Logo Przewdonik Katolicki

Dyscyplina - dlaczego nie działa?

Bogna Białecka
Fot.

Wielu rodziców przeżywa zniechęcenie. Przeczytali właśnie doskonałą poradę wychowawczą. Na papierze wyglądała świetnie. W kontakcie z dzieckiem okazała się, delikatnie mówiąc, nieskuteczna.

  

 
 
Warto wiedzieć, że pomysły na metody wychowawcze biorą się zwykle z analizy badań psychologii rozwojowej dzieci i praktyki pedagogicznej. A zatem są skuteczne – jednak w określonych warunkach. Każde dziecko jest inne i każdy rodzic jest inny. Dlatego między innymi w poradach staram się przedstawiać różne rozwiązania, aby każdy rodzic mógł znaleźć coś dla swojej rodziny. 
Należy jednak pamiętać, że czasami metoda, która świetnie by się sprawdziła, zawodzi wskutek popełnianych przez nas błędów. Zwykle są to błędy w gruncie rzeczy możliwe do uniknięcia.
 
Rzucanie słów na wiatr
 
Kiedy dzieci nas nie słuchają? Na przykład kiedy stosujemy groźby bez pokrycia. Mała Zosia bawi się z Julką, wciąż jednak wyrywa jej zabawki. Mama Zosi mówi poważnym tonem głosu: „Oddaj lalkę dziewczynce, albo ci ją zabiorę”, po czym odwraca się i kontynuuje rozmowę. Oczywiście gdy tylko Julka znajduje kolejną lalkę do zabawy, Zosia ją wyrywa.
Jeśli co chwila powtarzasz jakąś groźbę, bez wprowadzania jej w życie, dziecko tak naprawdę wie, że może kontynuować złe zachowanie, bo mama tylko tak sobie mówi. Za ostrzeżeniem musi iść konkretne działanie. Jedno krótkie ostrzeżenie słowne i akcja. Wiem, że czasem zdarza nam się postraszyć czymś nierealistycznym. Na przykład: „Jak nie założysz od razu butów, zostajesz sam w domu”, na co częstą reakcją jest: „To ja zostanę”. Dlatego warto przygotować sobie zawczasu kilka możliwych od razu do wprowadzenia konsekwencji. Wypróbujcie, co działa na dziecko. Już za drugim razem będzie łatwiej, bo możemy odwołać się do doświadczenia: „Pamiętasz, jak poszliśmy ostatnio do domu wcześniej, bo rzucałeś w dzieci piaskiem? Proszę natychmiast przestać, albo znów pójdziemy wcześniej do domu”.
 
Podkopywanie autorytetu małżonka
 
Dorota ma ogromny problem. Wprowadziła dość skutecznie kilka metod dyscyplinowania dzieci. Co z tego, skoro jej mąż regularnie uchyla jej decyzje. Gdy syn dostał zakaz pójścia do kina z kolegami za jedynkę z matematyki, tata kazał mu obiecać poprawę oceny i pozwolił iść na film.
Czasem wynika to wprost ze złych relacji w małżeństwie i jest zachowaniem bierno-agresywnym, czyli zrobieniem komuś na złość, ale w ukryty sposób. W tym wypadku potrzebujecie przede wszystkim popracować nad relacją małżeńską.
O wiele częściej podkopywanie autorytetu wynika z miękkiego serca, odmiennej wizji wychowania lub zwyczajnej niewiedzy o decyzji drugiego z rodziców. Dlatego warto wprowadzić dwie zasady. Pierwsza: zawsze sprawdzaj, czy to, o co prosi dziecko, nie zostało przypadkiem zakazane przez małżonka. Druga: nawet jeśli nie zgadzasz się z decyzją małżonka, nie zmieniaj jej (chyba że to decyzja zagrażająca zdrowiu lub życiu dziecka). Porozmawiaj za to z małżonkiem na osobności o tym, dlaczego decyzja ta tobie się nie spodobała. Ustalcie na przyszłość, co robić w konkretnych, trudnych sytuacjach. Pamiętajcie jednak, że opcją nie może być: „Wystarczy, by dziecko obiecało poprawę i nie musimy wyciągać konsekwencji ze złego zachowania”. Nie bez powodu istnieje powiedzenie: „Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane”.

 

 

Za dużo słów
 
Mówienie to iluzja dyscyplinowania. Prawienie kazań, błaganie, dyskutowanie, grożenie, gderanie, argumentowanie – to wszystko złudzenie środka wychowawczego. Co więcej, za dużo słów prowadzi do złości, a nawet krzyku. Nie ma rodzica, który spokojnie powiedziałby: „Kochanie, już jedenasty raz proszę cię o posprzątanie stołu, jeszcze dwanaście razy i zacznę krzyczeć”. Zwykle po trzeciej bezskutecznej prośbie puszczają nam nerwy. Dlaczego zatem mówimy tak dużo? Z jednej strony mówienie wywołuje w nas zwykle mniejsze poczucie winy niż dyscyplinowanie. Po drugie, słowa wydają się często trafiać w próżnię, dlatego mamy wrażenie, że nie wyjaśniliśmy problemu wystarczająco szczegółowo. A dzieci są mądre. Wiedzą, że im dłużej mówimy, tym większe prawdopodobieństwo, że w końcu będziemy mieli tego dosyć i poddamy się.
Co w zamian? Proste, przemyślane komunikaty. Dr Guarendi radzi: „Jeśli chcesz mniej mówić, a mieć więcej posłuchu, możesz zacząć stosować polecenia ze strukturą: «jeśli... to...». Zamiast powtarzać szesnaście wariacji stwierdzenia: «Kuba, przestań wlewać olej do baseniku dla ptaków», spróbuj powiedzieć raz: «Kuba, jeśli będziesz nalewał olej do baseniku dla ptaków, to będziesz go sprzątał i spędzisz w nim resztę dnia»” (dr Ray Guarendi, Dyscyplina na całe życie).
 
Konsekwencje złego zachowania zbyt odległe w czasie
 
Przykład. Gdy Marta z córką utknęły w korku, a dwulatka zaczęła marudzić, mama zastosowała metodę zwykle bardzo skuteczną: „Róziu, jeśli nie przestaniesz, nie przeczytam ci wieczorem bajki”. Metoda ta była skuteczna, gdy córeczka zbyt zwlekała wieczorem z umyciem się i przebraniem w piżamę. Jednak dla nudzącej się w samochodzie dwulatki wizja tego, co będzie się działo za kilka godzin była zbyt odległa, więc zwyczajnie zignorowała ostrzeżenie.
Dlatego warto, by konsekwencje złych zachowań były bliskie w czasie. Na przykład: jeśli syn uderzył kolegę z piaskownicy zabawką, zabierasz mu zabawkę, zamiast ostrzegać, że jak nie zmieni zachowania, to jutro będzie siedział w domu, a nie na placu zabaw.
 
Lęk, że cię dziecko znielubi
 
Specjaliści dużo mówią o potrzebie bycia konsekwentnym, a jednak to najsłabsza strona dorosłych. Sama wiem, że widok szczerze skruszonego dziecka zmiękcza serce i mamy ochotę mu „odpuścić”. I rzeczywiście czasem (rzadko) można. Niekiedy dzieci nas wręcz szantażują: „Nie lubię cię, jesteś głupia!”. Lub też próbują nas „przywołać do porządku” za pomocą naszych technik dyscyplinowania. Na przykład: „To ty masz iść do kąta za złe zachowanie”. Wtedy może nas ogarnąć zwątpienie, czy to, co planujemy, nie jest przypadkiem jakimś rodzajem zemsty, podleczenia własnych kompleksów przez wymuszanie posłuszeństwa na dzieciach?
Dlatego właśnie warto mieć w zapasie taki rodzaj konsekwencji złych zachowań, który albo skłania do refleksji, naprawia wyrządzoną szkodę, lub jest zrobieniem czegoś dla innych. Przykład pierwszej konsekwencji – napisanie krótkiego (jednostronicowego) wypracowania pt. „Powody dlaktórych nie należy...”(np. bić siostry). Przykład konsekwencji skutkującej zrobieniem czegoś dla innych – dodatkowa praca domowa (poza harmonogramem), np. wyniesienie śmieci, umycie drzwi. 
Zastanówmy się, który z błędów najczęściej się nam przydarza. I co możemy zrobić, by to zmienić. Z pewnością warto w to włożyć trochę wysiłku. Z reguły nie przechodziliśmy kursów wychowywania dzieci, a dopiero praktyka czyni mistrza, zatem grunt to nie poddawać się zbyt szybko.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki