Niezależnie od tego, jak oceniamy jakość naszego małżeństwa, rutyna i nuda to problemy, z którymi można i należy walczyć. Niektórzy szukają tej nowej iskry w romansie pozamałżeńskim, co nie tylko jest niemoralne, ale oczywiście nie daje niczego w dłuższej perspektywie czasowej. Badania pokazują, że bardzo często ponowne związki są gorsze od pierwszych, a ludzie tkwią w nich, nie chcąc przechodzić po raz kolejny koszmaru rozwodu i jego konsekwencji. Nie musimy się jednak martwić na zapas. Wbrew pozorom dobre małżeństwo budują także drobiazgi.
Nowe hobby
Wspólna pasja jest jedną z podstaw dobrego związku. Jeśli robimy wspólnie coś, co uwielbiamy, łączy nas to jeszcze bardziej. Często jednak pewne pasje odchodzą w przeszłość w momencie, gdy pojawiają się dzieci. Trudno na przykład uprawiać wspinaczkę wysokogórską z maluchem. Wiele małżeństw rozwiązuje problem, uprawiając hobby na zmianę. Dziś ja jestem z dziećmi na kwaterze lub idę na spacerek doliną, a mąż udaje się w wysokie góry, jutro zaś na odwrót. Problem – przestaje to być naszą wspólną pasją. Dlatego warto poeksperymentować i znaleźć inne hobby czy sport, które mogą znów nas łączyć. Dla pewnego znajomego małżeństwa stało się nim rolkarstwo. Okazało się nawet, że można kupić specjalny sportowy wózek dla dziecka, dzięki czemu ono również będzie uczestniczyło w wyprawie rodziców na rolkach, siedząc wygodnie w wózku popychanym przez mamę czy tatę.
Nowe hobby może też polegać na wspólnej nauce. Kurs językowy czy rękodzielniczy to doskonałe okazje, by razem robić coś wartościowego i rozwijającego.
Jedna przyjemna rzecz dziennie
Gdy po całym dniu pracy jesteśmy tak zmęczeni, że marzymy tylko o śnie, wtedy właśnie powinniśmy pomyśleć o budowaniu relacji. W takim czasie budowanie relacji jest szczególnie ważne, bo zbyt łatwo można się od siebie na stałe emocjonalnie oddalić. Dlatego warto sobie zaplanować jedną przyjemną rzecz, którą będziecie robić wspólnie danego dnia. Może to być rano, przed pracą, a jeśli jest to naprawdę czas ogromnego zapracowania, zaplanujcie miłe rzeczy na przykład na niedzielę, na tydzień z góry. Raz w tygodniu niech dzieci same zrobią sobie kolację i przygotują się do snu. Wy w tym czasie zjedzcie miłą, romantyczną kolacyjkę przy świecach. Udajcie się na spacer czy obdarujcie drobnym prezent – cokolwiek przyjdzie wam na myśl. Ważne, by była to rzecz niezbyt czasochłonna, ale robiona wspólnie, dla budowania relacji, a także przyjemna dla obojga.
Pochwały, komplementy
Komplement dziennie trzyma rozwód z daleka – można by sparafrazować angielskie powiedzenie o jabłku i lekarzu. Naprawdę warto znaleźć przynajmniej jedną rzecz dziennie, za którą można współmałżonka pochwalić: „Pięknie ci w tej sukience”, „Posprzątałeś po obiedzie, dziękuję!”, a także zwykłe „Kocham cię” powiedziane z czułością. To wszystko jest bardzo potrzebne. Musimy uważać na dwie rzeczy – pochwała powinna być szczera i nie może mieć formy zakamuflowanego wyrzutu. To ostatnie nazywa się bierną agresją i bardziej szkodzi relacji niż brak miłych uwag. „Doskonała wołowina jak na kogoś, kto ma dwie lewe ręce do gotowania”, „Cudowna fryzura, dobrze, że przestałaś nosić tę à la świnka Piggy”, „Jesteś fantastyczny, dziękuję, że zająłeś się dziećmi bez doprowadzania tym razem domu do ruiny” – to wszystko przykłady pochwał bierno-agresywnych (zahaczających o sarkazm). Jeśli próbujesz wykorzystać pochwałę jako okazję do wytknięcia wady, zaniedbania czy niedoskonałości – lepiej się nie odzywaj.
Telewizja – nie, znajomi – tak
Wbrew pozorom wspólne oglądanie filmu nie jest czynnością budującą relacje. Owszem, warto to czasem robić, jednak jeśli wizja typowego „romantycznego wieczoru” polega na tym, żeby usiąść z piwem i popcornem przed ekranem, to jest to zły pomysł. Zamiast tego porozmawiajcie. Jeśli macie problemy z rozpoczęciem konwersacji, poruszcie uniwersalne tematy, np. dotyczące wakacyjnych planów czy pomysłów na wspólne działania. Przyjrzyjcie się kontaktom z przyjaciółmi, z którymi się dawno nie widzieliście. Możecie stworzyć plany spotkań itp.
Kolejny pomysł to poznawanie nowych ludzi. Od kilku lat naszym „hobby” jest osobiste spotykanie osób, których poznaliśmy przez internet, głównie na listach dyskusyjnych. Z jednej strony, specjaliści przestrzegają przed znajomościami internetowymi, ponieważ o wiele łatwiej jest w internecie udawać kogoś innego, niż się jest naprawdę, zależy to jednak od klucza, według którego chcemy ludzi poznawać. My postawiliśmy na wielodzietnych, zaangażowanych katolików i wszystkie te znajomości, mające początek na forach internetowych czy w mediach społecznościowych, okazały się bardzo wartościowe (trudno w spotkaniu realnym sfingować wielodzietność). Przy czym przyznaję, że miłe jest doświadczenie, gdy idąc na plażę w gronie trzech rodzin wielodzietnych, mamy znienacka pół plaży dla siebie, co jest dodatkowym bonusem. Oczywiście każda para będzie miała własny „klucz”, natomiast naprawdę sympatycznie jest poznawać nowych ludzi o podobnym systemie wartości i doświadczeniach życiowych. Pozwala to na wzajemne wzbogacanie się. Przy okazji możemy u takiej pary „podpatrzeć” różne piękne drobiazgi, dzięki którym obydwoje budują dobrą relację w małżeństwie.
Zadbajcie o własne zdrowie psychiczne
Dodatkową rzeczą, którą warto robić, jest zadbanie o siebie, by nie wystawiać miłości na próbę. Osoba, która ciągle jest przepracowana, zestresowana, przeżywa stany depresyjne, naprawdę wystawia na próbę miłość małżonki (małżonka). Nie rozczulaj się nad sobą. W momencie gdy koncentrujemy się na tym, jak bardzo nam źle, jeszcze bardziej wpędzamy się w zły humor. Zamiast tego warto skoncentrować się na tym, jak chcemy się czuć. Warto wręcz sobie to wizualizować. Na przykład wyobraźmy sobie, jak wspaniale będzie usłyszeć coś zabawnego i podzielić się tym dowcipem z kimś bliskim. Badania pokazują, że wyobrażanie sobie przyjemnych rzeczy zamiast rozpamiętywania, jak bardzo nam źle, pomaga wyjść ze złego nastroju.
Warto też mieć przy sobie kilka szybkich poprawiaczy humoru (nie mówię tu o jedzeniu, alkoholu, lekach). Jeśli jesteś przygnębiony, a do tego widzisz, że w mieszkaniu czy domu panuje nieporządek, to gdy zabierzesz się do sprzątania, prawdopodobnie praca ta nie pójdzie ci najlepiej. Proponuję w tej sytuacji zadzwonić do kogoś bliskiego, chwila podnoszącej na duchu rozmowy naprawdę może pomóc pokonać przygnębienie. Warto również poprosić domowników o pomoc w sprzątaniu. Wyrabiaj w sobie nawyk pozytywnego myślenia. Wiem, że termin ten kojarzy się z hochsztaplerstwem z ducha New Age, ale to nie działa jak zaklęcie. Nie wystarczy, że powiem sobie „jestem szczęśliwa” i natychmiast zniknie smutek czy zdenerwowanie. Jednak często „nakręcamy się” złym nastrojem. „No tak, znowu to samo, bałagan w domu, nikogo to nie obchodzi, nikt mnie nie kocha, jest im obojętne, że czuję się nieszczęśliwa...” – chwila takiego negatywnego monologu i ze stanu przygnębienia przeniesiesz się w stan apatii czy wręcz depresji. Zamiast tego wyrabiajmy w sobie nawyk myślenia o tym, jak chcielibyśmy się czuć i co możemy zrobić, by tak się stało. Niektóre z badań naukowych pokazują, że już 21 dni intensywnego ćwiczenia jakiegoś nawyku wystarczy, by go utrwalić. Dlatego warto w to zainwestować. Tym bardziej że może się okazać (często tak się dzieje), że mąż czy żona, którzy wydawali nam się od pewnego czasu marudzący i niesympatyczni, zaczną być o wiele milsi. To sprzężenie zwrotne. Gdy przeżywamy negatywne emocje, nakręcamy błędne koło tychże emocji wśród domowników. Gdy udaje nam się wyjść ze spirali wzajemnego przygnębiania się, cała atmosfera domowa ulega poprawie. Na koniec cytat z Marka Gungora, mojego ulubionego specjalisty od budowania relacji w małżeństwie: „Wiecie, istnieje zależność między tym, co osobiście wnosisz w wasze małżeństwo, a tym, co z niego uzyskujesz”.