„Nasza Ziemia Boga ma już 10 lat!” Tak śpiewano podczas 10-lecia wspólnoty Ziemia Boga. Od tylu lat bowiem nad Wisłą u salezjanów spotykają się młodzi i trochę starsi, by razem się modlić, cieszyć życiem i rozwijać.
Wielkie świętowanie trwało dwa dni. Zaproszeni zostali wszyscy: ci, którzy założyli tę wspólnotę, ci, którzy kiedykolwiek w niej byli, a także ci, którzy Ziemię Boga stanowią dziś. Na spotkaniu pojawiło się ponad 100 osób.
Najbardziej odpowiednia chwila
Wśród zaproszonych byli duszpasterze, a między nimi ks. Stanisław Mierzwa, który od początku czuwał nad wspólnotą, a po siedmiu latach przekazał dzieło kolejnym.
– Wspólnota Ziemi Boga była i jest dla mnie powodem do zachwytu, ponieważ byłem świadkiem bardzo wielu takich nadzwyczajności, których w życiu bym się nie spodziewał – mówił do ziemian podczas jubileuszu. – Przez te lata każdy z was stawał się dla mnie powodem do zachwytu nad konkretnym działaniem Boga i otwartości na to działanie. Wspólnota ta stanowiła dla mnie możliwość poznawania Stwórcy, była źródłem Jego obecności, a czasem podtrzymywała także moje życie duchowe. Bo u każdego człowieka pojawiają się trudniejsze momenty. Kiedy ja ich doświadczałem, to świadectwo kogoś z was stawało się nowym impulsem. Dla mnie bycie we wspólnocie było ogromnym bogactwem, które otrzymywałem i którym starałem się dzielić. Mnóstwo ludzi przychodziło z konkretnymi potrzebami. Zdarzało się, że ktoś pojawiał się w nieodpowiedniej chwili, nieodpowiedniej dla mnie, ale szybko okazywało się, że to była najbardziej odpowiednia chwila, bo dokonało się coś ważnego. Czasem w ciągu dwóch minut, a czasem trzech godzin, ale jednak... I wreszcie ta wspólnota to dla mnie bezpieczeństwo, bo w wielu trudnych sytuacjach wiedziałem, że mam w was bardzo mocne zaplecze modlitewne – powiedział ks. Stanisław podczas jubileuszu.
Szturmy modlitewne
O „byciu zapleczem modlitewnym” ziemianie wspominają sami. – Pamiętam taki dzień, kiedy ks. Stasiu wyszedł na ambonę i poprosił nas o modlitwę, mówiąc, że przyszła do niego zrozpaczona kobieta, od której mąż wyprowadził się półtora roku po ślubie i ona nie wie, co robić. Ksiądz prosił, żebyśmy się modlili w ich intencji. I żeby była to modlitwa z wiarą, bo tylko wtedy będzie skuteczna. I nie zapomnę nigdy, jak po jakimś czasie, podczas spotkania wspólnoty ksiądz powiedział nam, że ten mężczyzna wrócił. Że jeszcze daleka droga przed nimi, ale najważniejsze, że wrócił. Bardzo mnie to poruszyło, bo po raz pierwszy w życiu namacalnie doświadczyłam mocy modlitwy. Tamtego wieczoru ze łzami w oczach i ogromną radością uwielbialiśmy Boga za tę łaskę – opowiada wzruszona Ela. Wspomina także o modlitwie za chorą córeczkę kogoś ze wspólnoty. Jej stan był bardzo ciężki. – Zaraziła się sepsą i dostaliśmy informację, że najbliższa noc będzie decydująca. Tej nocy podzieliliśmy się dyżurami modlitewnymi tak, że wciąż ktoś czuwał i modlił się za dziewczynkę. Potem dowiedzieliśmy się, że najgorsze minęło i mała jest uratowana.
Tu powróciłam do Pana Boga
– Właściwie to nie ja znalazłem Ziemię Boga, ale ona znalazła mnie – śmieje się ks. Dariusz Porzucek, obecny duszpasterz wspólnoty. – Podeszli do mnie młodzi ludzie i zapytali, czy nie wygłosiłbym konferencji na jednym spotkaniu. Zgodziłem się i tak się zaczęło i trwa do dziś. Czuję, że Ziemia Boga ma wielkie bogactwo. Kiedy przychodzę tu do was i wspólnie się modlimy, wiele spraw mi się układa, porządkuje, problemy odchodzą – mówi ks. Dariusz.
– Moi rodzice są członkami wspólnoty charyzmatycznej, więc było dla mnie czymś oczywistym, że i ja będę do jakiejś należeć. Trafiło na Ziemię Boga. Wiele tej wspólnocie zawdzięczam. To tu powróciłam do Pana Boga – opowiada Weronika. – Był taki czas w moim życiu, że bardzo zaangażowałam się w magię. I nie widziałam w tym problemu. Ale problem był i zaczął dawać się we znaki. W końcu powiedziałam o wszystkim na jednych rekolekcjach i rozpoczął się długotrwały i bolesny proces wracania. Otrzymałam wtedy wielkie wsparcie od wspólnoty, mnóstwo modlitwy i się udało! Teraz jestem w Ziemi Boga i jestem wolna. Dobrze się tu czuję. Szczególnie lubię spotkania w małych grupkach, które odbywają się w naszych domach – mówi Weronika.
Chcieli mieć wspólnotę
– Jestem tutaj prawie dziewięć lat, a trafiłam przez moją siostrę i ks. Stasia. Czym jest dla mnie Ziemia Boga? Jest domem, miejscem, które trwa. Ja przez jakiś czas prowadziłam taki tryb życia, że kilka miesięcy w roku spędzałam w Polsce, a kilka za granicą i jak wracałam, to zawsze szłam do Ziemi. To było dla mnie ważne, że to miejsce wciąż jest, choć zmieniają się ludzie, którzy je tworzą. Zawsze widziałam tę wspólnotę jako ognisko, które ciągle płonie, ale właśnie dlatego, że ktoś stale jest tu obecny i podkłada drewna – opowiada Agnieszka Tas.
– Teraz, kiedy trwały przygotowania do jubileuszu, które koordynowałam, było dla mnie ważne, by pokazać pewną ciągłość tego dzieła. Na jubileuszu pojawiło się wiele z tych osób, które zakładały Ziemię i wiele z tych, którzy są w niej teraz. Chciałam, żeby oni wszyscy poczuli się częścią jednej, wielkiej sprawy – tłumaczy Agnieszka. Dodaje także, że warto wiedzieć, iż Ziemia Boga nie jest inicjatywą, która powstała odgórnie, ale z pragnienia serc młodych ludzi, którzy dziesięć lat temu byli na pierwszym roku studiów i chcieli mieć wspólnotę. Sami więc szukali miejsca i duszpasterza. – Na jubileuszu pomyślałam sobie także, że Ziemia Boga jest jak drzewo: ci, którzy byli na początku, to jakby korzenie, ci którzy są teraz to pień, a gałęzie, to różne kierunki, w których się rozjeżdżamy po Polsce i po świecie. Na jubileuszu mogliśmy to zobaczyć dzięki wielkiej mapie świata, na której każdy zaznaczał miejsce, w którym był. To było dla mnie wzruszające zobaczyć, że Ziemia sięga tak daleko, co nawiązuje trochę do nazwy – Ziemia Boga. Bo Pismo Święte mówi przecież, że cała ziemia jest Boga. Bardzo bym chciała, żeby ta wspólnota trwała i mam nadzieję, że tak będzie. Tym bardziej że w tym roku dołączyło do nas chyba najwięcej nowych osób, a więc pień się rozrasta! – śmieje się Agnieszka Tas.
Nikt do niczego nie zmusza
– Ziemia to jest takie miejsce, gdzie można nie wstydzić się swoich wartości, gdzie można otwarcie porozmawiać o Panu Bogu, pomodlić się wspólnie, umocnić wzajemnym świadectwem. Tu nikt nikogo do niczego nie zmusza i właśnie na tym dobrowolnym zaangażowaniu budujemy – ludzie chcą przychodzić i przychodzą. I tak trwa to już 10 lat – opowiada Patrycja Siemiginowska, liderka wspólnoty.
Według szacunków obecnie na spotkania wspólnotowe przychodzi od 50 do 80 osób, a na liście mailingowej jest ok. 150, bo są tam także tzw. osoby orbitujące, które pojawiają się sporadycznie. Trzon natomiast, jak mówi Patrycja, stanowi kilkunastoosobowa grupa, która w porywach osiąga liczbę trzydzieści, a nawet czterdzieści. Wszystko zależy od tego, co dzieje się we wspólnocie.
– Dla kogo Ziemia Boga? – pytam. – Dla wszystkich – słyszę. – Dla studentów, pracujących, poszukujących pracy, dla rodzin, dla tych , którzy nie wstydzą się przeżywać swojej wiary, a także swoich wątpliwości w wierze. Dla tych, którzy potrzebują rozmowy, rady, pomocy, albo sami chcą pomóc komuś innemu.
Wspólnota Ziemia Boga powstała 10 lat temu na Łosiówce, pod skrzydłami krakowskich salezjanów. Jej głównym zadaniem jest ewangelizacja. Ostatnimi czasy odbywa się ona głównie poprzez teatr. Zawsze w czerwcu wspólnota, wraz ze swoim reżyserem Marcinem Kobierskim, przygotowuje sztuki teatralne, które cieszą się dużą popularnością w Krakowie. Członkowie wspólnoty kierują się dwoma głównymi zasadami: odpowiedzialność i wystrzeganie się bylejakości.
Spotkania wspólnoty Ziemia Boga odbywają się co środę o godz. 19.30 na Łosiówce.
Szczegółowe informacje i kontakt www.ziemiaboga.pl.