– Na kryzys małżeństwa nie warto patrzeć jak na katastrofę – mówił w Żninie podczas Spotkania Małżeństw Zbigniew Nosowski. – Kryzys warto za to odczytać jako szansę i wyzwanie i zacząć w nowy sposób przekonywać do piękna małżeństwa i odkrywania jego istoty.
Sakrament to według definicji widzialny znak niewidzialnej łaski. W przypadku małżeństwa sakramentem jest relacja dwojga ludzi. Postrzeganie sakramentu małżeństwa w Kościele katolickim jest unikalne – tylko tu szafarzem sakramentu są sami małżonkowie. Takie rozumienie małżeństwa pozwala doświadczyć, że Bóg nie wdziera się do ludzkiej miłości z zewnątrz: pojawia się w niej, gdy małżonkowie publicznie w kościele zapraszają Go do swojej relacji w małżeństwie. Bóg zaproszony do małżeństwa w sakramencie nie wymaga rzeczy nadzwyczajnych – jest obecny już w tym, co łączy małżonków, a wszystko, co służy pogłębianiu relacji małżeńskiej w jego codzienności, jednocześnie służy również pogłębieniu relacji z Bogiem.
Balon bez powietrza
Zbigniew Nosowski mówił o tym, że czasem małżeństwo rozumiane jest jako wielki balon nadmuchiwany w dniu ślubu tak, że staje się wspaniały i podziwiany przez wszystkich. Tyle tylko, że jeśli nie dba się o regularne uzupełnianie w nim powietrza, ono stopniowo z niego ucieka, balon staje się byle jaki, w końcu przypomina śmieć. Czytamy potem, że „chociaż żyli już 10 lat w małżeństwie, to wciąż bardzo ją kochał”. To, że ludzie potrafią się kochać po 10 latach małżeństwa powinno być normą, a nie powodem do zachwytu. Małżeństwo sakramentalne po to właśnie jest, by miłość dojrzewała, a nie wygasała, i by prowadziła ludzi do świętości.
Święci i małżeństwo
– Świętość i małżeństwo mogą się spotykać na trzy sposoby – wyjaśniał Zbigniew Nosowski. – Liczne mamy przykłady świętych „pomimo” małżeństwa, którzy choć przez jakiś czas żyli w małżeństwie, to było ono dla nich ciężarem, a oni tęsknili za życiem zupełnie odmiennym. Według tych świętych postaci małżeństwo nie miało nic wspólnego z duchowością, a oni sami świętość zdobyli na drodze innych pobożnych praktyk.
Są i inni święci: święci w małżeństwie, choć nie dzięki wzajemnej relacji, a raczej dzięki cierpliwemu znoszeniu uciążliwego współmałżonka. W ich przypadku to nie samo małżeństwo było drogą uświęcenia, ale raczej sposób jego przeżywania przez jedną ze stron. Trzeci wreszcie sposób łączenia świętości i małżeństwa to zdobywanie świętości przez małżeństwo, wynikające ze świadomego przeżywania łaski sakramentu. Święci małżonkowie rozumieją, że jeśli Chrystus jest obecny w ich małżeństwie, to ono całe – a nie tylko jakieś jego fragmenty – powinno być przeniknięte świętością. A to oznacza, że wszystko w małżeństwie powinno służyć jego umacnianiu: sposób dzielenia się obowiązkami, wychowanie dzieci, sposób rozmawiania ze sobą.
Praca jak w ogrodzie
Łaska sakramentu przypomina źródło: niewyczerpane i cały czas obecne, ale aby z niego zaczerpnąć, trzeba wykonać pewien wysiłek. Łaska sakramentu przypomina też ogród. Założony w dniu ślubu nie będzie sam rósł i piękniał bez ludzkich starań. W ogrodzie również potrzebny jest wysiłek, nic nie dzieje się w nim samo i automatycznie. Trzeba go pielęgnować, wyrywać chwasty, podlewać, przystrzygać – nieustannie troszczyć się, żeby pozostał piękny. Podobnie trzeba pracować nad pięknem sakramentalnego małżeństwa. W czasach, kiedy mówi się o kryzysie małżeństwa bardzo ważna jest praca nad pogłębianiem więzi małżeńskiej, tak by stawała się ona rzeczywiście widzialnym znakiem niewidzialnej łaski: by ludzie patrzący na kochających się małżonków widzieli poprzez nich miłość Boga. Relacja małżonków z Bogiem nie może zatem ograniczać się do pobożnych, zewnętrznych praktyk. Nie chodzi też o czynienie rzeczy wielkich: Bóg jest obecny z małżonkami przez cały czas, w ich codzienności.
Czułość
Troska o małżeństwo to nic innego, jak życie łaską sakramentu każdego dnia, w rzeczach pozornie powszednich. Żyć łaską sakramentu to znaczy być wobec siebie nawzajem czułym, zarówno w słowach, jak i w gestach; to znaczy próbować odczytywać potrzeby drugiej osoby i rozumieć jej emocje. Żyć łaską sakramentu małżeństwa znaczy po prostu jak najczęściej i na wszystkie możliwe sposoby mówić: „kocham cię”. Ważne jest, żeby te słowa brzmiały zawsze jak nowe odkrycie – i żeby chcieć ciągle odkrywać na nowo piękno drugiej osoby w jej codziennych zajęciach i codziennej obecności.
Żyć łaską sakramentu małżeństwa to znaczy zachwycać się sobą. Mimo upływu lat trzeba mieć szeroko otwarte oczy i dostrzegać to, co może zachwycać. Trzeba umieć się zachwycać i trzeba umieć ten zachwyt wyrażać, mówiąc sobie rzeczy miłe i dobre na co dzień. Według Jeana Vanier miłość nie polega wcale na czynieniu rzeczy wielkich, ale na czynieniu rzeczy małych z niezwykłą czułością. W miłości chodzi właśnie o czułość: o kwiaty przynoszone z okazji albo bez okazji, i o to, żeby okazję znajdować, żeby celebrować wspólne święta i małe małżeńskie rytuały.
Czas
Żyć łaską sakramentu małżeństwa to znaczy znajdować czas dla siebie. Niezwykle istotny jest czas spędzany przez małżonków tylko we dwoje. Nawet małe dzieci warto od czasu do czasu oddać pod opiekę babci czy nawet przyjaciół, tak by rodzice mieli czas tylko dla siebie nawzajem – bez tego bowiem nie da się pogłębiać więzi małżeńskiej. Tym, czego najbardziej na świecie dzieci potrzebują, nie jest wcale opieka, ale przede wszystkim kochający się rodzice – i to największy prezent, jaki można zrobić dzieciom. Dlatego to właśnie nad małżeństwem trzeba pracować przede wszystkim, i to dobre przeżywanie małżeństwa czyni z ludzi dobrych rodziców.
Żyć łaską sakramentu małżeństwa to znaczy myśleć o dobru i szczęściu drugiej osoby. To znaczy zawczasu myśleć również o tym, co będzie po odchowaniu dzieci, kiedy małżonkowie znów zostaną tylko we dwoje. Zbyt często zdarza się, że małżeństwa cierpią, bo ich życie koncentrowało się tylko wokół dzieci i one były jedynym sensem ich relacji – a kiedy one odchodzą, mąż i żona nie umieją ze sobą rozmawiać i razem spędzać czasu.
Rozmowa
Żyć łaską sakramentu małżeństwa to znaczy dużo ze sobą rozmawiać, pielęgnować małżeński dialog. Oczywiście trzeba rozmawiać również o bieżących sprawach do załatwienia, bo bez tego nie da się funkcjonować, ale nie można zapominać i o innej rozmowie: o tym, co nas boli, co nas uraziło i dlaczego, co możemy zmienić, co poprawić. Żyć łaską sakramentu małżeństwa to znaczy wreszcie mieć świadomość, że za dziesięć czy czterdzieści lat będziemy zupełnie inni – tak inni, że dziś nie jesteśmy w stanie sobie tego wyobrazić. Małżeństwo jest otwarciem na nieznane – ludzie łączą się na zawsze, nie wiedząc, co stanie się za kilka lat. I w tym również jest wielka miłość.
Pokłócić się, pomodlić i przetrwać
Kiedy ludzie pytają, czy są już dojrzali do małżeństwa, powinno się im zadać dwa pytania: czy zdążyli się już pokłócić i czy zdołali już się za siebie modlić. W małżeństwie wiele rzeczy jest niepewnych, pewna jest tylko jedna rzecz: na pewno pojawią się w nim kryzysy. Dlatego właśnie umiejętność radzenia sobie z nimi jest dla małżeństwa sprawą fundamentalną. Trzeba wiedzieć, że nie ma żadnej pozytywnej wartości w nakręcaniu kłótni i udowadnianiu, kto jest mądrzejszy i miał rację. Trzeba umieć to przerwać za wszelką cenę – umieć i chcieć skończyć pierwszemu, choćby i 200 procent racji było po mojej stronie.
Modlitwa za siebie nawzajem nie musi być skomplikowana, może to być zwykły Różaniec czy „Ojcze nasz”. Chodzi przede wszystkim o to, by stanąć razem przed Bogiem i mieć świadomość, że nie my jesteśmy centrum świata, że jest ponad nami Ktoś, w czyje imię się pobieraliśmy – a nasze życie ma być sakramentem, uobecnianiem w świecie Jego Miłości. Jeśli tak czerpać z sakramentalnego źródła, miłość małżeńska przez lata będzie stawała się coraz piękniejsza.