Transseksualizm (z łac. transire – przechodzenie), to według definicji zaburzenie identyfikacji płciowej, polegające na odczuwaniu rozbieżności między płcią fizyczną a mentalną. Wzmianki o transseksualizmie odnajdziemy w mitologii greckiej i literaturze starożytnego Rzymu. Tematyka jest nagłaśniana przez współczesne, żądne sensacji media.
Dusza i skalpel
Transseksualiści żyją w nieustannym dyskomforcie psychicznym (czasem popadają w depresje) wskutek odczuwania jako nieodpowiednie cech własnej płci. Taki stan osoba może odczuwać już od wczesnego dzieciństwa (postać pierwotna) lub nabyć go w wieku późniejszym (postać wtórna). Większość transseksualistów jest płci męskiej. Według statystyk światowych na jednego transseksualistę przypada ok. 30 tys. mężczyzn, na jedną transseksualistkę ok. 50 tys. kobiet. Ciekawe, że w Polsce i w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej obserwuje się przewagę liczby kobiet nad liczbą mężczyzn wyrażających dezaprobatę swej płci (4–7 razy więcej).
Pierwsze zabiegi korygujące płeć wykonano w Pradze i Berlinie na początku XX w. Zabiegi połączone z leczeniem hormonalnym podjęto w latach pięćdziesiątych. Pierwszy zabieg zmieniający biologiczną kobietę w mężczyznę przeprowadzono w 1983 r.
Nie mózg, a cały człowiek
Przyjmując chrześcijańską koncepcję osoby, zabieg dotyczący zmiany płci należy uważać raczej za moralnie niedopuszczalny. Z punktu filozofii klasycznej i teologii chrześcijańskiej, transseksualizm należy raczej uważać za zespół zaburzeń psychicznych, które wywołują wrażenie niezgodności płci. W rzeczywiści taka niezgodność nie występuje, bo jak uczy Jan Paweł II w adhortacji Familiares consortio, niedopuszczalne jest traktowanie ludzkiego ciała jako przedmiotu, którym w dowolny sposób kieruje „duch ludzki”, zredukowany do czystej sfery psychicznej. Nie mózg, ale cały człowiek określa swoją płeć. W takim rozumieniu operacyjna zmiana płci nie zmienia mężczyzny w kobietę i odwrotnie. Zdaniem Stolicy Apostolskiej chirurgiczna zmiana płci jest powierzchowna i nie zmienia w sposób istotny osobowości człowieka. Operacje ani żadne inne zabiegi chirurgiczno-farmakologiczne zmierzające do zmiany płci człowieka, nie powodują zmiany osobowości płciowej. Chłopiec zawsze będzie mężczyzną, a dziewczynka kobietą.
W aspekcie prawa kościelnego, o czym mówi dokument wydany w 2002 r. przez Kongregację Nauki Wiary, jeżeli nawet katolik „zmieni płeć”, to jego imienia nie można zmienić w akcie chrztu. Watykański dokument zaleca, aby z księgi chrztów nie skreślać imienia, lecz na marginesie sporządzić notatkę dotyczącą zmiany dokonanej na mocy orzeczenia sądu. Zapis ów nie zmienia statusu osoby, lecz jest wyłącznie odnotowaniem decyzji administracyjnej.
Korygować umysł, nie ciało
Medycyna nie znalazła dowodu na genetyczne uwarunkowania transseksualizmu. Być może na wykształcenie zaburzenia mają wpływ nieprawidłowe proporcje hormonów. Z pewnością transseksualizm ma podłoże kulturowe i wiąże się z innymi zaburzeniami osobowości. W USA uważany jest za chorobę psychiczną wymagającą leczenia. Sytuację wykorzystują środowiska gejowskie, które w walce o swoje swobody i prawa starają się przeciągać transseksualistów na swoją stronę.
Kościół zachęca transseksualistów do samoakceptacji i pielęgnowania czystości („wstrzymanie się od homoseksualnego życia płciowego, ponieważ w związku z mężczyzną zamknięte jest ono na poczęcie dziecka i nie spełnia wymogu komplementarności psychicznej”; J. Lehr), i do pogłębiania duchowości zmierzającej do zjednoczenia ich cierpienia z ofiarą Chrystusa. Nas natomiast wzywa do poszanowania godności ludzi cierpiących z powodu negacji swej płci. Pamiętajmy: transseksualizm związany jest głównie ze sferą odczuwanej tożsamości, a nie ze sferą seksualną. Transseksualistom stale towarzyszy niepewność, lęk, brak spokoju w obcowaniu z ludźmi.