Logo Przewdonik Katolicki

Pingwin też człowiek

Justyna Sowa
Fot.

Na mój widok zaczęła głośno krzyczeć z drugiego końca jezdni. Bardzo przeklinała. Kiedy mijałam ją na pasach zamachnęła się, by uderzyć mnie w twarz. Nie rozumiałam jej zachowania. W ostatniej chwili uniknęłam ciosu - mówi siostra zakonna

Szyderczy śmiech, przekleństwa i publiczne upokorzenia. Z tym na co dzień spotykają się siostry zakonne. Mało tego, ostatnimi czasy takie zachowania przybierają na sile. Szczególnie w miastach.

 

Siostry dość niechętnie rozmawiają o takich wydarzeniach. Trudno się dziwić. Niejednokrotnie w trakcie opowieści płyną łzy.

 

Ociekałam śliną

To było w centrum Krakowa. Stałam na przystanku. Z tyłu podjechał autobus, słyszałam śmiechy, wyzwiska, ktoś krzyknął: „Który celniej?!” Nie reagowałam, co miałam zrobić? Zaraz odjechali. Wtedy podeszła do mnie jakaś pani: „Siostro, jest siostra cała popluta” – powiedziała. Odwróciłam głowę, próbując zbadać swój tył. To, co zobaczyłam było straszne. Cały welon i cały habit z tyłu ociekały śliną. Nie miałam pojęcia, co mam zrobić. Nikt mi nie pomógł, nikt nie zareagował. Bardzo płakałam. Jechałam taka do domu, przez całe miasto. W tramwaju wszyscy się na mnie patrzyli. To było ogromne upokorzenie.

 

Zrzucił mi welon

Byłam w sklepie. Kucnęłam, by obejrzeć coś na dolnej półce. Przechodziła grupka młodych chłopców. I nagle jeden z nich podbiegł do mnie i z wielką agresją zrzucił mi welon. Wszyscy zaczęli się śmiać i uciekli. A ja? Podniosłam go i założyłam z powrotem. Czułam się okropnie. To było jak obnażenie mojej godności, mojej kobiecości.

 

Pingwiny, wynocha!

Tłok na przystanku. Kiedy przyjechał autobus wszyscy zaczęli się pchać, a na dodatek nie otwarła się jedna połowa drzwi. Wtem jakiś pan stanął przy drzwiach i krzyknął, że panie wchodzą pierwsze. I weszły. Ja, jako ostatnia pani, stawiałam już krok na schodku, kiedy ten sam człowiek chwycił mnie z tyłu za habit i wypchnął, mówiąc, że pingwiny, mają się stąd wynieść. Do autobusu wsiadłam jako ostatnia. Próbowałam się jakoś trzymać, modliłam się za niego. W końcu jednak nie wytrzymałam i rozpłakałam się. Było mi tak strasznie przykro! A najgorsze, że nikt nie odezwał się nawet słowem.

 

Wy lenie i nieroby

Zabrałam samotną, starszą panią na wycieczkę do miejsc w Krakowie, w których się wychowała. Tak bardzo się cieszyła. Na koniec poszłyśmy do jednej z galerii na zakupy i lody. Stałyśmy w kolejce, a ja trzymałam kilka toreb z zakupami. Nagle odezwała się jakaś kobieta: „Ty zakonnico! Za nasze pieniądze sobie robisz prezenty! Wy jesteście lenie, nieroby, wszystko za nasze pieniądze!” – krzyczała. Wszyscy to słyszeli i wszyscy wiedzieli, że to o mnie. Ja zaniemówiłam. Ona miała w oczach wielką nienawiść. Nie wiedziałam, co robić. To był środek dnia i centrum miasta, a czułam się zupełnie sama.

 

Być znakiem sprzeciwu

Siostry zakonne, poprzez strój, odznaczają się w każdym otoczeniu. – Problem chyba rzeczywiście tkwi w habicie – mówi jedna z rozmówczyń. – Jesteśmy znakiem sprzeciwu wobec świata. Żyjemy tak, jak rzekomo dziś żyć się nie da: w czystości i ubóstwie. Ktoś, kto nie jest w zgodzie ze sobą i swoimi przekonaniami staje się wobec nas agresywny. – Może chodzi także o to – dodaje inna z sióstr – że w mediach mówi się głośno o jednostkach, które coś zawalają, a potem ludzie myślą, że wszystkie takie jesteśmy.

Czy to jednak usprawiedliwia obcesowe i grubiańskie zaczepki? W świecie, w którym trąbi się o prawach człowieka i toczy procesy za naruszenie godności, można spokojnie patrzeć na  grupę wyrostków plujących na zakonnicę. Można nie reagować, gdy agresywnie podważa się godność kobiety tylko dlatego, że jest w habicie. I można spokojnie przeczytać ten artykuł.

A co na to siostry? – Czujemy się podobne do Jezusa. On też był poniżany. I modlimy się za tych wszystkich ludzi. O przemianę ich serca – mówią.

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki