Logo Przewdonik Katolicki

Apologia dla teściowej

Monika Białkowska
Fot.

Pod koniec tygodnia, 5 marca, przypada Dzień Teściowej. I chociaż święto to zostało wymyślone prawdopodobnie przez kwiaciarzy lub sprzedawców okolicznościowych kartek, warto poszukać w nim głębszego sensu. Bo może teściowa nie musi być taka straszna jak w popularnych dowcipach?

 

Relacje teściowa – synowa i teściowa – zięć należą do bodaj najbardziej konfliktogennych relacji rodzinnych. Gdyby wierzyć obiegowym opiniom, wszystkie kobiety po ślubie swoich dzieci winny zamieniać się w złośliwe czarownice. Sama tylko statystyka wskazuje, że jest to niemożliwe. Choć więc internetowe fora pełne są narzekań kobiet na mamusie ich mężów, spróbujmy dziś iść nieco pod prąd i obronić teściowe. Z dwóch powodów: bo to ich święto i dlatego, że wina za nieprawidłowe relacje nigdy nie leży tylko po jednej stronie. A skoro to święto teściowych, zwróćmy uwagę na to, co dobre. Nawet za cenę niewielkiej stronniczości...

 

Przykazanie

„Czcij ojca swego i matkę swoją”, czy raczej „opuści mężczyzna ojca i matkę i zwiąże się z żoną”...? Które przykazanie jest ważniejsze? Czy jedno zastępuje drugie? Nic takiego się nie dzieje – kiedy człowieka zaczyna dotyczyć to drugie, pierwsze nadal pozostaje w mocy i jego zachowanie jest warunkiem osiągnięcia zbawienia. Choć szacunek dla rodziców nie objawia się już, jak w czasach dziecięcych, posłuszeństwem czy tłumaczeniem się z każdego kroku, nie przestaje być obowiązkiem wobec tych, którzy nas urodzili i wychowali. Zmienia on jedynie swoją formę, przejawiając się troską o coraz starszych i coraz mniej samodzielnych rodziców oraz zapewnieniem im właściwej opieki i pomocy.

Jacek Pulikowski, od lat prowadzący kursy i terapie dla małżeństw, autor wielu książek o tej tematyce, stawia nawet tezę, że właśnie ze względu na przykazanie czci wobec rodziców samo już złe myślenie o teściach niszczy więź małżeńską – nawet wówczas, gdy teściowie już nie żyją. Jeśli jedno z współmałżonków ma obowiązek kochać swoich rodziców, to niechęć żony/męża do nich przenosi się na niego samego i utrudnia realizację przykazania. Zadaniem małżonków jest wzajemne wspieranie się na drodze do świętości – a przeszkadzanie w wypełnianiu przykazania jest moralną winą. Kochanie teściów jest pomocą dla współmałżonka w realizacji obowiązującego go przykazania, a przez to elementem w nieprawdopodobny wręcz sposób budującym wspólnotę i więź między mężem i żoną.

 

Nie tylko jej wina

Teściową obarcza się często bezsporną winą za złą relację z zięciem czy synową. Oskarża się ją o nadopiekuńczość wobec dzieci, najczęściej synów; o wtrącanie się w kwestie wychowania wnuków lub wręcz przeciwnie – o to, że za bardzo żyją własnymi sprawami i nie spieszą z pomocą zapracowanym młodym. Często w tych oskarżeniach jest wiele racji. Nie znaczy to, że winne są zawsze i wyłącznie teściowe.

Młodzi, pobierając się, tak bardzo zajęci są własnymi uczuciami, planami i wyobrażeniami przyszłości, że gotowi są do upadłego bronić tezy o tym, że „żenię się z nią, a nie z jej matką”, lub „teściowa to nie rodzina”. Nic dziwnego, że szybko pojawiają się rozczarowania: nawet jeśli teściowa pozostanie „panią”, a nie „mamą”, to dla dzieci będzie „babcią” – a więc rodziną, i to bardzo ważną. Nie da się jej zlekceważyć i udawać, że nie istnieje w naszym życiu. Brak poznania przyszłych teściów często idzie w parze z nieumiejętnością zaakceptowania ich inności: stylu życia, nawyków, poglądów. Skoro niemożliwe jest polubienie teściów, Jacek Pulikowsi radzi ich – pokochanie! Pokochanie to oznacza życzenie i troskę o ich dobro, ze względu na samą tylko sprawiedliwość. Choćby nie zrobili nic ponad to, że wydali na świat naszego współmałżonka, choćby popełniali same błędy wychowawcze w przeszłości i błędy w relacjach teraźniejszych, to pozwolili urodzić się temu człowiekowi, który dla nas jest najważniejszy, więc wszystko właśnie im zawdzięczamy.

 

Obowiązki

Źródłem wielu oskarżeń rzucanych na teściowe bywa złe zrozumienie ich obowiązków. Wszelkie obowiązki rodziców wobec dzieci kończą się, gdy dzieci stają się samodzielne. Rodzice zwykle chcą pomagać dorosłym dzieciom – ale wychowywanie wnuków czy materialne wspieranie dorosłych dzieci nie jest ich obowiązkiem; nie jest czymś, co się młodym „należy”. Taka postawa roszczeniowa również bywa źródłem wielu nieporozumień. Rodzice dorosłych dzieci mają prawo zacząć własne życie i po wielu latach wyrzeczeń zająć się sobą.

I już tylko jako ciekawostkę od psychologów dorzucić można informację, że im bardziej żona czuje się kochana, wybrana przez swojego męża, im pewniejsza jest siebie i swojej miłości, tym łatwiej przychodzi jej utrzymanie dobrych relacji z teściową i przyznanie jej prawa do kochania dorosłego syna...

Dzień Teściowej, mimo swojego komercyjnego źródła, może stać się pretekstem do zapytania, czy rzeczywiście tylko teściowa jest winna naszym nieporozumieniom – i do zrozumienia, że małżeństwo jest trudną sztuką między innymi dlatego, że oznacza zmianę charakteru więzi z rodzicami; ale taką zmianę, która nie będzie jednocześnie tych więzi zerwaniem.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki