Pani szczery list traktuję jako jeszcze jeden sygnał sumienia. Ono podpowiada, że nie tędy droga: dotychczasowe życie w związku bez sakramentu, dopuszczanie możliwości przejścia na islam, utrata związku z wiarą chrześcijańską, czyli zaprzeczenie Jezusowi i Jego zbawczej męce – bo proszę zawsze pamiętać, że to ON umarł za nas na krzyżu i zmartwychwstał dla naszego zbawienia, a nie Mahomet.
Ponadto muszę Panią uczciwie ostrzec przed konsekwencjami związku z wyznawcą islamu. Smutnych historii jest wiele. Osobiście też znam taką: przed ślubem nie było żadnych problemów, a w kraju męża muzułmanina sen o równouprawnieniu prysnął jak bańka mydlana.
Bardzo proszę przeczytać również co na ten temat mówi Instrukcja Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Migrantów: „W przypadku żądania małżeństwa katoliczki z muzułmaninem – pozostając przy tym, co zostało powiedziane w nr 63 (por. tamże: „jeżeli zaś chodzi o małżeństwo między katolikami a migrantami niechrześcijańskimi, należy je odradzać”), choć z uwzględnieniem lokalnej oceny duszpasterskiej – także w wyniku gorzkich doświadczeń, należy przeprowadzić szczególnie dokładne i pogłębione przygotowanie, podczas którego narzeczeni zostaną doprowadzeni do poznania i świadomego «przyjęcia» głębokich różnic kulturalnych i religijnych, jakim trzeba stawić czoła zarówno między nimi, jak i w odniesieniu do rodzin i środowiska pochodzenia strony muzułmańskiej, do której ewentualnie się powróci po okresie przebywania za granicą. W przypadku zapisania małżeństwa w konsulacie islamskiego państwa pochodzenia, strona katolicka powinna wystrzegać się wypowiedzenia lub podpisania dokumentów zawierających shahada (wyznanie wiary muzułmańskiej)”.