Logo Przewdonik Katolicki

Futbol i komunizm

Marek Magierowski
Fot.

Czy w trakcie mistrzostw Europy będziemy musieli znosić widok sierpa i młota?

Czy w trakcie mistrzostw Europy będziemy musieli znosić widok sierpa i młota?

 

Od kiedy stało się jasne, że podczas Euro zagramy w jednej grupie z Rosją, wszyscy oczekiwali sporych emocji – nie tylko sportowych.

Zaczęło się od “afery hotelowej”. Rosjanie wybrali sobie na kwaterę luksusowy hotel Bristol w centrum Warszawy, sąsiadujący z Pałacem Prezydenckim. Minister sportu Joanna Mucha obawiała się, że podczas marszu upamiętniającego ofiary katastrofy w Smoleńsku, odbywającego się 10. każdego miesiąca, może dojść do aktów agresji wymierzonych przeciwko rosyjskiej ekipie. Zaproponowała, żeby Rosjanie gdzieś się przenieśli. Sam premier Tusk musiał strofować swoją podwładną, która się najwyraźniej zagalopowała. Ale niesmak pozostał: holenderski trener reprezentacji Rosji Dick Advocatt był wyraźnie poirytowany, gdy dowiedział się o całej sprawie. W dodatku kilku polityków Platformy wystąpiło z sugestią, by Jarosław Kaczyński odwołał rocznicowe uroczystości. Lider PiS przytomnie zauważył, że tłum na Krakowskim Przedmieściu zawsze zachowuje się wyjątkowo spokojnie i jakiekolwiek obawy nie mają uzasadnienia.

Była to jednak tylko uwertura do kolejnych spięć związanych z udziałem Rosjan w futbolowej imprezie. Kibice “Sbornej” chcieli zorganizować w dniu meczu z Polską “patriotyczny” przemarsz ulicami Warszawy, celebrując Dzień Jedności Narodowej oraz przypominając o rocznicy odbicia Kremla z polskich rąk. O dziwo, władze Warszawy szybko uznały, że ze strony rosyjskich kibiców nic nikomu nie grozi (w przeciwieństwie do uczestników smoleńskiej miesięcznicy) i nie wykluczyły, że wydadzą zgodę na manifestację.

Byłby to jedyny podczas tych mistrzostw przypadek, gdy jakaś nacja triumfalnie i ostentacyjnie obchodzi swoje święto narodowe. To tak, jakby polscy kibice zażądali od władz Moskwy, by zezwoliły na uliczną manifestację, np. w rocznicę Bitwy Warszawskiej albo z okazji meczu koszykówki między Polską a Litwą w Wilnie założyli t-shirty z wizerunkiem gen. Żeligowskiego. Rosyjskie żądania wyglądały na zaplanowaną prowokację, a marsz – jeżeli się odbędzie – może się okazać poważnym zmartwieniem dla policji. Na każdym turnieju zdarzają się bijatyki, ale tutaj grozi nam regularna bitwa między grupą kilku tysięcy Rosjan, a polskimi ultrasami, którzy bez wątpienia skorzystają z okazji, żeby “dać Moskalowi do wiwatu”.

 

Symbol niemile widziany

Rosyjscy fani futbolu nie należą wprawdzie do najbardziej agresywnych, lecz z powodu politycznego kontekstu sprawa nie jest błaha. Portal Kresy.pl pisał kilka dni temu o pewnej piosence, która zyskała popularność wśród kibiców zza Buga. Ostatnia zwrotka brzmi tak: “Naszymi zwycięstwami rozszerzymy geografię | A wam tam po drodze poprawimy demografię | Braterskim narodom podniesiemy ekonomikę | W prezencie zostawimy zwycięską symbolikę | Rosyjscy chłopcy, młodzieńcy i synki | Nas tam wyczekują Polki, Ukrainki!”. Nawet jeśli piosenka miała mieć z założenia żartobliwy charakter, to trzeba przyznać, iż jest to dowcip dość grubiański.

Podczas turnieju największy problem może dotyczyć właśnie owej symboliki: strojów kibiców czy flag, które będą powiewać na trybunach i ulicach. Na tydzień przed rozpoczęciem mistrzostw Witalij Mutko, minister sportu Federacji Rosyjskiej, mówił: “Najpierw im się nie podobało, w jakim hotelu zamieszkamy, choć wybraliśmy ten hotel z katalogu rekomendowanego przez UEFA dla reprezentacji narodowych. Teraz otrzymujemy ostrzeżenia, że na terytorium Polski obowiązuje ustawa o zakazie radzieckiej symboliki. Nie wiem jeszcze, czy taka ustawa rzeczywiście jest, czy nie”.

Mutko odnosił się do słów Jarosława Książka, zastępcy polskiego ambasadora w Moskwie, który ostrzegał rosyjskich kibiców, iż nie powinni paradować po Warszawie z komunistycznymi sztandarami czy sierpem i młotem. Zdaniem Mutki, “upolitycznione zakazy mogą doprowadzić do nieprzewidywalnych następstw”. “Wiemy, jak funkcjonują zakazy i że zakazany owoc jest słodki. Strona polska sztucznie podgrzewa sytuację i prowokuje naszych kibiców do kroków protestacyjnych”, jak stwierdził Mutko.

Rosyjskiego ministra zaczął uspokajać Marcin Bosacki, rzecznik polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, który przypomniał, że samo używanie symboli komunistycznych “nie jest przedmiotem sankcji karnych” dopóty, dopóki nikt “nie gloryfikuje totalitaryzmu”.

Teoretycznie można zatem sobie wyobrazić sytuację, iż do Polski lub na Ukrainę przyjeżdża grupa neonazistowskich kibiców reprezentacji Niemiec, która włoży stroje ozdobione swastyką, ale powstrzyma się przed głoszeniem antysemickich haseł, a polska ambasada w Berlinie przypomni im jedynie, iż takie symbole “nie są w Polsce mile widziane”.

 

Bohaterstwo pradziadków

MSZ jest oczywiście w bardzo niezręcznej sytuacji: z jednej strony polski rząd zdaje sobie sprawę, że podsycanie politycznego konfliktu z Kremlem przed Euro nie jest nam na rękę; z drugiej zaś zaakceptowanie sierpa i młota w przestrzeni publicznej tylko po to, by spełnić zachciankę rosyjskiego ministra sportu, także nie wchodzi w grę. Zdaniem Mutki kibice mogą więc celowo zakładać koszulki z takim znakiem, aby “przetestować” zachowanie polskiej policji. Z kolei jeden z liderów federacji kibiców z Rosji stwierdził, iż “nie rozumie obiekcji polskich władz”.

Młodym Rosjanom, którzy w trakcie Euro pokażą się w tego typu ubiorach, należy raczej współczuć, niż ich ganić. Wielu z nich nie pamięta ZSRR, nie wspominając już o najmroczniejszych czasach represji stalinowskich. Wielu nie wie, na czym polegał ten system, nie słyszeli o masowych mogiłach w lasach Rosji, Ukrainy czy Białorusi, nie ma pojęcia o tym, czym był gułag. Czerwony sztandar z sierpem i młotem kojarzy im się jedynie z Wielką Wojną Ojczyźnianą, bohaterstwem ich pradziadków, którzy najpierw wyzwalali Związek Sowiecki i “bratnie” narody spod faszystowskiej okupacji, a potem zdobywali Berlin. Nic dziwnego, że w ich oczach taka symbolika jest w świecie sportu jak najbardziej  stosowna. Ale to właśnie rosyjska federacja piłkarska czy ministerstwo sportu powinny im uświadomić, że gdzie jak gdzie, ale używanie takiej symboliki w Warszawie jest dla nas, Polaków, już nie tylko policzkiem i wyrazem braku ogłady, ale wręcz podłością. Trudno jednak oczekiwać od obecnych władz na Kremlu, by dbały o takie drobiazgi. Dla prezydenta Putina sierp i młot symbolizują potęgę i chwałę Rosji, a nie zbrodnie przeciwko ludzkości. Dwudziestoparoletni kibice z Moskwy czy Petersburga także pozostają przy tej piewszej definicji, bo z drugą stroną medalu zapoznali się jedynie pobieżnie, jeśli w ogóle. Za czasów prezydentury Borysa Jelcyna, dużo bardziej taktownego na polu polityki historycznej, Rosjanie prawdopodobnie wykazaliby w tej mierze więcej zrozumienia.

 

Wychowywani w fałszu

Możemy zatem być świadkami paradoksalnej sytuacji: na stadionach będzie można wywiesić płachtę z wizerunkiem, dajmy na to, Lenina, ale już nie Chrystusa, bo jak wiadomo, UEFA jest wyjątkowo uczulona na eksponowanie symboli religijnych. Będzie można machać sierpem i młotem, ale jakikolwiek transparent krytyczny wobec Putina (wyobraźmy sobie np. portret Anny Politkowskiej), zostanie zapewne natychmiast zdjęty przez służby porządkowe. O jakichkolwiek hasłach nawiązujących do katastrofy smoleńskiej należy w ogóle zapomnieć.

Starania o to, by traktować symbole ZSRR tak jak symbole nazistowskich Niemiec, jak na razie nie przynoszą rezultatu. Niestety, problem tkwi w samej Rosji, która nie przerobiła lekcji historii i wciąż wychowuje swoich obywateli w fałszu. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki