Logo Przewdonik Katolicki

Odradzająca nadzieja

Bp Damian Muskus OFM
il. Agnieszka Robakowska

J 20, 1–9 Ujrzał i uwierzył

Chrystus żyje! To niekoniecznie była pierwsza myśl, która przyszła do głowy Marii Magdalenie, gdy po nieprzespanej, przepłakanej nocy poszła do grobu umiłowanego Pana. Co zobaczyła przez łzy? Odsunięty kamień. Właściwie trudno się dziwić jej przypuszczeniom, które mówiły, że zapewne ciało Jezusa zostało w nocy wykradzione. Była w żałobie, zrozpaczona i przepełniona cierpieniem. Doświadczając ciemności duszy, trudno jej było dostrzec przebłyski światła w mroku. Widziała śmierć Mistrza. Takie doświadczenie może zabić nadzieję.
Na szczęście nie była sama. Dzieląc się swoją trwogą z innymi, otworzyła im drogę do zrozumienia, co się tak naprawdę wydarzyło. Piotr i Jan, złamani nie tylko okrutnym konaniem Nauczyciela, ale również własną niemocą, mieli jeszcze tyle sił, by pobiec co tchu do miejsca, gdzie wcześniej zostało złożone umęczone ciało Jezusa. Wykrzesali z siebie tyle nadziei i odwagi, by zajrzeć do grobu. Co ujrzeli? Jan opisuje ten widok ze szczegółami. Dostrzegli porzucone płótna, którymi owinięty był Pan, i zwiniętą obok chustę z Jego głowy. Ktoś, kto miałby wykraść ciało, nie zaprzątałby sobie głowy odwijaniem go z całunu. Stało się więc coś nadzwyczajnego, wytłumaczalnego jedynie w świetle słów, gestów i czynów Zbawiciela.
Zapominamy czasem, że wiara w Zmartwychwstałego nie zrodziła się w uczniach pod wpływem późniejszych spotkań z przemienionym Jezusem, ale zaczęła kiełkować już właśnie wtedy, przy grobie, który jest znakiem końca wszystkiego. Wystarczyły im najprostsze znaki: odsunięty kamień, porzucone płótna, pustka grobu.
Nie jest to łatwa wiara. Nie przynosi prostych pocieszeń i jednoznacznych odpowiedzi na skomplikowane pytania. Buduje się raczej na niepewności i tajemnicy niż na znakach oślepiających swoją oczywistością. Taka wiara dopuszcza niemożliwe i nieprawdopodobne, rodzi się z bólu i słabości, mozolnie powstaje z martwych w świecie, gdzie próżno odnaleźć perspektywę przyszłości. Taka wiara, która nie karmi się cudownością, ale wyrasta z cierpienia i upadku, z nadziei i zaufania, dana jest nam dzisiaj. To wiara uczniów, którzy pośród wszystkich niepewności i gruzów jedno wiedzą z całą pewnością: Bóg nie zostawia nas samych i nie łamie swoich obietnic.
Wszystkie znaki na ziemi mogą mówić, że decyzja o pójściu za Zmartwychwstałym jest nielogiczna, nieracjonalna, nierozsądna. Mogą obwieszczać koniec chrześcijaństwa i ruinę Kościoła, mogą mówić, że Ewangelia jest niedzisiejsza, a jej przesłanie traci moc z powodu nieudolności i słabości głoszących. Mogą przekonywać, że człowiek jest mocny i nie potrzebuje Boga do tego, by żyć szczęśliwie i zdobywać świat. Mogą nawet Boga pogrzebać i budować obraz cywilizacji, której przyznaje się wprawdzie prawo do duchowości, ale już niekoniecznie do wyznawania wiary w Zmartwychwstanie. Ale nad tymi znakami pojawia się inny, odradzający nadzieję. To brzask poranka rozpraszający ciemność, słowa Jezusa, które nie przeminą i Jego miłość rozsadzająca ramy tego, co doczesne.
Takiej wiary życzę Wam, Drodzy Czytelnicy. Niech z całą mocą, w ciemnościach i grozie grobu, zabrzmi orędzie, które zmienia wszystko. Niech nie zwodzą nas zgliszcza i śmierć. Niech odradza się nadzieja, bo Pan zmartwychwstał i żyje wśród nas! Alleluja!
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki