„Wiadomo wam, że świat współczesny w swojej aktualnej ewolucji, w pogoni za wspaniałymi osiągnięciami w dziedzinie dostrzegalnych rzeczywistości, dumny z tej świadomości, jaką ma o sobie samym, łatwo skłania się do zapominania o Bogu i do Jego negacji. Dlatego doświadcza on tego zachwiania równowagi, które powoduje upadek religijny w myśli, w życiu moralnym i w porządku społecznym, godzi się też z wizją człowieka wydanego na pastwę namiętności i nieuleczalnej udręki” – jeśli ktoś myśli, że jest to wypowiedź Benedykta XVI, to bardzo się myli. Taką ocenę rzeczywistości lat 60. XX w. wystawił Paweł VI – i dodawał: „Bo tam, gdzie Boga brak, brak również i najwyższej racji rzeczy, brak światła pierwszych pewników i nieodwołalnego nakazu moralnego, bez którego porządek ludzki obejść się nie może (por. św. Augustyn, De Civ. Dei 8, 4; PL 41, 228–229; i Contra Faustum 20, 7; PL 42, 372)”. Niepokój przebijający przez tę diagnozę domagał się wskazania antidotum na zaistniałą sytuację. Papież dostrzegł go w „szczerym i autentycznym wyznaniu tej samej wiary” – dziedzictwa przekazanego przez dwóch wielkich świadków Chrystusa. Stąd też uroczystości jubileuszowe męczeństwa świętych apostołów miały wyrazić się w odnowieniu zaangażowania chrześcijańskiego i w wielkim akcie wiary, zarówno indywidualnym, jak i wspólnotowym.
Jubileusz książąt Kościoła
Porywczy, impulsywny, gwałtowny, człowiek czynu, analizujący sprawy raczej sercem niż rozumem. Deklarujący przywiązanie i miłość do Chrystusa, ale nie wolny od zwątpień aż po trzykrotne zaparcie się Jezusa. Prosty rybak z Galilei, któremu Pan nadał imię Piotr, czyli skała, stał się łowcą ludzi. I Żyd z Tarsu, spadkobierca dwóch kultur: judaizmu i hellenizmu, owładnięty żądzą zabijania. Choć nie należał do Dwunastu, zdołał pozyskać dla Chrystusa największą liczbę narodów i założył najwięcej gmin chrześcijańskich – św. Paweł – Apostoł Narodów. Książęta Kościoła. Przyjmując przekazaną przez nich wiarę, „włączamy się w plan zbawienia, który Pan Jezus polecił im realizować i osadzić głęboko w ludzkości” – mówił podczas audiencji generalnej w 1967 r. Paweł VI. Rocznicowe obchody śmierci apostołów miały być okazją do umocnienia wiary oraz zachętą do szukania nowych i twórczych form dawania jej świadectwa. Właśnie dlatego rocznicę ich męczeńskiej śmierci Paweł VI nazwał Rokiem Wiary.
Z perspektywy czasu decyzja papieża może dziwić. Czy proklamacja takiego roku była potrzebna, skoro zaledwie dwa lata wcześniej zakończyło się największe zgromadzenie episkopatu całego świata w XX w. i Kościół żył jeszcze soborowym duchem? Papież Montini postrzegał ten rok jako „konsekwencję i wymóg posoborowy”, a jednocześnie dobrze zdawał sobie sprawę z poważnych trudności swoich czasów, zwłaszcza w odniesieniu do wyznawania prawdziwej wiary i jej poprawnej interpretacji. Jego pragnieniem było ożywienie, oczyszczenie, umocnienie, a przede wszystkim wyznawanie wiary w epoce pluralizmu światopoglądowego. Przypomniał o tym w motu propio Porta fidei Benedykt VI, ogłaszając Rok Wiary 2012/2013. „Wielkie wstrząsy, które miały miejsce podczas owego Roku, ukazały jeszcze wyraźniej potrzebę tego rodzaju obchodów” – podkreślił papież Ratzinger. Paweł VI nie mógł jednak przewidzieć, wobec jakich wyzwań będzie musiał stanąć…
Anno Domini 1967
Wróćmy jednak do początków obchodów tego roku. W alokucji na Rok Wiary Paweł VI zwrócił uwagę na wyłączność i wolność decyzji każdego, kto wyznaje wiarę, a także na konieczność przemyślenia, przedyskutowania i przemodlenia treści wiary. Każdy sam musi dać „prostą, pokorną odpowiedź: wierzę!”. Przestrzegał przed bezmyślnością i wiarą „mimo wszystko”, która jest martwa. Jeśli deklaracja wiary nie będzie integralna z postawą człowieka, nie będzie misyjna. Papież wskazywał na konieczność poszukiwania nowych, twórczych form wyrazu wiary, by mogła być ona głoszona i przekazywana innym ludziom. Z niepokojem podkreślał, że zanikł zmysł religijny, będący naturalną podstawą wiary i zachęcał do odnowienia osobowej więzi z Chrystusem.
Wskazywał na potrzebę wyznawania wiary z apostolską odwagą i misyjnym zapałem. Ale przenikliwość i dalekowzroczność tego papieża trzeba zauważyć w jego przekonaniu o tym, że treści, które od wieków stanowią dziedzictwo wszystkich wierzących, wymagają ciągłego potwierdzania, zrozumienia i pogłębiania w nowy sposób, aby dawać konsekwentne świadectwo w innych warunkach historycznych. Aby to jednak uczynić, konieczne jest zrozumienie tego, czym jest wiara. Wierzyć to znaczy „przyjąć całą myślą i wolą Jego słowo, Jego osobę, Jego posłannictwo”. Papież soboru podkreślał więc, że przeżywanie i realizowanie wiary skupia się wokół Chrystusa i w Kościele, który jest „wiecznym sakramentem Chrystusowej nieśmiertelności”, stróżem i depozytariuszem wiary i tylko on ma prawo do jej interpretacji.
Publicznie wyznane credo
Nie mniej uroczyste było zakończenie jubileuszu męczeństwa świętych apostołów. „Wierzymy w jednego Boga, Ojca, Syna i Ducha Świętego, Stwórcę rzeczy widzialnych – do jakich należy świat, w którym żyjemy – oraz niewidzialnych – jakimi są czyste duchy, które nazywamy też aniołami – Stwórcę również duszy duchowej i nieśmiertelnej każdego człowieka. Wierzymy, że ten jedyny Bóg jest absolutnie jeden tak w swej najświętszej istocie, jak i we wszystkich swych doskonałościach; w swojej wszechmocy, w swej nieskończonej mądrości, w swojej opatrzności, w swej woli i miłości. Jest On «Tym, Który Jest», jak to sam objawił Mojżeszowi; jest Miłością, jak pouczył nas Jan Apostoł” – mówił z mocą na placu św. Piotra 30 czerwca 1968 r. Paweł VI. Zaledwie po trzech latach od zakończenia soboru papież przypominał zasadnicze prawdy wiary, które w tamtym czasie były poddawane kontestacji.
Publiczne wyznanie credo było papieską odpowiedzią na kontrowersyjny katechizm holenderski z 1966 r., w którym znalazły się takie błędy, jak: „brak stwierdzenia, że dusze ludzkie zostały bezpośrednio stworzone przez Boga; nieobecność aniołów; twierdzenie, że grzech pierworodny jest przekazywany nie dziedzicznie, lecz epidemicznie, tzn. jest nabyty przez życie w ludzkiej społeczności; brak potwierdzenia Niepokalanego Poczęcia Maryi; brak stwierdzenia, że Chrystus umarł za grzechy ludzi; brak potwierdzenia rzeczywistej obecności Chrystusa w Eucharystii; podważenie doktrynalnej nieomylności Kościoła”.
Jak widać, już krótko po soborze powstała konieczność właściwej interpretacji dokumentów soborowych, a Kościół mimo spodziewanej odnowy przeżywał kryzys. Paweł VI miał tego świadomość, dlatego podczas audiencji generalnej w 1969 r. pytał: „Dlaczego Kościół po soborze pod pewnymi względami nie znajduje się w lepszej sytuacji niż przedtem? Dlaczego (…) takie zaufanie w rozważania socjologiczne, a nie w teologiczne i duchowe? Wielu mówi: kryzys wzrostu. Oby tak było. Ale czy nie jest to także kryzys wiary?”.
Ponad 40 lat później, w III tysiącleciu chrześcijaństwa, Benedykt XVI inauguruje Rok Wiary w 50. rocznicę otwarcia ostatniego soboru, bo jak napisał w motu propio Porta fidei, współczesny świat potrzebuje wiarygodnego świadectwa ludzi, którzy zdolni są otworzyć serca i umysły innych na pragnienie Boga. Troska papieża o nieskażony depozyt wiary pozostaje nieodmiennie taka sama.