Jako rodzice chcielibyśmy, by nasze dzieci miały wysokie poczucie własnej wartości. Ale w życiu codziennym wysoka samoocena niekoniecznie idzie w parze z lepszymi osiągnięciami. Dlaczego?
Bernadetka chodzi do prywatnej szkoły, gdzie wprowadzono trzy rodzaje ocen. D jak „doskonale”, W, jak „wybitnie doskonale” oraz P jak „perfekcyjnie doskonale”. A zatem każde dziecko w szkole doskonale sobie radzi. Opisana sytuacja pochodzi z humorystycznego opowiadania Marii Semple Where’d You Go, natomiast wraz z kolejnymi reformami edukacji w polskich szkołach ta parodia coraz bardziej przypomina rzeczywistość.
Pułapka tanich komplementów
Jako rodzice chcielibyśmy, by nasze dzieci miały wysokie poczucie własnej wartości, by wierzyły w swoje siły. Mamy nadzieję, że z wysoką samooceną będą podejmowały wyzwania, osiągały zamierzone cele, generalnie, że wiele osiągną w życiu. Jednak, jak się okazuje, wysoka samoocena niekoniecznie idzie w parze z lepszymi osiągnięciami. Co więcej pochwały mogą wręcz hamować rozwój i powstrzymywać dzieci przed podejmowaniem wyzwań.
Nie namawiam oczywiście do powstrzymania się od pochwał czy okazywania miłości. Jednak czy nie jest łatwo popaść w rutynę tanich komplementów? Trzylatek posprzątał kredki po zabawie: „Och, jak wspaniale, jaki grzeczny jesteś!”. Ośmiolatka, marudząc straszliwie, wmusiła w siebie jarzynkę, mama rozpływa się w zachwytach. Gdy przesadnie chwalimy dziecko za zrobienie rzeczy, które i tak należą do jego obowiązków, sprawiamy, że komplement staje się czymś tanim, mało wartościowym. Mamy prawo oczekiwać od trzylatka posprzątania po sobie. Ośmiolatka powinna być w stanie zjeść nielubiane warzywa bez marudzenia. Warto dać znać dziecku, że zauważamy wywiązanie się z obowiązku: „Widzę, że posprzątałeś, bardzo się cieszę”, ale rozpływanie się z zachwytu nad tym faktem sprawi, że będzie oczekiwać takiej samej dozy entuzjazmu za każdy drobiazg.
Pełne teksty artykułów "Przewodnika Katolickiego" w Internecie ukazują się po 10 dniach od daty wydania drukiem.