Logo Przewdonik Katolicki

Dzień i godzina

kard. Gianfranco Ravasi
Fot.

O dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy [ani Syn (Mk 13, 32)], tylko sam Ojciec (Mt 24, 36).

"O dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy [ani Syn (Mk 13, 32)], tylko sam Ojciec" (Mt 24, 36).

Zacznijmy od pytania, które uczniowie zadali wcześniej Panu Jezusowi. Stojąc przed monumentalną świątynią jerozolimską, wzniesioną przez Heroda, zapowiedział On jej rychły upadek. Uczniowie zapytali wówczas: „Kiedy to nastąpi i jaki będzie znak Twego przyjścia i końca świata?” (Mt 24, 3). Oczywiste jest, że w tej kwestii zawarte są różne późniejsze fakty: zburzenie świątyni przez Rzymian w 70 r., ponowne przybycie Chrystusa, Sędziego historii, i koniec świata. Skupiają się w niej troski, które zaprzątały pierwotny Kościół i znalazły oddźwięk w licznych tekstach Nowego Testamentu (np. Listy św. Pawła do Tesaloniczan, Apokalipsa czy zakończenie 3. rozdziału Drugiego Listu św. Piotra).

Te pytania posłużyły św. Mateuszowi jako rama tzw. mowy eschatologicznej, piątej i ostatniej obszernej wypowiedzi Pana Jezusa, zamieszczonej w rozdz. 24–25 jego Ewangelii. Termin „eschatologia” pochodzi z greki i oznacza rzeczy ostateczne, czyli koniec świata, ale także kres i cel każdego bytu. Nie chodzi bowiem o roztopienie się w nicości, a o odkupienie, zbawienie, nowe stworzenie („ujrzałem niebo nowe i ziemię nową”, Ap 21, 1), obejmujące sąd Boży oddzielający dobro od zła (zob. Mt 25, 31–46, ukazujący pamiętną scenę, w której protagonistą tego ostatecznego aktu ludzkiej historii jest Chrystus).

Eschatologiczna mowa Chrystusa nie jest opisem zjawisk fizycznych czy zdarzeń, które naznaczą koniec świata, chociaż zastosowane obrazy pozornie zdają się prowadzić do tej perspektywy. W rzeczywistości są to symbole zaczerpnięte z żydowskiej literatury ludowej tamtych wieków, spotykane również w Biblii, w Księdze Daniela, i zwane apokalipsą. Ten termin pochodzenia greckiego oznacza „objawienie” (por. Apokalipsę św. Jana), czyli symboliczne otwarcie kurtyny na ostateczny kres bytu i istnienia. Jako że ginie on w mrokach nieznanego, literatura ta lubuje się w znakach, wizjach, scenach przepełnionych grozą i nieoznaczonością.

Chrystus ucieka się do tego gatunku nie po to, by mówić o przewidywaniach dotyczących końcowych wydarzeń, lecz by wywołać napięcie i poczucie zobowiązania wobec królestwa Bożego, zapoczątkowanego już Jego przyjściem, ale mającego dopiero osiągnąć przyszłą pełnię, podobnie jak nakreślił to w przypowieści o ziarnie gorczycy, które rośnie, aż osiągnie rozmiary wielkiego drzewa (zob. Mt 13, 31–32). W tym świetle łatwo zrozumieć zaskakujące zdanie wyjęte z mowy eschatologicznej. Pana Jezusa nie interesuje stawianie horoskopów dotyczących końca świata czy poprzedzających go zjawisk. Są one po prostu częścią Bożego planu zbawczego.

W swym historycznym i ludzkim istnieniu Chrystus zajmuje się jedynie tym, co odnosi się do Jego misji, czyli rzucenia podwalin pod królestwo Boże, dziedzinę zbawienia, wyzwolenia, miłości, która w pełni rozkwitnie w wieczności, zapoczątkowanej w „owym dniu i godzinie” końca, nakreślonego przez Ojca Niebieskiego w Jego planie stworzenia i odkupienia. Ze słów Pana Jezusa przebija zatem Jego rzeczywiste, nie pozorne, człowieczeństwo. Boskość, w której ma udział jako Syn Boży, zostanie natomiast odsłonięta w Jego zmartwychwstaniu i powrocie do Ojca.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki