Logo Przewdonik Katolicki

Święci wychowują świętych

Justyna Sowa
Fot.

Od niego nauczyłem się między innymi elementarnych metod pracy nad sobą, które wyprzedziły to, co potem znalazłem w seminarium.

„Od niego nauczyłem się między innymi elementarnych metod pracy nad sobą, które wyprzedziły to, co potem znalazłem w seminarium”.

Takie słowa o Janie Tyranowskim napisał w jednej ze swoich książek Jan Paweł II. Spotkali się, kiedy Karol Wojtyła miał 20 lat. Przychodził do kościoła św. Stanisława Kostki na Dębnikach, gdzie został przez Tyranowskiego zauważony. Ten zaczepił przyszłego papieża i zaprosił do grupy Żywego Różańca, którą prowadził. Karol Wojtyła napisał potem, że nie wie, czy jego powołanie kapłańskie jest zasługą Tyranowskiego, ale na pewno zrodziło się i dojrzewało pod jego skrzydłami.

 

Spotkania w mieszkaniu

Jan Paweł II nigdy nie ukrywał ogromnego wpływu, jaki miał na niego ten skromny człowiek. Tyranowski był przewodnikiem i kierownikiem duchowym Karola i nie tylko jego. W czasach okupacji niemieckiej, kiedy działalność katechetyczna księży została znacznie ograniczona, to właśnie Janowi powierzono pieczę duchową nad młodymi z dębnickiej parafii. On zgodził się i mimo związanego z tym ryzyka urządzał w swym mieszkaniu spotkania, na które przychodziło nawet 40 młodych osób.

 

Planowanie dnia

Jan Tyranowski był wymagającym przewodnikiem, ale takim, który nie mniej wymagał od siebie i młodzi to widzieli. Pewnie dlatego stanowił dla nich tak pociągający przykład. W zachowanych notatkach widnieje jego plan dnia wypełniony modlitwą i pracą. Codziennie wstawał o godz. 5.00. i każdy dzień miał szczegółowo zaplanowany. Do takiego planowania zachęcał także młodzież, aby żadna chwila nie umknęła.

Znał biegle łacinę, udzielał nawet korepetycji z tego języka, czytał pisma wielkich mistyków i kochał Różaniec. Do niego także gorąco zachęcał młodych. Był człowiekiem niezwykłej głębi. Jego spowiednik ks. Aleksander Drozd napisał kiedyś: „Miałem niemały szkopuł z prowadzeniem takiego «alpinisty» duchowego, bo on się wspinał na takie ścieżki i szczyty, których moja noga nie tknęła”.

Kiedy miał 34 lata złożył ślub czystości i nigdy potem nie założył rodziny. Odkrył swoje powołanie w byciu świeckim misjonarzem. Mimo wykształcenia pracował jako krawiec, bo to pozwalało mu utrzymać mamę i brata, którymi się opiekował oraz wygospodarować czas na wzrost duchowy.

 

Ciężko zachorował

Pod koniec życia spadło na niego cierpienie, o które nie prosił, ale które przyjął z pokorą. Zachorował na gruźlicę, która rozprzestrzeniała się w jego organizmie oraz na gangrenę. Zaczęło się od ręki, którą w krótkim czasie amputowano. Z powodu złego stanu zdrowia nie miał możliwości uczestnictwa w święceniach kapłańskich i Mszy św. prymicyjnej ukochanego Karola Wojtyły. Ofiarował wtedy swoje cierpienia w intencji młodego kapłana, by wyprosić mu czystość serca i święte życie.

 

Nieznany święty

Zmarł w 1947 r. chwilę po tym, jak z oddaniem ucałował podany mu do ust krzyż. Spoczął w rodzinnym grobowcu na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Po rozpoczętym jednak w 1997 r. jego procesie beatyfikacyjnym doczesne szczątki Jana Tyranowskiego przeniesiono do kościoła św. Stanisława Kostki na Dębnikach.

Jan Paweł II powiedział o Tyranowskim: „To jeden z nieznanych świętych, ukrytych jak cudowne światło na dnie życia, w głębinach, gdzie zwykle panuje noc. Przez swoje słowa, duchowość i przykład życia całkowicie poświęconego samemu tylko Bogu reprezentował nowy świat, którego dotąd nie znałem. Ujrzałem piękno duszy otwartej na oścież przez łaskę”. Jan nie tylko był otwarty na łaskę, ale żywo z nią współpracował. Spod jego wychowawczej ręki, obok Karola Wojtyły, wyszło dziesięciu kapłanów.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki