Logo Przewdonik Katolicki

Gdy rodzica ponoszą nerwy...

Bogna Białecka
Fot.

Chcę być dobrą mamą, dlatego staram się często chwalić dzieci, a krytykować zachowania, nie osoby. Jednak to się niestety nie udaje. Widzę na przykład, jak córka ewidentnie robi mi na złość, jak bardzo chce, żeby było mi przykro. I wtedy wpadam w ferwor, wykrzykując: . Dopiero wówczas moje dziecko odpuszcza, zdając sobie sprawę z powagi moich słów.Bożena

 

„Chcę być dobrą mamą, dlatego staram się często chwalić dzieci, a krytykować zachowania, nie osoby. Jednak to się niestety nie udaje. Widzę na przykład, jak córka ewidentnie robi mi na złość, jak bardzo chce, żeby było mi przykro. I wtedy wpadam w ferwor, wykrzykując: <>. Dopiero wówczas moje dziecko odpuszcza, zdając sobie sprawę z powagi moich słów”.

Bożena

 

Na początek może warto sobie uświadomić, że nie ma rodziców idealnych. Ktoś, kto wspaniale sobie radzi w jednej dziedzinie wychowawczej, w innej może ponosić porażki. Ponadto każdy z nas ma lepsze i gorsze dni. Trzeba też uświadomić sobie, że dobre wychowanie dzieci jest rzeczywiście ogromnie wymagającym zadaniem. Dlatego podstawą bycia dobrym rodzicem jest... zadbać o siebie, o rozwój swoich umiejętności emocjonalnych i komunikacyjnych.

Prowadzenie wieczornego „dziennika problemu”

Pierwszą rzeczą, jaką warto zrobić, jest wprowadzenie zwyczaju codziennego wieczornego, pisemnego przeglądu dnia. Niektóre osoby robią to w formie rachunku sumienia. Jednak nie chodzi tu tylko o wyłapanie swoich negatywnych zachowań czy myśli, ale też sukcesów. Przegląd dnia, czy też rachunek sumienia, może wyglądać następująco:

Czy udało mi się dziś pochwalić dziecko? Ile razy? Za co? Jakie okoliczności mi w tym pomogły?

Czy trzeba było dziecko skrytykować? Ile razy? W jakiej formie to zrobiłam? Jakie okoliczności mi pomogły w krytyce konstruktywnej? Jakie przeszkodziły? Co wtedy przychodziło mi na myśl?

Przykładowo mogłoby to wyglądać tak: Udało mi się pochwalić – za zebranie z własnej inicjatywy brudnych naczyń w całym domu i pozmywanie ich, za przygotowanie teatrzyku lalek dla młodszej siostry. Zauważyć to i pochwalić pomogło mi pozytywne nastawienie: na „złapanie” córki na czymś dobrym. Udało mi się konstruktywnie skrytykować – za odkładanie odrobienia lekcji i zwlekanie z posprzątaniem swoich ubrań. Sprzyjał temu spokój i fakt, że odpoczęłam i zjadłam w spokoju obiad po przyjściu z pracy. Potem jednak córkę wyzwałam za bicie się z siostrą. Było to wieczorem, mąż wrócił z pracy w złym humorze, był włączony telewizor i radio, a córka nie reagowała na żadne upomnienia, a nawet rozdzielenie w osobnych pokojach. I tak poszła do młodszej i ją stłukła. Do tego myślałam sobie: „No tak, znów robi mi na złość, jestem beznadziejna matką, na pewno i tak w końcu wybuchnę”.

Początkowo może być trudno wychwycić, co konkretnie się dzieje, a zwłaszcza jakie myśli chodzą po głowie, jednak po kilku dniach zaczyna to wychodzić coraz sprawniej. Notatki prowadzimy przez minimum tydzień, a najlepiej dwa tygodnie. Potem należy je przeanalizować. Po pierwsze, z pewnością zauważymy, że nie jest tak źle, jak się nam wydawało. Z reguły łatwiej zapamiętujemy wydarzenia negatywne, gdyż wzbudziły silniejsze emocje. Jednak gdy staramy się zapamiętać rzeczywisty przebieg dnia, zauważamy wiele pozytywnych zdarzeń.

Analiza czynników

Zastanówmy się też, czy mamy jakiś wpływ na czynniki zewnętrzne, które nam utrudniają bycie dobrym rodzicem. W analizowanym przypadku z pewnością dałoby się wyeliminować dodatkowy hałas. Czy naprawdę musi być ciągle włączony i telewizor, i radio? I to w momencie, gdy wszyscy i tak są zmęczeni i skorzy do irytacji?

A co z czynnikami pomagającymi?  Skoro zjedzony w spokoju obiad tak poprawia humor, może warto zadbać, by mąż też mógł zjeść go w spokoju po powrocie do domu?

Najważniejsze jest jednak zauważenie i zanotowanie myśli, które pojawiają się w głowie, a którymi się „nakręcamy”.  Na pewno łatwiej nam poddać się, gdy mówimy: „Inni robią mi to na złość, a ja na pewno zawiodę”. Jeśli wmawiam sobie, że cokolwiek zrobię, i tak nie dam rady, nie jest niczym  dziwnym jeśli rzeczywiście zawodzę.

Zmiana sposobu myślenia

Wiele osób (a jest to podobno narodowa cecha Polaków) ma tendencję do katastrofizowania: „Jestem beznadziejny, nic nie potrafię, nie uda mi się”. Jednak tak naprawdę nie mamy podstaw, by tak myśleć. Analizując notatki Bożeny, widzimy, że w czasie tego konkretnego dnia odniosła sukces czterokrotnie (dwie pochwały, dwie konstruktywne krytyki), a zawiodła tylko raz. Dlatego warto przygotować sobie (na przykład w formie zdania wydrukowanego na kartoniku chowanym w portfelu lub powieszonym na lodówce) bardziej realistyczną myśl. Zamiast katastrofizowania: „Zawiodę na całej linii”, napiszmy coś dobrego, np.: „To dziecko. Zachowuje się tak, bo nie potrafi inaczej wyrazić emocji. A ja jestem dorosła i potrafię opanować emocje”.

Jeśli jednak mimo wszystko nam się nie uda, proszę się nie załamywać.  Przydatnym w tym wypadku zdaniem jest: „Czego mnie to na przyszłość  nauczyło?”. Oczywiście uważajmy, by nie popaść w katastrofizowanie (np. „Nauczyło mnie to, że jestem beznadziejnym rodzicem”), a wyciągnąć bardziej konkretną naukę (np. „Lepiej puścić/poczytać zmęczonym dzieciom bajkę, niż próbować uczyć zgodnej zabawy”).

Dobre pochwały i konstruktywna krytyka

Przyjrzyjmy się także przy okazji swojemu sposobowi udzielania pochwał oraz krytykowania. Pamiętajmy, że pochwała musi być szczera, dlatego dobrze, by była konkretna. To znaczy zamiast „ładnie posprzątane” lepiej powiedzieć: „Podoba mi się, że starannie ułożyłaś wszystkie książki i schowałaś pluszaki do szafy”. Bardziej motywujące jest też chwalenie wysiłku, pracy niż zdolności. Oznacza to, że zamiast mówić: „Masz talent do matematyki”, lepiej pochwalić: „Widzę, że włożyłaś dużo pracy w zadanie domowe i je starannie sprawdziłaś, zasłużyłaś na tę piątkę”.

Podobne zasady dotyczą konstruktywnej krytyki. Powinna ona być konkretna i dotyczyć zachowania, nie osoby. Zamiast „jesteś leniwy” lepiej powiedzieć: „Irytuje mnie odkładanie przez ciebie odrabiania zadań domowych na ostatnią chwilę przed snem”. Krytykę powinna kończyć konkretna wskazówka dotycząca oczekiwań, np.: „Chcę, żebyś odrabiał zadania domowe od razu po powrocie ze szkoły”. A jeśli to możliwe, warto krytykę osłodzić zauważeniem czegoś pozytywnego w zachowaniu dziecka. Zatem zamiast „ty śmierdzący leniu” lepiej powiedzieć zwlekającemu z nauką dziecku: „Irytuje mnie, że odkładasz odrabianie zadania domowego na ostatnią chwilę przed snem. Doceniam, że dostałeś bardzo dobry z przyrody, jednak np. za napisane późno wieczorem wypracowanie z polskiego dostałeś tylko trójkę. Dlatego chcę, żebyś odrabiał zadania zaraz po powrocie ze szkoły, i będę to kontrolować”.

Na koniec dodam, że warto także często powtarzać dzieciom, że się je kocha, i dawać im sporo niezależnej od „zasług” czułości. Choć nie jest tak, że okazywanie dziecku miłości zastąpi umiejętności wychowawcze, jednak bardzo pomaga w naprawieniu popełnianych przez nas czasami błędów.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki