Logo Przewdonik Katolicki

Wieśniak z Parmy

Natalia Budzyńska
Fot.

Dwieście lat temu urodził się Giuseppe Verdi, którego dzieła do dziś stanowią żelazne punkty repertuarów operowych na świecie. Takie tytuły jak Nabucco, Aida, Traviata czy Falstaff znają nie tylko miłośnicy oper, ale także ci, którzy operę odwiedzają rzadko.

Wprawdzie bywał krytykowany za nadmierny melodramatyzm, ale co z tego i tak jego pozycja za życia i po śmierci była i jest niewzruszona. Był człowiekiem sukcesu. Skomponował 28 oper, co najmniej kilkanaście z nich określamy mianem najsławniejszych, zdobył uznanie oraz bogactwo. Wprawdzie los nie szczędził mu też wydarzeń tragicznych w życiu osobistym, ale ostatecznie i tu doznał wiele spokoju i szczęścia. Cały muzyczny świat świętuje 200. rocznicę urodzin Verdiego, bo choć jego dzieła są w repertuarze niemal każdej opery, to jest to także okazja do pokazania utworów mniej znanych i do spojrzenia na mistrza opery świeżym okiem, a raczej do posłuchania go zupełnie nowym uchem. To także wyzwanie dla inscenizatorów, którym być może uda się Verdiego obudzić, Verdim zainteresować, wyrwać go z okowów przewidywalności.

Sukces i tragedia

Giuseppe Fortunino Francesco Verdi urodził się 10 października 1813 r. w Le Roncole koło Busseto. To wioska niedaleko małego miasteczka na północy Włoch, obok słynnej Parmy. Rodzice Giuseppe  – Ligia i Carlo, byli zwykłymi kupcami, prowadzili niewielką gospodę. Była to prosta rodzina, o tym, że pochodził „z ludu” Verdi nigdy nie zapomniał i nie wstydził się tego. Podania mówią, że siedmioletni Giuseppe znalazł na strychu stary szpinet, instrument klawiszowy, i zaczął od razu na nim grać. Zaskoczony ojciec czym prędzej posłał go na naukę do wiejskiego organisty. Ten uczył go nie tylko gry na organach, ale także czytania i pisania. Trzy lata później Giuseppe grywał podczas wszystkich nabożeństw w miejscowym kościele, gdzie zresztą także służył do Mszy jako ministrant. Anegdoty opowiadają, że często był tak zasłuchany w grę organisty, że zapominał, co robi przy ołtarzu i ksiądz musiał go karcić. Dalszą edukację zdolnego chłopca finansowo wspierał właściciel hurtowni win i artykułów kolonialnych Antonio Barezzi z Busseto, z którym handlował ojciec Verdiego. Kiedy miał 17 lat zamieszkał w jego domu, uczęszczał do kolegium jezuickiego i uczył się kompozycji. Berezzi dawał mu prezenty, a to fortepian, a to bilety na przedstawienia w mediolańskiej La Scali. Pierwsze jego podanie o przyjęcie do konserwatorium w Mediolanie zostało odrzucone, ale w końcu jednak dostał się do tej słynnej mediolańskiej szkoły, gdzie uczył się kontrapunktu na przykładzie oper i koncertów, szczególnie muzyki niemieckiej. Tam uświadomił sobie, że kariera kompozytora przedstawień teatralnych, czyli oper, to jest to, o czym marzy. Po powrocie do Busseto otrzymał posadę głównego kompozytora miasta, a Antonio Berezzi zorganizował mu pierwszy publiczny występ u siebie w domu. Giuseppe zaczął dawać lekcje muzyki córce swego mecenasa Marghericie, co skończyło się wielką miłością. W 1836 r. odbył się ślub i szybko urodziło się dwoje dzieci: Virginia Maria Luigia i Icilio Romano. Szczęśliwy Verdi pracował nad swoją pierwszą operą, która została wystawiona w listopadzie 1839 r. w La Scali, kiedy zmarło mu pierwsze dziecko. Szef sceny był tak zachwycony, że podpisał z nim umowę na kolejne dwa lata. Wydawało się, że może teraz wszystko się będzie układać, niestety dość szybko zmarło kolejne dziecko, a kilka miesięcy po śmierci synka umarła ukochana żona. Verdi pracował wtedy nad drugą operą. Ta tragedia poważnie odbiła się na psychice kompozytora.

Sukces i polityka

Rzucił się w wir pracy, w ciągu dziewięciu lat napisał aż czternaście oper. Kiedy był już stary, wspominając ten okres, twierdził, że pracował wówczas niczym galernik. Tylko w ten sposób umiał zagłuszyć rozpacz. To wtedy powstały między innymi takie opery jak Il Lombardi, przemianowane później na Jeruzalem, Ernani, Makbet. Jeruzalem wystawiono w 1847 r. w operze w Paryżu. Przedtem Nabucco grano w Wiedniu. Verdi był obecny na scenach w Wenecji, Rzymie, Neapolu, Florencji, Trieście i oczywiście w Mediolanie. Przed czterdziestym rokiem życia stworzył trzy dojrzałe, wybitne opery: Rigoletto, Trubadura i Traviatę. Za zarobione pieniądze najpierw spłaca długi Berezziemu, potem kupuje ziemię w rodzinnej wiosce. I znów się zakochał. Ten romans był skomplikowany, bo Verdi uczucia ulokował w sopranistce, która miała dzieci pochodzące z romansu z tenorem. Giuseppina Strepponi, mając zaledwie 30 lat, musiała zrezygnować z kariery śpiewaczki z powodu problemów spowodowanych ciążą. Ten burzliwy początkowo związek okazał się bardzo wierny. Mieszkali w Paryżu i w różnych miastach Włoch, ponieważ w rodzinnym mieście Verdiego nie byli akceptowani. Po 12 latach konkubinatu wzięli cichy ślub, adoptowali dziecko – wnuczkę jednego ze stryjów Verdiego. Giuseppina wspierała Verdiego przez 50 lat. Rigoletto, Traviata i Trubadur – te trzy wybitne opery sprawiły, że Verdi był u szczytu kariery. Sprzedał ziemię w rodzinnej wsi Le Roncole i kupił większą posiadłość niedaleko Busseto, Sant’Agata. Lubił mówić o sobie, że jest „wieśniakiem z Parmy”. Jednocześnie zaangażował się w politykę. Został posłem do nowego parlamentu Parmy i Modeny, a potem posłem w pierwszym parlamencie włoskim. Jego opery rozbudzały uczucia patriotyczne. Na murach pisano „VIVA V.E.R.D.I.” co było skrótem od „Viva Vittorio Emanuele Re d’Italia – Niech żyje Wiktor Emanuel, król Włoch”.

Sukces i śmierć

Przyjaźń Verdiego z poetą romantycznym Alessandrem Manzonim zaowocowała jednym z najpiękniejszych nabożeństw pogrzebowych. Requiem Verdi skomponował rok po śmierci przyjaciela. Zarys tego dzieła istniał już wcześniej, kiedy poproszono Verdiego o kompozycję upamiętniającą śmierć pewnego twórcy operowego. Nie doszło jednak do wykonania, ale utwór nie przepadł, został jednak przerobiony po śmierci Manzoniego. O Requiem Verdiego mówi się, że to opera kościelna, doskonała synteza włoskiego stylu operowego i muzyki religijnej. Verdi z jednej strony wykorzystał swój własny styl, ale połączył go z liturgiczną tradycją. W 1874 r. odbyło się publiczne prawykonanie Messa de Requiem w mediolańskim kościele San Marco. Obecne były najwyższe osobistości z kręgów kościelnych i politycznych całej Europy. Półtoragodzinne dzieło o operowym rodowodzie mówi o dramacie umierania we włoskim, pełnym dramatyzmu i emocjonalności stylu. To wybitne dzieło polifonii wokalnej. Dla ówczesnego kościoła było zbyt teatralne i ekspresyjne, z tego powodu długo nie mogło być w kościołach wykonywane. Dziś jest jedną z najczęściej wykonywanych mszy żałobnych. Z okazji otwarcia Kanału Sueskiego wicekról Egiptu zamówił u Verdiego operę, której scenariusz przesłał mu w liście. Mistrza skusiły też niemałe pieniądze – 150 tys. franków w złocie, co było sumą olbrzymią, oraz wolna ręka w doborze wykonawców i doskonałe warunki pracy dla całego zespołu. Powstała opera, która do dziś jest jedną z najczęściej wykonywanych, szczególnie ulubiona dla inscenizacji na wolnym powietrzu. Premiera w Kairze odbyła się w 1871 r., kilka miesięcy później w Mediolanie.  Od tej chwili grano ją na wszystkich scenach świata, a w 1877 r. także w Warszawie i to z polskim tekstem. Siedem lat pracował Verdi nad Otellem, „czekoladowym projektem” jak go nazywał. Współpracował wtedy ze znacznie młodszym od siebie librecistą Arrigo Boitem. Premiera skończyła się tak wielkim sukcesem, że pełen entuzjazmu tłum poprowadził powóz kompozytora do jego hotelu, wyprzęgając przedtem konie. Verdi podobno powiedział: „Moi przyjaciele, gdybym był o trzydzieści lat młodszy, zaraz rano zacząłbym pisać nową operę, ale pod warunkiem, że Boito napisałby libretto”. Miał wtedy 74 lata. Nikt nie spodziewał się, że Verdi jako osiemdziesięciolatek znów zasiądzie do pracy. Powstał Falstaff – znów na podstawie Szekspira – jedna z najpiękniejszych oper komicznych, jasna i pogodna. Przed śmiercią Verdi zdążył jeszcze ufundować w Mediolanie dom dla emerytowanych muzyków. Zmarł w 1901 r., życzył sobie spokojnego cichego pogrzebu, bez muzyki. Cały Mediolan stał milcząco nad jego grobem, aż nagle zabrzmiało „Va, pensiero” – fragment chóru niewolników z opery Nabucco. „Leć, myśli”.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki