Powyższa anegdota bywa powtarzana, gdy poruszany jest temat dotyczący żeńskich wspólnot zakonnych. Dzisiaj nie ma już racji bytu powszechny niegdyś stereotyp: zakonnica to albo katechetka, albo zakrystianka, albo kancelistka, albo organistka. Nie ma bowiem dziedziny życia, która stanowiłaby barierę dla współczesnych zgromadzeń żeńskich. A wielość charyzmatów może zaskoczyć niejednego ignoranta, dokonującego prostego podziału na wspólnoty kontemplacyjne i czynne.
Serce Kościoła
Na pierwszy rzut oka żyją obok świata. Klasztorna krata, habit, modlitwa, ubóstwo, czystość, posłuszeństwo – to słowa, które u wielu współczesnych, nastawionych na czerpanie przyjemności z codziennej egzystencji, wywołują uśmiech politowania na twarzy albo nawet grymas niezadowolenia. A przecież osoby konsekrowane stanowią trzon Kościoła. „Życie konsekrowane znajduje się w samym sercu Kościoła jako element o decydującym znaczeniu dla jego misji, ponieważ wyraża najgłębszą istotę powołania chrześcijańskiego oraz dążenie całego Kościoła-Oblubienicy do zjednoczenia z jedynym Oblubieńcem” – pisał Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej Vita consecrata.
Nie trzeba nikogo przekonywać, że każde zgromadzenie powstawało w odpowiedzi na potrzeby czasu i danej sytuacji społecznej.
Do XIII w. żeńskie zgromadzenia zakonne powstawały, opierając się na regułach zakonów męskich. W ten sposób zostały powołane do istnienia np. benedyktynki, klaryski, dominikanki. W średniowieczu kobiety ulegały wprost fascynacji życiem zakonnym. Za klasztorne mury wstępowały dziewczyny z zamożnych stanów, ale też wiele rodzin umieszczało tam swoje córki, by uniknąć płacenia posagu.
Dopiero jednak wiek XIX i początek XX przyniosły prawdziwy rozkwit zgromadzeń zakonnych w Polsce. Wówczas to Kościół coraz silniej zaczął podejmować próby zaradzenia aktualnym problemom religijnym i społecznym i rozwijał działalność misyjną. Nastąpiła też ekspansja nowo powstałych rodzimych formacji zakonnych, tak na emigracji, jak i w kraju. Niewątpliwie pionierem w tym względzie był o. Honorat Koźmiński, założyciel ponad 20 zgromadzeń w zaborze rosyjskim. Warto zauważyć, że wiele z nich było bezhabitowych, co było śmiałą inicjatywą, wyprzedzającą powstanie instytutów świeckich. Wystarczy wspomnieć też matkę Urszulę Ledóchowską, Celinę i Jadwigę Borzęckie, Franciszkę Siedliską, ks. Ignacego Kłopotowskiego.
Nie do przecenienia była rola sióstr zakonnych, którą odegrały w okresie II wojny światowej. Choć podzieliły los całego narodu polskiego, znosząc prześladowania, wysiedlenia, obozy, to dzieła prowadzone wówczas przez siostry stanowiły prężnie działający system opieki społecznej, m.in.: dożywianie dzieci, prowadzenie kuchni, pomoc prześladowanym, uciekinierom, Żydom, prowadzenie tajnego nauczania.
Przed wojną zgromadzenia żeńskie prowadziły wiele dzieł, m.in. domy dziecka, przedszkola, ochronki, szpitale. Można powiedzieć, że charyzmaty zakonne były też jasno podzielone. Po 1945 r. wszystkie placówki zostały siostrom zabrane. – W latach 50. XX w. odebrano nam dom dziecka, który od samego początku istnienia klasztoru prowadziłyśmy w Poznaniu. Zresztą serafitki od początku powstania zgromadzenia zajmowały się właśnie ubogimi i starszymi, a także sierotami – zauważa s. Cecylia Belchnerowska ze Zgromadzenia Córek Matki Bożej Bolesnej. Groziła im nawet kasacja klasztoru. Siostry jednak gorliwie modliły się do św. Józefa o pomoc i zostały wysłuchane. Od 1962 r. prowadzą Dom Pomocy Społecznej św. Rocha dla dziewczynek z niepełnosprawnością fizyczną i psychiczną. – My uratowałyśmy dzieci, a one nas – dodaje s. Cecylia, która od 2007 r. jest dyrektorką domu. Klasztor serafitek przy ul. św. Rocha 13 jest zresztą najbardziej rozpoznawalnym żeńskim domem zakonnym w całym Poznaniu. Tutaj też w czasie wojny pracowała błogosławiona s. Sancja Szymkowiak.
Dom zapewnia dzieciom wszechstronny rozwój za pomocą różnych specjalistycznych terapii. – Obecnie przebywa w nim 58 dziewczynek i dwóch chłopców – mówi s. Cecylia. Siostry na terenie klasztoru ze środków własnych prowadzą budowę ośrodka rehabilitacyjno-sportowego, który ma być przeznaczony głównie na rehabilitację podopiecznych domu, ale i dzieci z Poznania i okolic, oraz na salę gimnastyczną. – Chcemy, by służył on rehabilitacji dzieci z porażeniem mózgowym, a sala gimnastyczna była bazą do ćwiczeń dla dzieci przygotowujących się do udziału w olimpiadach specjalnych – zaznacza siostra dyrektorka.
Opieka nad dziećmi, a także posługa w szpitalach, domach opieki i przy parafiach jako katechetki i zakrystianki to charyzmat sióstr służebniczek Niepokalanego Poczęcia NMP. – Zamiarem ojca założyciela bł. Edmunda Bojanowskiego było, byśmy otoczyły opieką dzieci pochodzące przede wszystkim z biednych terenów wiejskich – podkreśla s. Manuela Żychlińska. Dzisiaj w wielu miejscach zakonnice prowadzą ochronki i przedszkola, zgodnie z programem wychowawczym pozostawionym przez bł. Edmunda. Służąc chorym, np. w Pleszewie w swoim domu prowadzą Zakład Pielęgnacyjno-
-Opiekuńczy. Siostry pracują też we Włoszech, w Szwecji, Kazachstanie, na Białorusi i w Brazylii.
Od zakrystii do działalności misyjnej
Dziś osoby konsekrowane posługują w domach opieki społecznej, w szpitalach, domach dziecka, szkołach katolickich, hospicjach, noclegowniach, jadłodajniach... Prowadzą bursy, apteki, domy rekolekcyjne i formacyjne, domy samotnej matki, ośrodki pomocy rodzinie. Charyzmatem niektórych zgromadzeń jest apostolstwo słowem drukowanym, inne pracują wśród biednej zaniedbanej młodzieży. Wiele zajmuje się działalnością misyjną.
– Posługujemy wśród Polonii na całym świecie: w Europie, Stanach Zjednoczonych, Brazylii, a nawet w Australii, zakładając przy parafiach polskie ośrodki. Wspieramy emigrantów, prowadząc duszpasterstwo, podtrzymujemy wśród nich polską kulturę i tradycję – opowiada s. Ines Krawczyk ze Zgromadzenia Misjonarek Chrystusa Króla dla Polonii Zagranicznej. Siostry posługują w kościołach, prowadzą przedszkola, domy opieki, domy samotnej matki, a także polskie szkoły sobotnie, w których uczą języka polskiego, historii, geografii i religii. Kiedyś pomagały emigrantom w zaaklimatyzowaniu się w zupełnie nowej dla nich sytuacji. – Tłumaczyłyśmy pisma, kierowałyśmy do urzędów, dzisiaj Polacy znają języki obce przynajmniej w stopniu komunikatywnym i nie oczekują już od nas tego rodzaju pomocy – zauważa s. Ines. Rodzą się natomiast inne problemy. Jednym z najnowszych projektów, w którym uczestniczą misjonarki, jest program „Rachel” skierowany do kobiet, które dokonały aborcji i borykają się z syndromem poaborcyjnym. Siostry starają się też wspierać rodziny, które emigranci pozostawili w Polsce. – Zakładamy kręgi modlitwy analogicznie do znanych powszechnie róż różańcowych – mówi s. Ines. Rodziny łączą się we wspólnej modlitwie, spotykają na dniach skupienia czy rekolekcjach. – W ten sposób nie tylko wspierają się duchowo, ale nawiązują przyjaźnie i świadczą sobie wzajemną pomoc, tworząc emigracyjną wspólnotę – dodaje.
Za klasztorną kratą
Cicha, niekiedy niezauważalna posługa osób konsekrowanych – modlitwa, znajduje swoje potwierdzenie w zakonach kontemplacyjnych.
Życia zakonnego nie można bowiem mierzyć miarą aktywności zakonnic w codziennym życiu. Rola, jaką odgrywają dla całego świata zakony klauzurowe, jest wprost nie do przecenienia. Modlitwa i Eucharystia wyznaczają rytm ich życia. Karmelitanki, kamedułki, klaryski, wizytki, choć nie opuszczają klasztornych murów, są doskonale zorientowane w bieżącej sytuacji społecznej, nie wspominając już o gospodarczej czy politycznej. Te, które dają świadectwo życia poświęconego Bogu, które przedstawiają Mu potrzeby tego świata, najlepiej znają ludzkie pragnienia, lęki i niepokoje. Kto nie wierzy, niech sięgnie do internetu. Skrzynki modlitewne czekają.