Im bliżej domu Hani i Artura Kaczmarków, tym bardziej sielskie krajobrazy. Mieszkają bowiem w maleńkiej Wysoczce, leżącej pod Bukiem, około 30 km na zachód od Poznania. Zapewne więc będziemy rozmawiać o tym, jak żyje się z dala od miejskiego zgiełku. Wiem, że mają trzy córki: 24-letnią Agatę, 23-letnią Karolinę i 18-letnią Małgosię. Planuję więc, że zapytam, jak to jest być rodzicami dorosłych dzieci. Ale są też zaangażowani we Wspólnotę Przymierze Miłosierdzia, działającą od dwóch lat w bukowskiej parafii. Powstała z inicjatywy jej wikariusza, ks. Piotra Pieprza i pochodzącego z tych stron, a obecnie mieszkającego w Szczecinie, Marka Tomikowskiego. O Przymierzu mówią z takim zapałem, że nie sposób przejść obok tego obojętnie. Kiedy więc witając się z rodziną w ich pięknym, nowym domu, stojącym tuż przy lesie, spoglądam na koszulkę, którą ma na sobie Agata, a po chwili słyszę, że Marek jest synem ich przyjaciółki, zaczynam się domyślać, jaki temat zdominuje naszą rozmowę. − Nie sądziłem kiedyś, że wśród najbliższych nam osób będzie kapłan − wyznaje w pewnej chwili Artur. − Teraz ks. Piotr jest dla nas jak brat. To on pokazał nam, jak powinien żyć chrześcijanin. Wiem też, że mogę do niego zadzwonić o każdej porze dnia i nocy − dodaje. Spoglądając na stojący w salonie wizerunek Jezusa jestem już pewna, co w tym domu jest najważniejsze. Boże Miłosierdzie.
Zazdroszczą nam rodziców
Oboje, Hania i Artur, pochodzą z tych stron. Wysoczkę darzą sentymentem, dlatego to tu zdecydowali się kupić działkę i wybudować na niej dom. Stawiali go przez dziwięć lat. To, można powiedzieć, rodzinne dzieło. Budowali go bowiem własnymi siłami z pomocą rodzeństwa, oszczędzając każdy grosz. Do domu wprowadzili się trzy lata temu, a wcześniej mieszkali z mamą i babcią Artura w małym mieszkaniu w Buku. − Wszyscy się dziwią, jak mieściło się w nim siedem osób, ale to też był piękny czas – zauważa Agata. − Chcąc nie chcąc, spędzaliśmy go razem. Niesamowite było też to, że mimo ciasnoty, przychodziło do nas dużo naszych koleżanek. Marzyłyśmy jednak z siostrami o swoich własnych pokojach i w końcu się doczekałyśmy. Ale to nie budynek daje szczęście, tylko rodzina – podkreśla Agata, dodając, że rodzice nauczyli je cieszyć się tym, co się ma. Z mamy i taty dziewczyny są zresztą bardzo dumne. − Znajomi nam ich zazdroszczą. Nawet w pracy słyszę: ty to masz fajnych rodziców – mówi Karolina, która studiuje zaocznie zarządzanie marketingiem, a na co dzień pracuje w administracji dużej bukowskiej firmy. Urządzając dom, w czym spory udział miała posiadająca zmysł artystyczny Małgosia, rodzina zadbała o to, aby była w nim piękna kuchnia. Nic dziwnego, Hania świetnie gotuje. Jest zresztą szefową kuchni w przedszkolu. Artur natomiast zawodowo zajmuje się chłodnictwem.
Wielkim przeżyciem był dla rodziny moment pobłogosławienia domu. Dokonali go ks. Enrique Porcu i ks. Antonello Cadeddu z Brazylii, założyciele Wspólnoty Przymierze Miłosierdzia, podczas jednego ze swoich pobytów w Polsce. − Powiedzieli wówczas, że czują, iż będzie on otwarty na innych ludzi. I tak jest w praktyce – przyznaje Karolina.
Coś we mnie pękło
Kiedy pytam, jak odkryli Wspólnotę Przymierze Miłosierdzia, Hania i Artur wspominają, że to dzięki Markowi Tomikowskiemu, którego przemiana życia bardzo ich zadziwiała. – Coraz częściej ten niespełna 30-letni mężczyzna opowiadał nam o Przymierzu, do którego trafił w Szczecinie, o ojcach Enrique i Antonello, o świeckich misjonarzach z Portugalii, gdzie Wspólnota otworzyła pierwszy dom w Europie – wyjaśnia Artur. W tym czasie na Msze św. z modlitwą o uzdrowienie duszy i ciała odprawiane w bukowskim kościele trafiły dwie siostry Hani. Po tym, jak podzieliły się swoimi przeżyciami, również Hania i Artur zaczęli na nie uczęszczać. − Po kilku Mszach coś we mnie pękło. One sprawiły, że moje życie zaczęło się zmieniać – wyznaje Artur. Dla Hani te Eucharystie były ukojeniem w przeżywaniu żałoby po śmierci mamy. Teraz nie wyobrażają sobie piątkowego wieczoru bez spotkania Wspólnoty, podczas którego dwa razy w miesiącu sprawowane są właśnie Msze św. z modlitwą o uzdrowienie. Uczestniczy w nich kilkaset osób z różnych, nawet bardzo oddalonych od Buku miejscowości.
Przyznajemy się do Jezusa
Kaczmarków Przymierze ujmuje szczególnie tym, że wychodzi ono do najbardziej potrzebujących. Nie tylko materialnego, ale także duchowego wsparcia. To tutaj doświadczają również siły modlitwy. − Jezus otworzył nam oczy na drugiego człowieka. Gdyby jakiś czas temu ktoś powiedział mi, że będę się modlił za obcych ludzi, to bym się po prostu postukał po głowie – mówi Artur, tłumacząc, że dzięki SMS-owemu systemowi przesyłania próśb o modlitwę, Wspólnota obejmuje nią nawet kilka różnych intencji dziennie.
− Ludzie pytają: coś ty się taka święta zrobiła? A ja zawsze byłam wierząca. Teraz po prostu na nowo odkryłam swoją wiarę – stwierdza Hania. − Nauczyliśmy się przyznawać do Jezusa – dodaje jej mąż. Zaangażowanie w życie Kościoła starają się zaszczepiać także dzieciom. Karolina jest zelatorką IX Róży Różańca Rodziców, modlącej się za własne dzieci i, tak jak w jej przypadku, za chrześniaków. Wszystkie córki uczestniczą też w piątkowych spotkaniach Wspólnoty. Najmocniej jest w nią zaangażowana Agata, odpowiedzialna za grupę młodych. Jak przyznają rodzice, nie była łatwym dzieckiem. − Ona jest przykładem na to, jak można się zmienić – zauważa Hania.
Wzloty i upadki
Wszystko zaczęło się, gdy ojcowie Enrique i Antonello dwa lata temu przyjechali do Buku. − Coś w moim sercu zaczęło się wówczas dziać. Zrozumiałam, że to Bóg do niego puka. Ale pojawiły się też trudności, straciłam przyjaciół. Bardzo to przeżywałam i wtedy Marek zaprosił mnie do Szczecina na warsztaty dla młodych Talitha Kum (Dziewczynko, mówię ci, wstań!) – opowiada Agata, tłumacząc, że podczas nich poczuła Bożą miłość. Okres nawrócenia, jak przyznaje, nie był jednak łatwy. − Przeżywałam wzloty i upadki. Potrzebowałam sporo czasu, aby zacząć systematycznie się modlić, czytać Pismo Święte i traktować Mszę św. jak największy cud, jaki Bóg dał człowiekowi. Wiem, że gdy było mi trudno, to Jezus chwytał mnie za rękę i ciągnął do góry. Maryja natomiast podsuwała różaniec i mówiła: To jest twoja broń – wyznaje. W czasie nawrócenia zrozumiała też, jak ważną rolę w jej życiu pełni rodzina. – Nie wstydzę się powiedzieć rodzicom i siostrom, że ich kocham. Wolę z nimi spędzać czas, zamiast chodzić ze znajomymi na imprezy – stwierdza.
Również w Buku już kilka razy odbyły się warsztaty Talitha Kum. Ich owocem jest liczny udział młodych osób w czwartkowych spotkaniach Wspólnoty, przeznaczonych specjalnie dla nich. – To tutaj doświadczamy żywego Chrystusa, dzięki czemu otwieramy się na tych, których spotykamy na swojej drodze – zauważa Agata, dodając, że młodzież stara się też świadczyć o Bogu we własnych środowiskach. − Piękne jest to, że niektórzy z nich ewangelizują również swoich rodziców, pogubionych gdzieś w życiu − mówi.
Agata pracuje obecnie w salonie z galanterią skórzaną, ale, jak przyznaje, często zaraz po zakończeniu kolejnych rekolekcji, doświadczała trudności w sferze zawodowej. Teraz stara się rozeznać, co Bóg dla niej przygotował. Nie kryje, że ma w sercu wielkie pragnienie, aby zostać świecką misjonarką.
Doświadczyliśmy cudu
Rok temu rodzina Kaczmarków przeżyła głębokie doświadczenie. Chrześniak Artura, 22-letni Paweł, spadł z konia tak nieszczęśliwie, że złamał kręgosłup w trzech miejscach. − Pamiętam, jak zadzwoniła do mnie jego mama, siostra Hani i mówiąc o wypadku dodała, żebym się pomodlił. Porozsyłałem SMS-y gdzie się dało, a jak się później okazało, trafiły one dalej i o zdrowie dla Pawła modlili się ludzie nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie – opowiada Artur. Kiedy lekarze stwierdzili, że u Pawła mogą wystąpić poważne komplikacje, modlitwa w jego intencji nasilała się każdego dnia, a on czuł się coraz lepiej. Dwa tygodnie po wypadku w Polsce przebywał ojciec Antonello, który w domu Kaczmarków pomodlił się nad Pawłem. − Nasza rodzina doświadczyła namacalnego cudu. Paweł bowiem teraz nie tylko chodzi, ale także gra w piłkę, jeździ konno i... zaangażował się we Wspólnotę – stwierdza Agata. Zresztą na spotkania Przymierza przychodzi całe rodzeństwo Hanny: jej siostry i brat z rodzinami.
Na pożegnanie
Pod koniec naszego spotkania, do domu Hani i Artura przyjeżdża ks. Piotr, duchowy opiekun bukowskiego Przymierza. Dobrze, że nie słyszał, jak ciepło o nim mówią Kaczmarkowie, bo jako niezwykle skromny człowiek zapewne nie chciałby, abym o tym pisała. Rozmawiamy o Archidiecezjalnym Forum Ewangelizacyjnym, które lada moment odbędzie się w Poznaniu, a podczas którego m.in. Wspólnota z Buku zaproponuje innym parafiom swoje formy dzielenia się Dobrą Nowiną. Na pożegnanie gospodarze proponują wspólną modlitwę. Kiedy stoimy wszyscy na środku salonu, trzymając się za ręce, czuję, jak autentyczne jest wszystko, o czym mówili.