Nigdy, nawet w dzieciństwie, nie skonstruowała Pani żadnej szopki. Myślę jednak, że Pani praca doktorska „Szopka krakowska jako zjawisko folkloru krakowskiego na tle szopki europejskiej” to dalece więcej niż jej najpiękniejszy okaz. Jak się rozpoczęła Pani fascynacja szopką?
– Urodziłam się w tej części Krakowa, którą można nazwać zagłębiem szopkarskim, więc wszystko, co wiązało się z szopką krakowską, w naturalny sposób mnie ciekawiło. Poza tym szopka łączy w sobie rzeczy, które nadają kształt mojemu życiu, czyli sztukę, teatr, śpiew, kabaret. Bo szopka krakowska to także po trosze kabaret, tak jak Piwnica pod Baranami.
Szopka krakowska nie przypomina tej z Betlejem. Jak się narodziła tradycja z nią związana?
– Szopka koresponduje z architekturą Krakowa, jest wieżowa, wielopoziomowa, bogato zdobiona. Może być przedstawiana jako szopka z ruchomym teatrzykiem, ale i jako nieruchoma. Moda na kolędowanie z taką szopką zrodziła się w I poł. XIX w. W górnej partii konstrukcji widoczna była statyczna Święta Rodzina. W dolnej funkcjonował teatrzyk, w którym wystawiano – za pomocą kukiełek – krótkie sztuki nawiązujące do historii Bożego Narodzenia, wzbogacone o motywy świeckie w stylu obyczajowo-satyrycznym. Niektóre sztuki były bardzo piękne; część przedstawień sprowadzała się do śpiewania kolęd. Szopki stały się Krakowie tak modne, że w mieście powstał nawet nieformalny cech szopkarzy. Około 1914 r. nastąpiło załamanie tradycji: pojawiło się wtedy kino i inne absorbujące rozrywki. Dobrze, że w 1937 r. zorganizowano pierwszy konkurs na szopkę krakowską. Tradycja zaczęła się odradzać, ale wkrótce wybuchła wojna. Na szczęście już w grudniu 1945 r. szopkarze chcący ponownie stanąć do konkursu wrócili na Rynek krakowski.
Jest Pani członkiem kapituły, która co roku wybiera zwycięzcę konkursu na szopkę krakowską. Kto może wziąć udział w takim konkursie?
– Każdy, również pani! Ważne jest, by zgłoszona do konkursu szopka była krakowską, a nie na przykład tzw. betlejemką. Konkurs na szopkę odbywa się co roku, w pierwszy czwartek grudnia. Rankiem uczestnicy przywożą swoje dzieła na Rynek, później formują korowód, który zdąża do siedziby Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Kiedy wszystkie szopki są już w muzeum, jury rozpoczyna obrady i wyłania zwycięzcę. Co roku jest też organizowana wystawa wszystkich zgłoszonych do konkursu szopek.
W latach II wojny światowej Niemcy zabraniali kultywowania szopkarskiej tradycji. Jak to wyglądało w okresie stalinizmu?
– Szopka jako taka nie była zakazana, gdyż traktowano ją jako przejaw tradycji ludowej. Zakazane było natomiast umieszczanie w niej Świętej Rodziny, wszelkich elementów związanych z Bożym Narodzeniem. Zamiast Dzieciątka Jezus pojawiał się w ówczesnych szopkach np. Czerwony Kapturek albo… Plan Sześcioletni.
Pracuje Pani nad kolejną płytą. Czy będzie można ją kupić w prezencie – no, może nie gwiazdkowym, ale noworocznym?
– Niestety nie. Płyta ukaże się około 17 lutego, tzw. dnia kota, a to dlatego, że przez piosenki na niej zawarte będzie… przemykał kot (bardzo lubię koty, w domu mam dwa). Na razie nie chcę zbyt wiele o niej mówić. Wspomnę tylko, że będzie to płyta inna niż poprzednie: trochę eksperymentalna. Mam nadzieję, że spodoba się słuchaczom.
A gdyby ktoś zażyczył sobie „pod choinkę” Pani pracę doktorską o krakowskiej szopce? Gdzie należy szukać tej książki?
– Jest do nabycia w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa.