim młodzieńczym buncie przeciw skostniałej religijności bardzo się myliłem” – napisał w październiku zeszłego roku na portalu misyjne.pl Piotr Ewertowski. Właśnie przekonanie o tym, że Żywy Różaniec przeznaczony jest wyłącznie dla starszych kobiet, które nie mają co zrobić z wolnym czasem na emeryturze, to jeden z najczęstszych schematów myślowych na jego temat. Fakty pokazują, że jest inaczej. W parafiach nie brak róż złożonych z osób w bardzo różnym wieku. Są też róże utworzone przez mężczyzn. Istnieją również dziecięce i młodzieżowe. Na stronie archidiecezji poznańskiej można przeczytać, że w ramach wspólnoty Żywego Różańca udało się stworzyć róże rodziców.
Z pewnością nie ma w Polsce żadnej diecezji, w której Żywy Różaniec nie byłby obecny. Krąży opinia, że nie ma w naszym kraju parafii, w której nie byłoby choć jednej róży różańcowej. To stwierdzenie bardzo trudne do zweryfikowania. Wiadomo natomiast, że założenie choćby kilku róż różańcowych może być impulsem do ożywienia życia religijnego w parafii pogrążonej w stagnacji. Tak właśnie postąpił przed laty nowy proboszcz pewnej parafii w mieście średniej wielkości. Dziś jego następca ma duże i silne grono osób, do których może się zwrócić z każdą sprawą. Może na tych wiernych liczyć, ponieważ oni są nieustannie obecni w życiu parafialnej wspólnoty. Nie tylko dlatego, że codziennie po porannej Mszy św. odmawiają w kościele różaniec.
Różaniec modlitwą wszystkich
Modlitwa różańcowa była popularna w Kościele, zanim powstała idea Żywego Różańca. Upowszechniali ją święci, zachęcali do jej odmawiania papieże. Obchodzone, zgodnie z kalendarzem liturgicznym 7 października, wspomnienie Matki Bożej Różańcowej zostało ustanowione dla upamiętnienia zwycięstwa floty chrześcijańskiej nad wojskami tureckimi, odniesionego pod Lepanto w 1571 r., wkrótce po tym wydarzeniu. Powstawały bractwa różańcowe, do których w Polsce należeli nawet królowie.
Jednak angażujące miliony ludzi przedsięwzięcie, opisywane dzisiaj jako międzynarodowy ruch religijny o charakterze modlitewnym, znane jako Żywy Różaniec, powstało w 1826 r. we Francji. Założyła je Paulina Jaricot, której beatyfikację zapowiedziano na 22 maja tego roku. „Najważniejszą... rzeczą i najtrudniejszą jest uczynić różaniec modlitwą wszystkich” – napisała o swoim zamiarze.
To nie jedyna jej inicjatywa, która na stałe znalazła miejsce w Kościele. To jej zasługą jest Dzieło Rozkrzewiania Wiary. W 1819 r. założyła w Lyonie organizację, której celem była zbiórka funduszy na działalność katolickich misji zagranicznych. Jej członkowie tworzyli dziesięcioosobowe grupy wspierające modlitwą i materialnie misje katolickich w świecie. Upowszechniali również w społeczeństwie świadomość potrzeby i działalności misji. Te działania dały początek, założonemu oficjalnie 3 maja 1822 r. w Lyonie, Dziełu Rozkrzewiania Wiary. W 1922 r. jego siedziba została przeniesiona do Rzymu. Dziś znane jest jako Papieskie Dzieło Rozkrzewiania Wiary.
Ja tylko zapalam zapałkę
W opisach powstania Żywego Różańca można przeczytać, że jego założycielka sama dużo się modliła, ale zdawała sobie sprawę, że dla zapracowanego, mającego mnóstwo obowiązków i problemów człowieka początków XIX stulecia, odmówienie codziennie całego różańca jest praktycznie niemożliwe. Gdy szukała sposobu na zmobilizowanie do modlitwy jak największej liczby ludzi, przyszła jej do głowy myśl, żeby tworzyć grupy, które odmawiając tylko jedną dziesiątkę dziennie, w sumie codziennie rozważą wszystkie tajemnice różańcowe. Zaczęła więc tworzyć piętnastoosobowe grupy, nazywane różami. Dziś, po tym, jak św. Jan Paweł II dodał do różańcowych rozważań tajemnice światła, róże liczą po dwadzieścia osób.
Pomysł okazał się trafiony. Paulina Jaricot osobiście propagowała go w całym kraju, jednak nie miała poczucia, że dokonuje jakiegoś wielkiego dzieła. „Ja tylko zapalam zapałkę, która rozpala wielki ogień” – mówiła. W 1831 r. pisała: „Liczba odmawiających dziesiątek różańca rośnie z niewiarygodną szybkością we Włoszech, Szwajcarii, Belgii, Anglii i wielu regionach Ameryki. (...) Wszędzie, gdzie tworzą się piętnastki, można zauważyć nienotowane wcześniej umacnianie się dobra”.
Celem Żywego Różańca od początku, zgodnie z wolą założycielki, było wspieranie modlitwą, ofiarą duchową i materialną działań misyjnych Kościoła. Miał być wsparciem dla Dzieła Rozkrzewiania Wiary. Jednak papież Leon XIII w breve z 13 czerwca 1881 r. zauważył znaczenie idei dla upowszechniania modlitwy różańcowej. Napisał: „Paulinie Jaricot zawdzięczamy szczęśliwy pomysł rozdzielenia wśród piętnastu osób piętnastu dziesiątków Różańca. W ten sposób cudownie rozpowszechniła i uczyniła nieustanną modlitwę do Matki Bożej”.
Luźne zgrupowanie?
Co sprawia, że pomysł sprzed prawie dwustu lat wciąż się sprawdza i m.in. w Kościele w Polsce cieszy się wielką popularnością? Czy tylko łatwa do zrozumienia i akceptacji idea i dość łatwe do wypełnienia zobowiązanie, które przyjmują na siebie członkowie poszczególnych róż różańcowych? Raczej nie. W Statucie Stowarzyszenia „Żywy Różaniec”, zatwierdzonym przez Konferencję Episkopatu Polski, można przeczytać, że Żywy Różaniec jest wspólnotą osób, „które w duchu odpowiedzialności za Kościół i świat i w wielkiej prostocie otaczają modlitewną opieką tych, którzy najbardziej jej potrzebują i są wskazani zwłaszcza w Papieskich Intencjach Apostolstwa Modlitwy”. Żywy Różaniec nie jest luźnym zgrupowaniem pojedynczych osób. Jego istotą jest wspólnotowość, a nie indywidualizm. Spoiwem tej wspólnoty jest modlitwa, to na jej fundamencie powstają międzyludzkie relacje w poszczególnych różach i pomiędzy nimi.
Potwierdza to wspomniany Statut, wyjaśniając, że choć każdy z członków Żywego Różańca modli się tajemnicą, która mu przypadła, w miejscu i czasie przez siebie wybranym, „to jednak istotną dla Żywego Różańca jest więź modlitewna, rozumiana jako świadomość wspólnej modlitwy w podjętych intencjach”.
Dokument wyjaśnia też, skąd w nazwie słowo „żywy”. Wskazuje, że liczba osób, które Żywy Różaniec tworzą, „niejako wprawia je w działanie poprzez ciągłe recytowanie modlitw, które czerpią swą skuteczność z rozważania tajemnic Jezusa i Maryi, czy to w celu nawrócenia grzeszników, czy doskonalenia sprawiedliwych”. Dodaje, że nazywa się go „Żywym”, bo ma w nim miejsce nieustanna zastępowalność. Na stronie jednej z polskich parafii wśród informacji dotyczących Żywego Różańca można przeczytać, że w życiu codziennym Członkowie Róż Różańcowych wykazują troskę o swoich współczłonków, otaczając wsparciem i opieką potrzebujących pomocy, chorych i samotnych.