Krzyż Papieski stojący w parku Jana Pawła II na Łęgach Dębińskich to jedno z najważniejszych miejsc w Poznaniu. Szkoda tylko, że tak często zapominanych. To tutaj, 20 czerwca 1983 r., Ojciec Święty przewodniczył Eucharystii, modląc się za swoich rodaków podczas drugiej pielgrzymki do ojczyzny.
Aż wierzyć się nie chce...
Także w tym miejscu poznaniacy łączyli się na modlitwie, po tym jak 2 kwietnia 2005 r. Jan Paweł powrócił do domu Ojca. − Dzień po pogrzebie papieża na uroczystości, które się tu odbywały, przybyło kilkanaście tysięcy ludzi. Wyrwało mi się wówczas, że będziemy się tutaj spotykać każdego drugiego dnia miesiąca. I tak się rozpoczęło – wspomina ks. kan. Tadeusz Magas, proboszcz parafii pw. Nawrócenia św. Pawła, a jednocześnie duszpasterz ludzi pracy. − Jesteśmy wdzięczni tym ludziom, którzy co miesiąc uczestniczyli we wspólnej modlitwie różańcowej w intencji wyniesienia Ojca Świętego na ołtarze. Aż wierzyć się nie chce, że to prawie 6 lat... – wyznaje ks. Magas, który 2 lutego tradycyjnie przewodniczył modlitwie pod Krzyżem Papieskim, dodając, że te spotkania rozpoczęli Piotr Witkowski i Stanisław Grzesiek. − Dziękujemy tym panom za determinację, dzięki której ściągali nas tu zawsze 20 czerwca. To im zawdzięczamy, że możemy przez te lata spotykać się pod krzyżem – przyznaje duszpasterz.
Złączeni w modlitwie
Kilka miesięcy po śmierci papieża w modlitwie na Łęgach Dębińskich zaczął brać udział m.in. prof. Stanisław Kozłowski z Uniwersytetu Przyrodniczego mieszkający na terenie poznańskiej parafii pw. św. Michała Archanioła. – Staram się jak najczęściej uczestniczyć w tych spotkaniach. Są one dla mnie formą oddania hołdu papieżowi i okazją do zanoszenia gorącej modlitwy o jak najwcześniejsze wyniesienie go na ołtarze, co właśnie staje się rzeczywistością. To także możliwość do przybliżania postaci i nauczania Ojca Świętego – mówi prof. Kozłowski i dodaje, że od dwóch lat w modlitewnej łączności z poznaniakami zgromadzonymi pod Krzyżem Papieskim trwają siostry karmelitanki z klasztoru w Usolu Syberyjskim. − Łączymy się zresztą w modlitwie ze wszystkimi, którzy chcieliby tutaj być, a nie mogą, bo zdrowie i siły już im na to nie pozwalają – dopowiada Piotr Witkowski.
Tu działy się cuda
Organizatorzy spotkań przyznają, że po roku spotkań myśleli o tym, aby je zakończyć. – Przyszedł wtedy do mnie pewien człowiek i powiedział: „Proszę księdza, jestem alkoholikiem. Tutaj, na tej modlitwie ładuję akumulatory. Co ze mną będzie jak przestaniemy się spotykać?” Także z myślą o nim, trwaliśmy dalej – wspomina ks. Magas. – Zresztą tu, pod krzyżem, dokonywały się naprawdę wielkie rzeczy, nasze osobiste cuda – dodaje. – Teraz, kiedy doczekaliśmy się wyniesienia Ojca Świętego na ołtarze, będziemy szukali innej formy tych spotkań, aby nie zmarnować tego, co się tutaj działo – stwierdza ks. Magas, zapraszając na modlitwę jeszcze 2 marca i 2 kwietnia.