Marta opisuje relacje między swoimi dziećmi w taki sposób: „U nas nawet miła, przyjemna zabawa zmienia się nagle w kłębowisko rąk i nóg lub gorzej, jedno z dzieci rzewnie płacze, bo drugie je uderzyło czy przewróciło”. Marta jest tym przerażona, ponieważ sama nigdy nie używa kar fizycznych i nie pozwala swoim dzieciom na oglądanie bajek z elementami przemocy. Czy to skutek przemocy w przedszkolu? A może dziadkowie dają klapsy lub pozwalają na oglądanie brutalnych bajek? Jak jest naprawdę?
Objaw innego problemu
Tam, gdzie niewłaściwe zachowania są skutkiem zmęczenia, głodu czy presji czasowej, pomóc nam może dobre planowanie dnia. Dla przykładu: Tomasz zauważył, że jego synek wpada w histerię i zaczyna płakać i kopać każdego ranka przy wyjściu do przedszkola. Nie radzi sobie ze sprawnym ubraniem się. Rozwiązanie w postaci robienia tego za syna nie wchodziło w grę. Tata stwierdził, że pięciolatek musi umieć już się ubrać samodzielnie. Wpadł zatem na inny pomysł – budzenie syna piętnaście minut wcześniej, by miał więcej czasu na ubieranie się. Czasem zatem to zwyczajnie kwestia lepszej organizacji.
Manipulowanie rodzicami
Co zrobić w sytuacji, gdy dziecko nauczyło się, że na przykład kopanie lub gryzienie jest dobrym sposobem uzyskania tego, co chce otrzymać? Tu obowiązuje jedna zasada – przestać nagradzać dziecko za agresję. Dr Ray Guarendi, ojciec dziesięciorga dzieci i specjalista w kwestiach dyscypliny, opisuje kilka strategii wypracowanych przez rodziców. Jeden z ojców trzyma w takiej sytuacji swoją córkę naprzeciw lustra tak, że może ona obserwować swoją wykrzywioną złością twarz. Przytrzymanie dziecka w taki sposób, by nie mogło wyrządzić drugiej osobie krzywdy, nie zawsze jest możliwe. Wiele dzieci, doświadczając tego, dodatkowo się „nakręca” wpadając w coraz silniejsze emocje. W takim wypadku lepsze jest chwilowe odizolowanie dziecka w bezpiecznym miejscu, tak by emocje opadły, np. przez odesłanie do jego pokoju. Jeśli pod wpływem złości zniszczy jakąś rzecz – konsekwencją powinno być jej naprawienie lub inny sposób zadośćuczynienia, oczywiście gdy już się uspokoi. Czasami (szczególnie jeśli sami jesteśmy zdenerwowani zachowaniem dziecka) pomóc może przekazanie dziecka drugiej, spokojniejszej osobie. Dr Guarendi podsumowuje to następująco: „Każdy z tych sposobów może zadziałać. Wspólne cechy ich wszystkich są takie: po pierwsze wybuchy gniewu nigdy nie spowodują, że rodzice ustąpią, po drugie nikt, oprócz dziecka, nie okazuje złości w związku z zaistniałą sytuacją”.
Sposób zaspokajania potrzeb
Dzieci czasem się biją, bo lubią, ale też zachowują się tak z powodu odczuwanej nudy czy nadmiaru energii. W tym wypadku najlepszym rozwiązaniem są zabawy pozwalające na bezpieczny, wysiłkowy kontakt fizyczny, rozładowanie energii. Proszę zauważyć, że współcześnie dzieci mają o wiele mniej okazji do zabaw czysto fizycznych. Jako dorośli często nie doceniamy tego typu zabaw. Turlanie się, przepychanki, ściganie się... to wszystko jest dzieciom potrzebne. Niektórzy rodzice instynktownie wprowadzają takie zabawy do repertuaru. Naszym dzieciom potrzebny jest dotyk, nie tylko czułe głaskanie i całuski, ale też przepychanki. Bazuje na tym na przykład koncepcja „Original play” Freda Donaldsona, która jest jedną z metod pracy z dziećmi z autyzmem i innymi zaburzeniami, powodującymi częste zachowania agresywne. Zabawy proponowane przez Donaldsona nadają się także do wykorzystywania na co dzień z każdym dzieckiem. Ich podstawą jest pozwolenie na ruch, kontakt fizyczny, siłowanie się, turlanie – na materacu, plaży, macie (w ostateczności na szerokim łóżku). Co to może być? Na przykład klasyczna zabawa w konia, gdzie rodzic chodzi na czworakach, a dziecko wsiada na niego. Czymś, co pozwala dziecku na rozładowanie nadmiaru energii jest z kolei zabawa w przewracanie. Rodzic lub na przykład brat czy siostra staje na czworakach, a dziecko próbuje go przewrócić – bez kopania, bicia, tylko napierając ciałem. Zabawa może przebiegać też w drugą stronę – to dziecko próbuje się utrzymać na czworakach, a druga osoba je przewraca. Ciekawa propozycja Donaldsona to zabawa w straszenie: dwie osoby stają na czworakach na przeciw siebie i próbują przestraszyć przeciwnika strasznymi rykami i minami. Można obejrzeć przy okazji filmy ukazujące, jak robią to różne zwierzęta. Ostatnia z propozycji to gra w łapanie „ogona”. Jedna osoba próbuje złapać niewidzialny ogon przeciwnika, druga tak się wykręca i ucieka, by to uniemożliwić. Wszystkie te ćwiczenia odbywają się na czworakach, a porównać je można do zabaw szczeniaków. Ważne jest przy tym, by nie wprowadzać elementów agresywnych – łaskotek, unieruchamiania przeciwnika w uścisku, no i rzecz jasna żadnego bicia, kopania, gryzienia.
Gdy dzieci biją się między sobą
Warto uczyć dzieci negocjacji. Często wzajemne bicie się jest wyrazem frustracji. Jedno dziecko bawi się zabawką atrakcyjną dla drugiego i nie chce się podzielić lub też odmawia zabawy w proponowaną przez siostrę/brata grę. Postarajcie się zaobserwować, czy dzieci od razu się biją, czy podejmują próby rozwiązania problemu pokojowo. Warto wzmacniać próby negocjacji pochwałą. Bicie się możemy spróbować przekształcić w zabawę: „O widzę, że się bawicie, chodźcie na materac...”. Tam proponujemy zabawę dotykowo-siłową, na przykład w przewracanie. Warto też zastanowić nad konsekwencjami przyłapania na biciu się. Jeden z pomysłów to posadzenie dzieci tak, by opierały się o siebie plecami i siedziały tak długo, aż się nawzajem nie przeproszą. Jeśli to tylko pogarsza sytuację, rozdzielamy ich do dwóch pokojów. Ważne jest przy tym, żeby po uspokojeniu się potrafiły porozmawiać o tym, negocjować. Nie chcemy uczyć dzieci przecież wypierania uczuć, a pokojowego rozwiązywania konfliktów. Jednym z rozwiązań proponowanych przez dr. Guarendiego jest: „Telewizja, gra, czy cokolwiek innego, co jest przedmiotem sporu, musi zostać odebrane i przydzielone każdemu z osobna, na powiedzmy, dziesięć minut. Jednakże jeśli dzieci będą w stanie bawić się już razem, mogą dzielić się spornym przedmiotem przez godzinę”.
Jak widać, sposobów na agresję jest całkiem sporo, podstawą jest poznanie jej przyczyn, bo od tego zależeć będzie sposób rozwiązania problemu. Nie wpadajmy w panikę. Jesteśmy dorośli i potrafimy pomóc dziecku w sytuacjach przerastających jego możliwości.
Korzystałam z pracy dr. Ray Guarendiego Dyscyplina na całe życie.