"Pewien młodzieniec szedł za Nim, odziany prześcieradłem na gołym ciele. Chcieli go chwycić, lecz on zostawił prześcieradło i nago uciekł od nich" (Mk 14, 51–52).
Jest noc pojmania Jezusa. Judasz pojawił się już w ogrodzie Getsemani, pośród drzew oliwnych, otoczony „zgrają z mieczami i kijami”. Atmosfera staje się coraz bardziej napięta: po zdradliwym pocałunku i niespodziewanym obcięciu ucha „słudze najwyższego kapłana” przez „jednego z tych, którzy tam stali”, Jezus zostaje aresztowany, zdążywszy zaledwie rzucić z goryczą: „Wyszliście z mieczami i kijami jak na zbójcę, żeby Mnie pojmać (…)” i dodać uwagę o wydźwięku teologicznym, która jest zarazem znakiem Jego akceptacji: „Muszą się jednak wypełnić Pisma”. Na koniec uczniowie tchórzliwie uciekają.
Pewien młody człowiek, owinięty w prześcieradło z powodu zimna lub z jakichś względów praktycznych, zostaje zamieszany w zbiegowisko wokół aresztowanego, za którym podążał być może ze zwykłej ciekawości. Mimo prób zatrzymania go i skontrolowania udaje mu się zrzucić płócienną płachtę i zbiec.
Od zawsze zastanawiano się, dlaczego Marek wprowadził do tak dramatycznej sceny tak marginalny, a nawet ekstrawagancki szczegół. Najpopularniejsza odpowiedź jest prosta: jest to rys autobiograficzny, podobnie jak autoportrety, które dawni malarze umieszczali w scenach ewangelicznych, pośród tłumu albo gdzieś w tle.
Bohaterem tego epizodu miałby zatem być młody ewangelista Marek, będący świadkiem pochwycenia Jezusa. Wielu zwraca uwagę na określenie tkaniny, którą owinął się młodzieniec, a którą w tytule pozostawiliśmy w oryginalnej wersji greckiej, gdzie występuje termin sindon, „całun”. Jak wiadomo, nagie ciało Jezusa, zdjęte z krzyża, również zostało zawinięte w „całun”: „[Józef z Arymatei] zakupił płótna [całun], zdjął Jezusa z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie, który był wykuty w skale” (Mk 15, 46). Wiemy również, że Jezus z tego całunu wyjdzie, porzucając go w grobie, jak wynika przynajmniej ze świadectwa Jana, który jednak nie używa nazwy całun, ale bardziej ogólnej „płótna”, razem z chustą, która zakrywała twarz martwego Chrystusa (20, 5–7).
Wielu badaczy jest przekonanych, że ta scenka, chociaż jest realna, zyskała drugie, symboliczne znaczenie właśnie z powodu wspomnienia o całunie. Staje się on swoistym szyfrem zapowiadającym Zmartwychwstanie. Jezus bowiem zostawił na ziemi znak swojej śmierci – płótna, by przypominały nam, że Jego ziemski koniec nie był fikcyjny, lecz rzeczywisty, by były dowodem na Jego autentyczne człowieczeństwo. Niemniej fakt, że teraz całun jest tylko pustą tkaniną, czyni z niego żywy symbol Zmartwychwstania, a zatem chwały i bóstwa Chrystusa, Syna Bożego.