„Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo (…)” (Łk 11, 2).
Każdy chrześcijanin zna na pamięć modlitwę, której Jezus nauczył swych uczniów. Jeśli jednak sięgnie po Ewangelię według św. Łukasza, zamiast siedmiu próśb do Ojca Niebieskiego, znajdzie modlitwę złożoną jedynie z pięciu wezwań nie do końca zbieżnych ze sformułowaniami, które powtarza w pacierzu i w liturgii: „Ojcze, niech się święci Twoje imię, niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień. I przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto przeciw nam zawini, i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie” (11, 2–4).
W naszą pamięć wpisana jest dłuższa wersja Ojcze nasz, którą znamy z Ewangelii według św. Mateusza (6, 9–13). Jest ona prawdopodobnie adaptacją modlitwy Jezusa do wersji, którą już się posługiwano się w pierwotnej wspólnocie chrześcijańskiej i w jej obrzędach. Ta odmiana, która nie narusza meritum modlitwy, jest potwierdzeniem prawdy fundamentalnej dla zrozumienia Ewangelii, że chociaż oddają one wydarzenia historyczne, to nie są podręcznikami historii w ścisłym znaczeniu, nie są rygorystycznym, ani tym bardziej dosłownym, zapisem słów i czynów Chrystusa. Ewangeliści rejestrują wydarzenia zrelacjonowane przez świadków (Marek i Łukasz) lub przeżyte przez nich samych (Mateusz i Jan) i wplatają je w pewien wątek, podają słowa Jezusa, dostosowując je do swoich odbiorców, aktualizując i włączając w nowe konteksty.
Ich wierność oryginałowi jest zatem elastyczna, a ostatecznym celem nie jest historyczna rekonstrukcja w sensie akademickim, lecz głoszenie historii zbawienia. I tak Mateusz włącza Ojcze nasz do Kazania na górze, będącego zbiorem wypowiedzi Jezusa, które padły w różnych momentach, i tworzy zarys swego rodzaju mini katechizmu modlitwy (zob. fragment Mt 6, 5–9, poprzedzający modlitwę Ojcze nasz), Łukasz natomiast dodaje do „Ojcze” (występuje u niego właśnie taka krótka inwokacja Pater, która zdaje się odzwierciedlać bliskie Jezusowi aramejskie „abba” – „tatuś”) prośbę jednego z uczniów do Jezusa o odrębną modlitwę dla Jego wspólnoty, podobnie jak mają uczniowie Jana Chrzciciela czy inne ówczesne grupy religijne, które wyróżniała własna modlitwa symbol, będąca swoistym znakiem rozpoznawczym.
Jak powiedzieliśmy, pięć próśb Łukasza stanowi być może oryginalną wersję Ojcze nasz, której nauczył Jezus, zanim wprowadzono do niej dodatkowe elementy na użytek wspólnoty, przytoczone przez Mateusza. Wezwania Łukasza są sformułowane w sposób łatwiejszy do zrozumienia przez jego odbiorców, którzy byli chrześcijanami pochodzenia pogańskiego, a nie hebrajskiego. Dlatego zamiast „przebacz nam nasze winy”, jak u Mateusza, mamy tu jaśniejsze „przebacz nam nasze grzechy”, w języku aramejskim bowiem, którym posługiwał się Jezus, grzechy nazywane były hobain – „długami”, które jesteśmy winni Bogu. Niemniej najgłębsza istota modlitwy, którą chciał dać nam Chrystus, pozostaje niezmienna nawet w redakcyjnej różnorodności ewangelistów.