Logo Przewdonik Katolicki

Powstań! Świeć!

s. Ines Krawczyk MChR
Fot.

O Korei, Ziemi Świętej, Ziemi Męczenników, na której rośli i nadal będą wzrastać święci, z ks. Jarosławem Kamieńskim SAC, misjonarzem z Korei rozmawias.Ines KrawczykMChR

O Korei, „Ziemi Świętej, Ziemi Męczenników”, na której rośli i nadal będą wzrastać święci, z ks. Jarosławem Kamieńskim SAC, misjonarzem z Korei rozmawia s. Ines Krawczyk MChR

 

 

Jak Korea Południowa po trzydziestoletniej przerwie przyjęła papieża, tym razem Franciszka, a nie Jana Pawła II?

– Reakcje ludzi są niesamowite. Począwszy od takiej prostej wymiany zdjęć ze spotkań, w których uczestniczyli wraz z papieżem Franciszkiem, aż po wypowiedzi pełne zachwytu, które można usłyszeć na ulicy. Są to słowa zarówno katolików, jak i protestantów. Słyszy się, że papież jest wspaniałym przywódcą, że jest niesamowitym liderem Kościoła katolickiego, który potrafi przekazać to, czego najbardziej potrzebowali nie tylko koreańscy katolicy.

 

Mówi się, że papież Franciszek w czasie swojej pielgrzymki dotknął drugiego oblicza Korei.

–  To niesamowite, że papież z całą odwagą i wrażliwością pochylił się nad tymi problemami, które najmocniej dotykają ludzi. Zauważył ich ukryte rany. Skierował wzrok na tych, od których tak wysoko rozwinięte społeczeństwo odwraca głowy. Zobaczył odrzuconych, chorych, niepełnosprawnych i cierpiących. Myślę, że właśnie tym bardzo zbliżył się do tego drugiego oblicza Korei, które jest nieczęsto pokazywane.

 

Czyli to jest to, czego Korea najbardziej potrzebowała?

– To jedna z wielu w morzu potrzeb Korei. Ale pielgrzymka papieska odkrywała te potrzeby,  pokazała ich źródła i ufajmy, że wskazała prawdziwy kierunek.

 

Czas po śmierci kard. Stefano Stephen Kim Sou-hwan pokazuje, że Korea potrzebuje duchowego przywódcy.

– Tak, to bardzo istotna kwestia. Kard. Stefano Stephen Kim Sou-hwan był dla Kościoła koreańskiego kimś takim jak kard. Stefan Wyszyński w polskim Kościele. I na czas pielgrzymki papież Franciszek przejął tę rolę przywódcy. Już od pierwszego spotkania z panią prezydent, następnie podczas spotkań z biskupami zwracał uwagę na kwestię autentycznej i wrażliwej bliskości z człowiekiem. W sposób zwyczajny pokazał, jak to się robi i jakie to jest ważne. Mogliśmy przyglądać się jego spotkaniom z dziećmi i młodzieżą. Nie tylko mówił, ale i pokazał, jak powinien funkcjonować Kościół katolicki w Korei oraz że podstawową zasadą jego działania jest bycie blisko ludzi i ich problemów. Papież wielokrotnie przypominał, że Kościół ten ma być przepełniony miłosierdziem. W każdym swoim przemówieniu podkreślał wagę i znaczenie miłosierdzia. „Mamy być <<ekspertami od Bożego miłosierdzia>>”, powiedział, przemawiając do zakonników.

 

Śledząc przebieg tej pielgrzymki, z każdym dniem coraz głębiej rozumiało się jej hasło, moc i wręcz prorockie przesłanie.

– Zapewne minie wiele czasu, zanim wypełnimy te najważniejsze zadania, ale papież pokazał nam kierunek. Wezwał cały Kościół w Korei, a szczególnie młodzież, by powstała i świeciła światłem Boga, nie tylko w Azji, ale żeby patrzyła szerzej, na cały świat.

 

Światło rozświetla, ogrzewa, rozprasza ciemność, zabiera strach…

– I to jest dar i zadanie skierowane szczególnie do młodych ludzi. W Azji dopiero po ustatkowaniu się, po znalezieniu pracy młodzi ludzie zaczynają myśleć o swoim przyszłym życiu. Dopiero wtedy szukają jego sensu, borykają się z decyzjami życiowymi, na których podjęcie potrzebują coraz więcej czasu. Nierzadko nie mają na to siły, by zwrócić się w stronę ducha, dlatego wielu z nich tonie w morzu materializmu.

 

Może dlatego papież mocno i bez ogródek powiedział: „Niech odrzucą nieludzkie modele ekonomiczne, które tworzą nowe formy ubóstwa i marginalizacji pracowników, oraz kulturę śmierci”.

– Tak, to były mocne i prorocze słowa. Dla mnie osobiście był to jeden z najważniejszych momentów. Papież w ten sposób jasno wskazał na Boga Życia i na bezsprzeczną wartość życia ludzkiego. Świadczy też o tym pełna wzruszenia wizyta w Kkottongnae, w Ośrodku Rehabilitacyjnym dla Niepełnosprawnych, a także modlitwa w Ogrodzie Abortowanych Dzieci.

 

Wydaje się, że gdzieś spod tych białych krzyży, z płaczu głodującego ojca nastolatki, która zginęła w katastrofie promu Sewol, wydobywa się swoisty krzyk, który namiestnik Chrystusa usłyszał i na niego odpowiedział.

– Zarówno Korea, jak i cały świat nie liczą się z życiem. Patrząc na obecny obraz tego społeczeństwa znaczonego przez liczbę aborcji i przez ogromną falę samobójstw, widać, że młodzi nie mają pewności, czy życie ludzkie jest najwyższą wartością i czy jest ono właściwie chronione i cenione. Potwierdza to choćby tragedia katastrofy promu Sewol, która pochłonęła ponad 300 istnień ludzkich. Nie wspomina się głośno o masowych aktach samobójczych, które mają miejsce w wojsku koreańskim. Żołnierze odbierają sobie życie poprzez tak zwaną falę. To jest wielki krzyk i wołanie o to, by ceniono i szanowano życie ludzkie. Bardzo liczyliśmy na to, że Ojciec Święty usłyszy ten krzyk. I tak właśnie się stało. Papież kontynuuje program św. Jana Pawła II, jasno i zdecydowanie broni życia i rodziny.

 

Wiara, by się rozwijała, musi być przekazywana. Dlatego Franciszek wezwał młodzież, by zaangażowała się w pracę misyjną i szerzyła ją na swoim kontynencie.

– Chętnym nie zabraknie pracy, tego możemy być pewni. Około 46 proc. mieszkańców nie jest związanych z żadną religią. Myślę, że to jest to, co różni kraje europejskie od Korei, że sporo jest jeszcze osób i miejsc, do których Chrystus i Jego Ewangelia nie dotarły. Ale radością jest to, że ludzie decydują się na poznanie Chrystusa, że wciąż przybywa tych, którzy przyjmują chrzest i chcą żyć według zasad Ewangelii.

Ogromną rolę odgrywają tutaj ludzie świeccy. To przede wszystkim oni promieniują swoją radością na rówieśników i na środowiska, w których się znajdują. W taki autentyczny sposób zapraszają ich do wspólnoty Kościoła katolickiego. Myślę, że to wielka praca misyjna, którą wykonują na co dzień.

 

Dziś oczy całego świata zwrócone są na Koreę. O co powinniśmy się modlić dla Kościoła koreańskiego?

– Kościół w Korei jest bardzo dobrze zorganizowany. Rozwija się według ustalonych zasad i reguł. Ma doskonale przygotowane programy formacyjne, ale daleko mu do spontaniczności, tak charakterystycznej dla Kościoła w Europie. Niewątpliwie te plany i wynikający z nich porządek wprowadzają coś bardzo cennego, ale i spontaniczność także jest potrzebna. Ważne jest bowiem, by prócz realizacji wyznaczonych celów liczył się człowiek, jego konkretna sytuacja życiowa oraz stan, w którym się on znajduje.

Jako duszpasterz młodzieży bardzo odczuwam ten brak spontaniczności. Rozumiem, że ten swoisty „formalizm” wynika z całościowego sposobu edukowania dzieci, młodzieży i pracowników. Uznaje się, że jeśli ktoś przerobił pewną partię materiału, to już ją przyswoił. Ale w życie toczy się innymi prawami. Czasami trzeba po prostu oddzielić „przerobienie materiału” od spotkania z żywym Bogiem. Taka winna być formacja religijna – powinna prowadzić do spotkania z żywym Bogiem, do dialogu serca z Nim, do miłosnej odpowiedzi. Chciałbym życzyć Kościołowi w Korei, żeby jeszcze głębiej poczuł, iż duchowość polega na dialogu z Bogiem, który niekoniecznie odbywa się tylko na płaszczyźnie rozumu, ale głównie serca.

 

Korea Południowa długo czekała na tę wizytę. Trzydzieści lat temu św. Jan Paweł II beatyfikował 103 męczenników koreańskich. Dziś papież Franciszek ogłosił błogosławionymi aż 124 koreańskich męczenników. To duże zastępy świętych. Czy to, co widać dziś w Korei Południowej, można określić słowami: ziemia świętych wydaje swoje plony?

– Tak, ta ziemia już wydaje stokrotne plony i jeszcze je wyda, tego jestem pewien. Koreańczycy są narodem bardzo dumnym. Ogromnie się cieszą, gdy ktoś z nich coś osiąga, zdobywa nagrodę, uznanie. W ten sposób też patrzą na obecną beatyfikację 124 męczenników. Ona już jest i na pewno będzie powodem wieloletniej radości. Koreańczycy czują ogromny związek z beatyfikowanymi. Uznają ich za swoich osobistych przodków. Poza tym czują się dumni, że ziemia, na której żyją, jest ziemią tych, którzy zostali wyniesieni na ołtarze. To jest tak, jak powiedział papież Jan Paweł II po wylądowaniu na lotnisku: „Ziemio Święta! Ziemio Męczenników!”. Korea jest ziemią, na której rośli święci – i będą na niej wzrastać przyszłe pokolenia.

 

Płomień wiary zapalony w sercach młodych będzie promieniował nie tylko w Azji, gdyż cały Kościół potrzebuje ich świadectwa.

 

– Tak. Bardzo dobrym momentem będą Światowe Dni Młodzieży w Polsce. Na pewno młodzież azjatycka będzie w nich uczestniczyła, bo zostali bardzo zachęceni i rozpaleni. Na pewno dotrą do młodzieży świata, by dać świadectwo żywej wiary Kościoła w Azji.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki