Logo Przewdonik Katolicki

Posłuchajcie o Rokitnie...

Błażej Tobolski
Fot.

W czasach wszechogarniającego nas zgiełku i codziennego zabiegania tęsknimy za tym, by złapać choć chwilę oddechu. Niemal instynktownie szukamy miejsc, gdzie odnajdziemy ciszę i spokój. My już znaleźliśmy takie miejsce Rokitno z Matką Bożą Cierpliwie Słuchającą.

W czasach wszechogarniającego nas zgiełku i codziennego zabiegania tęsknimy za tym, by złapać choć chwilę „oddechu”. Niemal instynktownie szukamy miejsc, gdzie odnajdziemy ciszę i spokój. My już znaleźliśmy takie miejsce – Rokitno z Matką Bożą Cierpliwie Słuchającą.

 

Rokitno to niewielka wieś położona na pograniczu Wielkopolski i ziemi lubuskiej, nieopodal głównej trasy łączącej Poznań z Gorzowem Wielkopolskim, kilkanaście kilometrów na północ od Międzyrzecza. To tu, na pagórkowatym terenie, pośród pól, lasów i w bliskości jezior, w pierwszej połowie XIV w. stanął pierwszy, drewniany jeszcze kościółek. Swojsko brzmiąca nazwa wsi kojarzy się, i słusznie, z naszym polskim gatunkiem wierzby – rokitą. Jednak nie wierzbom zawdzięcza ono swoją sławę, tylko wizerunkowi Maryi, który trafił do tutejszego kościoła, dziś bazyliki, w XVII w. Nie bez powodu też Matkę Bożą Rokitniańską nazywa się Gospodynią Ziem Zachodnich Polski.

 

U Króla Jegomości

Bardzo szybko sława cudownego obrazu Maryi dotarła do nowo wybranego w 1669 r. króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego, który poprosił o przywiezienie go do Warszawy. Wizerunek ten wziął również na swoją wyprawę pod Lublin, gdzie wyruszył tłumić bunt szlachty. Wówczas Maryja wysłuchała polskich rycerzy proszących o zwycięstwo. Uczyniła to jednak w szczególny sposób, bowiem spór zakończył się pokojem zdobytym nie orężem, ale dyplomacją i, jak wierzono, modlitwą. Pamiątką tego wydarzenia jest orzeł biały, którego podobiznę król kazał umieścić u dołu obrazu z napisem: Da pacem Domine in diebus nostris – Daj Panie pokój dniom naszym (jakże aktualne jest to wezwanie także w naszych czasach!). Maryja zyskała natomiast nowy tytuł: Królowa Orła Białego. Po tym wydarzeniu rokitniański wizerunek, o którym usłyszała niemal cała Rzeczpospolita, w listopadzie 1671 r. powrócił do kościoła, drewnianego jeszcze wówczas, w Rokitnie.

 

Uzdrowiony opat

Sam obraz namalowany na lipowym drewnie w początkach XVI w. jest najprawdopodobniej częścią jakiegoś większego dzieła jednego z mistrzów szkoły niderlandzkiej. Wyobrażona jest na nim Maryja z charakterystycznie odsłoniętym uchem. Ma przymknięte oczy, a przy tym nieco pochyloną głowę na znak zasłuchania. Takie przedstawienie i późniejsza cudowna „działalność” Matki Bożej otwartej na wypowiadane przed Nią prośby wiernych sprawiły, że nazywa się Ją Cierpliwie Słuchającą.

Początki wizerunku giną w mrokach dziejów. W końcu jednak otrzymał go Kazimierz Jan Opaliński (1639–1693), opat cystersów w Bledzewie, położonym jakieś 20 km na zachód od Rokitna, w spadku od swojej matki, jako jej największy skarb. To wtedy obraz trafił do klasztoru i dopiero gdy we śnie Maryja upomniała się o to, by opat zadbał o Jej kult, przeniesiono go do klasztornej kaplicy. Miejscowa ludność dość szybko odkryła jego cudowność, otrzymując dzięki modlitwom zanoszonym przed nim do Boga liczne łaski. W końcu sam Opaliński, śmiertelnie chory, odzyskał za wstawiennictwem Matki Bożej zdrowie, co zrobiło na zakonnikach niemałe wrażenie. W wyniku tego obraz ostatecznie znalazł się w kościele w Rokitnie, a w 1670 r. komisja teologiczna powołana przez biskupa poznańskiego potwierdziła jego cudowność.

 

Korona z duchowych darów

Obecnie wizerunek znajduje się w ołtarzu głównym wzniesionego w pierwszej połowie XVIII w. kościoła według projektu królewskiego architekta Karola Marcina Franza. Do dziś zachwyca rokokowe wnętrze świątyni odnowione po zniszczeniach pozostałych po ostatniej wojnie. Cudowny obraz przetrwał ją ukryty przez ostatniego niemieckiego proboszcza. Matce Boże Rokitniańskiej powierzono też ziemie zachodnie, które wróciły wówczas do Polski. Natomiast dzięki staraniom biskupa ustanowionej na tych terenach diecezji gorzowskiej, Wilhelma Pluty, papież Paweł VI uczyni Ją główną patronką diecezji. Dążono również do koronacji obrazu koronami papieskimi, czego dokonał prymas Polski kard. Józef Glemp dokładnie ćwierć wieku temu – 18 czerwca 1989 r. Korony poświęcił Jan Paweł II, który ofiarował również sanktuarium srebrny różaniec i złotą różę, a w 2001 r. podniósł je do godności bazyliki mniejszej. – Przepiękna korona na skroniach Maryi z widocznym w centrum papieskim herbem zawiera w sobie, oprócz drogocennych kamieni i kruszców, także dziesiątki tysięcy duchowych darów. Każdy bowiem, kto dawał na nią ofiarę, najpierw składał duchowy dar: postanowienie, nawrócenie, modlitwę, ofiarowane cierpienia – podkreśla ks. dr Józef Tomiak, kustosz sanktuarium, który już od 15 lat jest w służbie Gospodyni Ziem Zachodnich.

 

Miejsce na pewno się znajdzie

Rokitno to jednak nie tylko zabytkowa bazylika. Warto odwiedzić też tutejsze muzeum z zabytkami z czasów cysterskich i kolekcją pamiątek po św. Janie Pawle II. Z tym miejscem nierozerwalnie związane są również tzw. ogrody rokitniańskie okalające sanktuarium. To miejsce modlitwy i wyciszenia, w którym można „zagubić się” wśród okolonych żywopłotami ścieżek, przechodząc z różańcem w dłoni między wyobrażonymi w kamieniu tajemnicami. Są tu też umieszczone stacje Drogi Krzyżowej i liczne kapliczki, m.in. Jezusa Miłosiernego, Matki Bożej Ostrobramskiej, Narodzenia Pana Jezusa, Świętej Rodziny czy kaplica-pustelnia Pięciu Świętych Braci Męczenników, benedyktynów, którzy w 1003 r. zostali zamordowani przez rabusiów w swojej pustelni znajdującej się prawdopodobnie w pobliskim Międzyrzeczu. Do ogrodów chętnie udają się nie tylko pielgrzymi nawiedzający sanktuarium, w okresie wakacyjnym nierzadko tak „po drodze” znad morza. To również idealne miejsce na spotkania modlitewno-dyskusyjne w mniejszych grupach dla uczestników rekolekcji. A tych w Rokitnie nigdy nie brakuje, tym bardziej że od półtora roku funkcjonuje nowy dom rekolekcyjny, Dom św. Marty, przygotowany do przyjmowania zarówno grup zorganizowanych, jak i pielgrzymów indywidualnych oraz rodzin. – Nawet wtedy, kiedy wydawałoby się, że miejsc już nie ma, staramy się nie odmawiać noclegu pielgrzymom – podkreśla kustosz, dodając, że mimo zwiększającego się ruchu pielgrzymkowego, dzięki rozległości przysanktuaryjnego terenu nie jest tu tłoczno – poza dniami świątecznymi i odpustami, oczywiście. – Jako kustosz, wraz ze wspomagającymi mnie księżmi, staram się, aby uczestnicy wszystkich pielgrzymek, które tu przybywają, poznali nie tylko historię tego miejsca, ale by mogli jak najbardziej skorzystać duchowo na pobycie w sanktuarium. Dlatego proponujemy im również konkretną katechezę dostosowaną do stanu i wieku pielgrzymów, a prowadzoną w ramach jednej z naszych najnowszych inicjatyw, jaką jest Centrum Duchowości Maryjnej – wyjaśnia ks. Tomiak.

 

Idąc śladami Jezusa

Będąc w Rokitnie, koniecznie trzeba przejść, choćby kawałek, ścieżkami Kalwarii Rokitniańskiej. Swój początek ma ona nad Jeziorem Lubikowskim, niecałe dwa kilometry od Rokitna, wiedzie dalej w kierunku Międzyrzecza, a kończy się przy sanktuarium. Na kalwarię składają się 32 stacje usytuowane na ponad czterokilometrowej drodze wijącej się wśród malowniczego, pagórkowatego terenu nad jeziorami Lubikowskim i Rokitno. Pomysłodawcą stworzenia kalwarii jest obecny ksiądz kustosz, a teren pod budowę poświęcił w 2001 r. bp Edward Dajczak. – To Droga Krzyżowa rozszerzona o wiele innych stacji, takich jak „Dramat zdrajcy Judasza”, „Zaparcie się św. Piotra”, „Jezus a Barabasz”, w których starałem się zawrzeć całą Mękę Pańską. W jej tworzenie zaangażowały się – fundując poszczególne stacje – różne grupy społeczne, m.in. „Solidarność”, strażacy lubuscy, leśnicy, zakłady pracy, rodziny, grupy religijne, takie jak Apostolat Maryjny, grupy trzeźwościowe czy kapłani wdzięczni za dar powołania – wyjaśnia ks. Tomiak, który przygotował także modlitewnik dla pielgrzymów pragnących – idąc śladami Jezusa – przejść całą kalwarię, na co potrzeba ok. 2–3 godzin.

 

...albo jadąc

 

Raz w roku, w piątek przed Niedzielą Palmową, odbywa się w tym miejscu wielkie nabożeństwo pasyjne. – Przechodzimy Kalwarię Rokitniańską z krzyżem, w blasku pochodni. Wcześniej w bazylice odprawiamy Godzinę Miłosierdzia, jest okazja do spowiedzi, a całość kończy Msza św. – opowiada ks. Tomiak, dodając, że ostatnio w tym niezwykłym wydarzeniu modlitewnym uczestniczyło ponad 2,5 tys. osób. Są jednak, jak zaznacza, i tacy pątnicy, którzy co miesiąc przyjeżdżają, by przejść kalwarię, niezależnie od pory roku i pogody. Kustosz przyznaje też, że słyszał już od wielu chorych i starszych ludzi, że nie są w stanie pokonać tej drogi, choć bardzo by tego chcieli. – Właśnie z myślą o nich przygotowaliśmy specjalne meleksy, którymi można przejechać całą kalwarię. Pierwszy z nich już kursuje, a dzięki zainstalowanym w nim głośnikom przy poszczególnych stacjach można wysłuchać nagranych rozważań i modlitw.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki