Logo Przewdonik Katolicki

Gotycka pieta i góralska dusza

Dorota Niedźwiecka
Fot.

Góralki w strojach lachowskich: bogato wyszywanych serdakach, kwiaciastych czerwono-zielonych spódnicach i z długimi, plecionymi warkoczami. Romski tabor, wypożyczony z Muzeum Etnograficznego, i zabytkowe bryczki. Sanktuarium maryjne w Limanowej już za trzy tygodnie przyjmie barwną oprawę.

Przez cały tydzień, w okolicach święta Matki Boskiej Bolesnej, do limanowskiej bazyliki spieszą pielgrzymki z regionu. W sanktuarium rozbrzmiewają tradycyjne pieśni, intonowane charakterystyczną, na wpół góralską gwarą. W niedzielę kończącą obchody (w tym roku 21 września od godz. 12.30) z oddalonej o pięć kilometrów Łososiny Górnej wyrusza najbardziej oryginalna z nich: Międzynarodowa Pielgrzymka Romów. – To jedna z najbardziej barwnych pielgrzymek cygańskich – mówi ks. Stanisław Opocki, krajowy duszpasterz Romów. – I jedyna, podczas której spora grupa przyjmuje sakramenty chrztu, bierzmowania, Pierwszej Komunii Świętej i małżeństwa.

W pielgrzymce bierze udział blisko sześciuset Romów. Po Mszy św., ok. godz. 16.30, na limanowskim Rynku będzie można usłyszeć koncert i zobaczyć ich tańce. 

 

Konkurent dla Giewontu

Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Limanowej należy do najbardziej znanych w regionie. Miasto – położone w atrakcyjnym miejscu: 100 km na południowy wschód od Krakowa, 90 km na północ od Zakopanego, 60 km na zachód od Pienin – zaprasza do zwiedzenia i poznania jego zabytków, a także urzekającego krajobrazu. Wyłaniające się jedno zza drugiego wzgórza, mozaika pól przeplatana lasami, zabudowa w przeważającej części niska – wszystko to sprawia, że dwudziestotysięczna Limanowa jest przyjaznym miejscem do odpoczynku.

Na jednym z położonych nad miastem wzniesień króluje, widoczny niemal z każdego miejsca, 37-metrowy krzyż o ażurowej konstrukcji. W letni dzień wzrok przyciąga jego wybijająca się na tle zieleni biel, nocą – światło, dokładnie obrysowujące każdy architektoniczny szczegół. – To Krzyż Jubileuszowy, wzniesiony z inicjatywy tutejszej społeczności, by uczcić dwa tysiące lat chrześcijaństwa – mieszkańcy regionu, których spotykam po drodze, opowiadają o nim z dumą. – Jest dokładnie trzy razy większy od krzyża na Giewoncie, a w 1999 r., gdy go ukończono, był największym krzyżem w Polsce.

Msze św. podczas kościelnych uroczystości gromadzą przy nim rzesze wiernych z regionu. Nad okolicą rozbrzmiewa wtedy melodia jednej z maryjnych pieśni. Spływa od Jubileuszowego Krzyża po stokach góry, delikatnie i zdecydowanie, przypominając, że tutejsi mieszkańcy za Królową obrali sobie Najświętszą Maryję Pannę.

 

Polska w miniaturze

Gotycka figura Matki Bożej Bolesnej, zwanej Królową Beskidu Wyspowego, znajduje się w dolinie, w odległości trzech kilometrów od krzyża. W zachodniej pierzei uroczego, otoczonego głównie jednopiętrową zabudową, ryneczku usadowił się oryginalny kościół, zbudowany w rzadko spotykanym stylu narodowego modernizmu (początek XX w.). W nim, nad ołtarzem głównym, wyeksponowano cudowną figurę, otaczaną czcią przez mieszkańców od XVI w. W roku 1966 kard. Karol Wojtyła potwierdził cudowność tego wizerunku, nakładając na skronie Jezusa i Maryi korony papieskie. Siedemnaście lat później, już jako najwyższy zwierzchnik Kościoła, uczynił to po raz drugi, rekoronując figurę po – będącej prawdopodobnie komunistyczną prowokacją – kradzieży koron.

– Limanowska pieta to rzeźba na „wpół ludowa”, pochodząca prawdopodobnie z warsztatu czesko-śląskiego – wyjaśnia dr Józef Szymon Wroński, historyk sztuki w monografii naukowej o sanktuarium. Powstała prawdopodobnie ok. 1300–1375 r. Do Limanowej, jak podają przekazy, trafiła z Węgier w XVI w., gdy podczas reformacji kalwini wyrzucali wizerunki z tamtejszych kościołów.

Odwiedzenie tutejszego kościoła może stać doskonałą okazją do rodzinnej rozmowy o religijności, sztuce i patriotyzmie. Limanowska pieta umieszczona jest w bajecznie kolorowej scenerii. Sceny Suplikacji (czyli modlitwy: „Od powietrza, głodu, ognia, i wojny wybaw nas Panie”) zadziwiają wielością dynamicznych obrazów i znaczeń. Tęcza, umieszczona nad Ukrzyżowaniem (łuk prezbiterium), nawiązuje do starotestamentalnej symboliki przymierza Boga z ludźmi. Boczne kaplice wypełnione monochromatycznymi postaciami, nadnaturalnej wielkości, z ekspresyjną mimiką i gestykulacją, wzbudzają podziw i respekt. Całości dopełniają barwne secesyjne witraże, często sięgające do motywów historycznych (postaci królów polskich), patriotycznych (godło Polski w symbolicznym przedstawieniu Ojczyzny) i swojskich (regionalne stroje, tutejsze krajobrazy). Witraże zaprojektowali m.in. twórcy takiej sławy jak Józef Mehoffer czy Konrad Krzyżanowski. Kościół wzniesiono jako wotum dziękczynne w setną rocznicę Konstytucji 3 maja.

 

Maryja jak Indianka

Za kościołem minikalwaria, z tradycyjnymi elementami i niespodzianką: zbiorem około stu miniatur cudownych wizerunków maryjnych z całego świata. W gablotach: Matka Boża przedstawiona jako Indianka, Kubanka, Chinka i Meksykanka. Maryja Łaskawa z Quito (Ekwador) nosi na głowie pióropusz Majów, Madonna z Aparecidy (Brazylia) – charakterystyczny egzotyczny płaszcz. Jest kopia wizerunku Matki Bożej z Argentyny, Antyli, Wenezueli, a także bliższych nam kulturowo: Włoch, Hiszpanii, Niemiec, Ukrainy i Słowacji. To zbiór unikatowy na skalę światową.

Wracając z kalwarii, warto na chwilę zatrzymać się na Rynku, przy fontannie, i chłonąć przez chwilę pozbawioną pośpiechu atmosferę niewielkiego miasta.

Położona naprzeciw kościoła ulica Matki Boskiej Limanowskiej prowadzi z Rynku do dworskiej kaplicy, gdzie początkowo znajdowała się cudowna figura. Wystarczy ledwie kilka minut, by z terenu miejskiej piętrowej zabudowy przejść do dzielnic, w których dominują domki jednorodzinne, pięknie wykończone i przystrojone nowe wille i budynki przedwojenne, jak ten pod numerem 35, gdzie 4 grudnia 1914 r. przebywał marszałek Józef Piłsudski. Gdy zagłębimy się w wąskie i coraz bardziej kręte uliczki, pnące się w górę po stokach, napotkamy stare drewniane stodoły zbudowane z belek, a gdzieniegdzie stare domki, jeszcze niedawno kryte strzechą. Kapliczki ku czci Najświętszej Maryi Panny, najczęściej w formie niewielkiego domku, zadbane, z licznymi bukietami kwiatów, są tu wszechobecne. Znajdują się na rozstajach dróg, na polach, przy domach. W okresie żniw na małych przydomowych poletkach można tu jeszcze zobaczyć ludzi sieczących trawę kosą czy zbierających siano grabiami na tradycyjny drewniany wóz.

Takie sceny możemy zobaczyć w czasie spaceru na wspomnianą wyżej Miejską Górę, gdzie znajduje się Jubileuszowy Krzyż, czy na wzgórze Jabłoniec (ok. 4 km od Rynku), gdzie na przełomie listopada i grudnia 1914 r. wojska austriackie i rosyjskie stoczyły jedną z ważnych bitew pierwszej wojny światowej. To tu, po raz pierwszy na tym froncie, wojska austro-węgierskie (po których stronie walczył też marszałek Piłsudski) odniosły sukces. Na miejscu krwawej bitwy znajduje się dziś zadbany cmentarz.

– To jeden z najciekawszych cmentarzy pierwszej wojny światowej – mówią znawcy. Na obszarze 42 arów, przy prowadzonych kaskadowo ścieżkach, są krzyże łacińskie (przedstawicieli Trójprzymierza) i krzyże patriarchalne (z podwójną poprzeczną belką; należące do Rosjan). Interesującym obiektem jest kaplica-mauzoleum zwieńczona wysoką kopułą, w której pochowano dowódcę oddziałów austro-węgierskich, płk. Othmara Muhra. Za murami cmentarza, w polu –  kolumna z granitu, z herbem rodowym. Upamiętnia miejsce, w którym zginął Leonard von Thun und Hohenstein – rotmistrz 9. pułku huzarów, którzy zdobywali wzgórze Jabłoniec.

W okolicach Limanowej znajdują się także inne cmentarze wojenne z okresu pierwszej wojny światowej, coraz częściej odbywają się też rekonstrukcje historyczne.

 

Legendy i wspomnienia

Wśród mieszkańców miejscowości zachowało się wiele legend z dalekiej przeszłości, z których odczytać można – wciąż jeszcze żywą na tych terenach – mądrość ludową.

– Pierwotnie miasto powstało na stokach Łysej Góry, w miejscu zwanym Kościelisko – mówi Stefan Bugajski, przewodnik terenowy. – Jak to dawniej bywało, naprzeciw kościoła w tym mieście była karczma. A że mieszkańcom dobrze się powodziło, zamiast do świątyni, chodzili raczej do karczmy. „A bodajby się takie miasto zapadło” – miał kiedyś zakrzyknąć miejscowy proboszcz. I tak się stało.

Ile wśród tych legend jest prawdy? Czasami sporo. – Ta opowieść znajduje potwierdzenie w badaniach geograficznych prof. Flisa z Krakowa – wyjaśnia Bugajski. Część wspomnianej góry stanowi duże osuwisko, z czasów przed 1565 r., a więc sprzed daty, gdy król Zygmunt August dał przyzwolenie, aby założyć znaną nam dziś Limanową.

Starsi przekazują młodszym opowieści o tym, jak to Matka Boża przyszła z pomocą dworskiej służącej, scalając rozbity przez nią dzbanek. Wspominają – ku przestrodze – dziedziczkę-heretyczkę, która nie chciała zajmować się dworską kaplicą, a po śmierci jej trumnę porwała woda.

To legendy. Jako pewnik można przyjąć inne wydarzenie. Kroniki podają, że w 1914 r. artyleria ostrzeliwała długo i ciężko dopiero co wybudowany kościół w Limanowej, wszystkie jednak pociski omijały świątynię. Po tym wydarzeniu sami żołnierze opowiadali: „Pani we mgle zasłaniała nam kościół”. Ci właśnie żołnierze wstępowali późnej do domów i mówili, wskazując na obraz Matki Bożej limanowskiej: „Nie bójcie się – Ta Pani was obroni”.


 

Informacje praktyczne:

– Strona internetowa sanktuarium: www.bazylika-limanowa.pl/

– Uroczystości odpustowe: 15–21.09. br. Pielgrzymka cygańska wyruszy z Łososiny Wielkiej 21.09. o godz. 12.30; o godz. 14.30 Msza św. w bazylice, ok. godz. 16.30 występy na Rynku

– Dom pielgrzyma przy bazylice: tel. 509 577 442, dompielgrzyma@bazylika-limanowa.pl

 

Dalsze wycieczki:

– znakowane znaki górskie prowadzą z Limanowej na: Sałasz (909 m, czas wędrówki ok. 2,5 godz., szlak niebieski, po drodze: interesujące miejsca widokowe); Modyń (1029 m, ok. 3,5 godz., szlak niebieski, po drodze: cmentarze wojenne z 1914 r. na Jabłońcu i w Golcowie); Paproć (645 m, ok. 2 godz., atrakcje: rozległe panoramy górskie);

– szlakiem architektury drewnianej po powiecie limanowskim (zabytkowe kościoły, dworki; więcej informacji w internecie)

– Jezioro Rożnowskie – ok. 25 km na północny wschód; nad jeziorem – wypożyczalnie sprzętu wodnego

– do Nowego Sącza – 28 km (sanktuarium Przemienienia Pańskiego; ruiny zamku, w którym witano pretendentkę do tronu – przyszłą królową Jadwigę Andegaweńską; dwuhektarowy Sądecki Park Etnograficzny); do Starego Sącza – 30 km (sanktuarium św. Kingi, żony księcia Bolesława Wstydliwego, klaryski); do Lipnicy Murowanej – 28 km (miejsce urodzenia św. Szymona z Lipnicy i dwór, gdzie mieszkały bł. Maria i Urszula Ledóchowskie; to tu przed Wielkanocą odbywa się najbardziej znany w Polsce konkurs na najwyższą palmę); do Zakopanego – 90 km; do Pienin – ok. 60 km (spływ Dunajcem, Zalew Czorsztyński, uzdrowisko Szczawnica)

– zimą w okolicach Limanowej czynny jest wyciąg narciarski

 


Ewa Dutka

historyczka, mama trójki dzieci

– Pod względem atrakcji dla dzieci polecam Łysą Górę – teren przy wyciągu „Limanowa-ski”, ze sztuczną plażą i widokiem na góry. Dla czujnych mam i tatusiów są leżaki. Dla dzieci: domek ze zjeżdżalnią i sporych rozmiarów trampolina, huśtawki oraz piaskownice. Jest też staw, w którym można karmić i łowić ryby oraz bawić się zdalnie sterowanymi modelami statków. Cała rodzina może tam miło spędzić czas i skorzystać z oferty obiadowej na szczycie. Łysa Góra znajduje się ok. 6 km na północny wschód od centrum Limanowej. Samochodem jedzie się tam 15 minut. Z centrum Limanowej dojeżdżają tu maxbusy na Sarczyn. Własnym autem można dojechać pod górną stację wyciągu. W sezonie zimowym właśnie ten wyciąg doskonale nadaje się na wyjazdy rodzinne i naukę dla małych przyszłych narciarzy (http://limanowa-ski.pl).

 

Andrzej Łukaszewicz

projektant graficzny

– Gdy przyjechałem do Limanowej po raz pierwszy, urzekł mnie krajobraz podczas wycieczki na Miejską Górę, gdzie znajduje się Jubileuszowy Krzyż. Przepięknie wygląda miasto, które usadowiło się w dole, droga wiodąca najpierw przez łąki i pola, a potem przez las. I wzgórza wychylające się jedno zza drugiego. Znam dobrze Tatry, chodzę dużo po górach w Norwegii – i w kontekście tamtych pięknych przecież gór te widoki były dla mnie urzekające. 

Wejście na szczyt nie należy do trudnych. Po drodze mijałem stacje Drogi Krzyżowej. Ze szczytu, z punktu widokowego przy Jubileuszowym Krzyżu, można zobaczyć dalsze zakątki Beskidu Wyspowego, osiedla i pasma górskie. Pamiętam zapach pól i drzew iglastych, które towarzyszyły tej wycieczce.

 

Zaskoczeniem podczas pierwszej wizyty była dla mnie gwara, którą posługuje się większość mieszkańców, mówiąc w sposób dość donośny, z temperamentem.  

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki